Przymus pracy na stojąco, problemy z wodą dla spragnionych, praca ponad miarę – to wszystko w polskim Amazonie. Dotarliśmy do wyników kontroli PIP.
Pracownicy magazynów amerykańskiego giganta od miesięcy skarżą się na dramatyczne warunki zatrudnienia. Mówią o uszkodzeniach kręgosłupa, nieustannym monitoringu, kulcie wyników i wydajności.
– Walczymy o poprawę warunków pracy w Amazonie i bardzo liczymy na wsparcie rządzących, bo sytuacja pracowników tej firmy jest dramatyczna. To jeden z najgorszych dużych pracodawców w Polsce – potwierdza przewodniczący handlowej Solidarności Alfred Bujara.
W odpowiedzi na zarzuty Amazon zbadał obciążenie pracą fizyczną swoich pracowników. I wyszło mu, że wszystko jest w porządku. Sęk w tym, że pomiary przeprowadzone jeszcze raz przez Państwową Inspekcję Pracy – tym razem na prośbę związku zawodowego Amazon – wykazały zupełnie co innego.
Sprawą zainteresował się rząd Mateusza Morawieckiego. Firma odpowiada, że gdyby było tak źle, zatrudnieni dawno uciekliby do konkurencji
– Pierwszego dnia przyszłam do pracy, jak kazali, w sportowym obuwiu. Okazało się, że tenisówki to za mało. Już pod koniec dnia krwawiły mi stopy – opowiada Agata. Na wyleczenie ran nie ma czasu. Ci, którzy pracują przy przenoszeniu paczek, pokonują od kilkunastu do kilkudziesięciu kilometrów dziennie. Bez przystanków, bo cały czas stoi nad nimi lider sprawdzający wydajność. Liczy się tylko liczba przeniesionych paczek. Wydajność to słowo klucz.
Żetony
Dzienna zmiana zaczyna się od stand-up. Tak jest nazywane spotkanie z liderem zespołu, który mówi o celach na dany dzień. W gorących okresach, kiedy trzeba wyrabiać wyższe normy, może sięgnąć po swoje metody motywacyjne. Jedną z nich są złote karty, czyli bony o wartości 100 zł. – Są one schowane między paczkami. Dostaje je ten, kto pierwszy je znalazł. Wtedy zaczyna się wyścig, a normy, czyli liczba przeładowanych, sprawdzonych i wyładowanych paczek, szybują w górę – opowiada jedna z pracownic. Zachętą były też swg, plastikowe żetony. Za odpowiednią ich liczbę można było dostać jakiś gadżet – termos czy głośniki, najczęściej z logo Amazona.
Są też inne metody, jak wyścigi między magazynem poznańskim i wrocławskim. Informacja o wygranym, który pobił rekord w przeładowywaniu paczek, trafiała do wewnętrznej gazetki. Tyle jeśli chodzi o marchewki. Kijem był system adap. Dzięki skanerom można precyzyjnie sprawdzić liczbę przeniesionych, przeładowanych i nadanych paczek. Każdy z pracowników był monitorowany, czy spełnia wyznaczone normy. Zdarzało się, że między pracownikami przechadzali się liderzy czy menedżerowie. – Oj, pani Kasiu, coś kiepsko, wyrobiła pani na razie 60 proc. normy – mówili. Wtedy się przyspieszało.
Rating
Z normami, jak mówi Grzegorz Cisoń, przewodniczący Solidarności w Amazonie, zawsze było coś nie tak. Z jednej strony wisiały w hali, by każdy wiedział, ile musi wyciągnąć. Z drugiej – menedżer otrzymywał wytyczne, ile paczek ma być przerobionych danego dnia. Niekoniecznie były one spójne z oficjalnymi oczekiwaniami. Związki zawodowe zwracały się do pracodawcy, żeby pokazał, jak te wytyczne są właściwie liczone. Bezskutecznie.
Amazon tłumaczy, że każdy pracodawca ma wymagania dotyczące wydajności. „Nasze cele nie są ustalane z góry przez pracodawcę, ale de facto przez samych naszych pracowników. Sprawdzamy wyniki osiągnięte przez pracowników danego procesu w każdym centrum w okresie poprzedzających czterech tygodni, które stają się celami na kolejne cztery tygodnie. Oznacza to, że są okresy, w których cele są wyższe, ale i takie, w których spadają one do niższych poziomów” – wyjaśnia rzeczniczka firmy Marzena Więckowska. I dodaje, że jeżeli ktokolwiek ma problem z osiągnieciem celu, firma zapewnia mu bezpłatne szkolenia.
