Dyżury pod telefonem powinny być wliczane funkcjonariuszom do służby. Tak jak w przypadku strażaka z Belgii, który wywalczył sobie takie prawo przed unijnym trybunałem.
Policyjni związkowcy domagają się pilnego włączenia do polskiego systemu prawnego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 21 lutego 2018 r. (sygn. akt C – 518/15). Uznano w nim, że okres dyżuru pełnionego przez pracownika w miejscu zamieszkania w połączeniu z obowiązkiem stawienia się na wezwanie pracodawcy w ciągu ośmiu minut – należy uznać za czas pracy. Bo właśnie ów obowiązek pilnego dotarcia do miejsca służby znacząco ogranicza możliwość skupienia się podwładnego na innych sprawach. Wyrok dotyczył strażaka z Belgii, który domagał się wypłaty odszkodowania za niewypłacone mu wynagrodzenie za lata służby. Chodziło dokładnie o czas dyżuru domowego pod telefonem, a sędziowie stanęli po stronie skarżącego.
Dlaczego ten wyrok jest ważny? Otóż polscy policyjni związkowcy alarmują, że przełożeni łamią przepisy dotyczące służby. Funkcjonariusz – zgodnie z przepisami – może pełnić dyżur domowy nie więcej niż 4 razy w miesiącu. W praktyce niektórzy z nich mają ich nawet 6. Przykłady? – W ubiegłym roku społeczny inspektor służby skontrolował grafiki jednego z komisariatów w Poznaniu. I stwierdził ewidentne naruszenie przepisów dotyczących właśnie dyżurów domowych – mówi DGP Andrzej Szary, wiceprzewodniczący Zarządu Głównego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów. – Po tej kontroli wydał zalecenia, zobaczymy, co wykażą kolejne kontrole – dodaje.
Jak ten wyrok może wpłynąć na losy funkcjonariuszy?
– W sprawach indywidualnych mogą się powoływać na prawo wspólnotowe i dokonaną przez trybunał wykładnię czasu pracy. Przemawia ona za uznaniem czasu dyżuru domowego za czas służby, za który przysługuje wynagrodzenie – podkreśla adwokat Kacper Matlak ze Szczecina, specjalizujący się w sprawach służb mundurowych.
Jednak najlepszym rozwiązaniem byłaby zmiana przepisów tak, aby dyżur domowy był uznany za czas służby niezależnie od tego, czy policjant wykonywał – na wezwanie przełożonego – czynności służbowe. Kluczową sprawą jest art. 2 dyrektywy 2003/88/ WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 4 listopada 2003 r. w sprawie niektórych aspektów organizacji pracy. Zgodnie z nim czas pracy oznacza każdy okres, podczas którego ktoś pracuje, jest do dyspozycji pracodawcy oraz wykonuje swoje działania lub obowiązki. Nasi policjanci mają szansę na wygraną, bo sposób pełnienia przez nich dyżurów domowych oraz nałożone na nich obowiązki można porównać do sprawy strażaka analizowanej przez trybunał. W obu przypadkach dyżur taki musi być pełniony w takim miejscu (w tym w miejscu zamieszkania), aby w krótkim czasie dotrzeć na miejsce pełnienia służby. Przy czym w rozpatrywanej sprawie czas ten został dodatkowo ograniczony do 8 minut. Co więcej, zarówno strażak z Belgii, jak i policjant z Polski musi mieć łączność ze swoim przełożonym. Tym samym jest w stałej gotowości do stawienia się w swojej jednostce „w krótkim czasie”. To oznacza, że funkcjonariusz nie może zagospodarować czasu dyżuru i zająć się swoimi sprawami, tak jakby to był jego czas wolny. Właśnie z tego powodu okres takiego dyżuru powinien być zaliczony do czasu służby. Ale żeby komendanci zapłacili za ten okres, konieczna jest zmiana przepisów.
– Za takim rozwiązaniem przemawia również to, że polskie regulacje muszą być dostosowane do norm wspólnotowych – dodaje adwokat Kacper Matlak.
Aby osiągnąć ten cel, związkowcy mogą zwrócić się do komendanta głównego policji lub ministra spraw wewnętrznych i administracji z pytaniem w sprawie respektowania tego orzeczenia. A jeśli pozostanie ono bez odpowiedzi, możliwe jest wniesienie skargi do Komisji Europejskiej. Na razie nie podjęli jeszcze w tej sprawie decyzji.