W ciągu nocy jeden człowiek opróżniał pięć 10-tonowych kontenerów
Julia, samotna matka, nie spełniała normy mimo takich
szkoleń. Czasem wyrabiała 98 proc., a czasem tylko 96 proc. normy. Dostawała nagany, a w końcu została zwolniona. Podobnie było z 70-letnim Jackiem, który zaczął pracę u amerykańskiego giganta dwa lata temu. Jak mówi, kiedy przestał wyrabiać normy, otrzymał wypowiedzenie. Rating nie jest bowiem dostosowany do wieku. – Bez względu na to, czy ktoś jest silnym 20-latkiem, czy jest na emeryturze, normy są te same – mówi Grzegorz Cisoń i dodaje, że pracownicy słyszeli w firmie, iż zróżnicowanie celów byłoby dyskryminacją.
Zwolnienia boi się również Paweł. Pracę rozpoczął trzy lata temu podczas
studiów. – Trafiłem do punktu rozładunkowego, to najcięższa fizyczna robota. Trzeba rozładować 10-tonowy kontener, w którym jest 500–600 paczek ważących od pięciu do 30 kg każda. Zdarzają się jednak takie po 50 czy 100 kg. W najgorętszych okresach zajmował się tym jeden człowiek. W ciągu jednej nocy musiał opróżnić pięć kontenerów. Jak się spieszyliśmy, w kilka osób rozładowywaliśmy 10 ton w kilkanaście minut – opowiada Paweł.
Liderzy mówili jasno: najważniejszy jest wynik. Wychodzenie do toalety czy picie wody – niemile widziane. Paweł szybko zaczął odczuwać bóle w kręgosłupie, ale uznał, że to normalne. W końcu ciężko pracował. Ale niedawno ból stał się tak dotkliwy, że wylądował na kilkumiesięcznym zwolnieniu. – Lekarz powiedział, że to efekt przeciążenia kręgosłupa i że grozi mi operacja, a nawet paraliż – opowiada.
Batonik
Weronika pracuje w Amazonie od zeszłego tygodnia. Fizyczna
praca jej nie przeszkadza, choć zdziwiły ją warunki. Pierwszego dnia usłyszała, że nie powinna chodzić do toalety poza przerwami – to obniży jej rating, bo spadnie jej wydajność. Drugiego dnia sprawdzała 10 paczek na godzinę. Menedżer poinformował, że po miesiącu norma powinna wzrosnąć do 25. – Pytałam kolegów, którzy są tu od miesięcy. Mówili, że utrzymanie takiego tempa na stałe jest niemożliwe – opowiada. I dodaje, że do toalety faktycznie nikt nie chodzi. Trudno jest też z wodą. Niby każdy dostaje butelkę, którą może sobie napełnić. Tyle że dojście do ujęcia wody na tak wielkiej hali to stracone minuty. Każda niewykorzystana minuta to spadek wydajności. Poza tym, jak się dużo pije, częściej trzeba iść do toalety i koło się zamyka.
– Picie ograniczyłem do minimum, bo za dużo czasu zajmowało dojście do toalety i spadała mi wydajność – mówi Paweł. Różnie bywa nie tylko z piciem, ale też jedzeniem. Półgodzinna przerwa nie zawsze wystarcza, zwłaszcza w gorącym okresie, jak wyprzedaże czy okresy przedświąteczne. Po pierwsze, wszędzie są kolejki. Trzeba się oznaczyć na liście, że się zeszło na przerwę, że się wyszło z hali po talerze i jedzenie. Samo przejście ze stanowiska pracy do stołówki trwa siedem minut. Amazon przekonuje jednak, że zapewnia komfortowe warunki pracy. – Nasi pracownicy mają swobodny dostęp do toalet i dystrybutorów z wodą rozłożonych równomiernie na terenie hali, a także w kantynach i licznych miejscach
odpoczynku. Naszym priorytetem jest pełna zgodność z prawem pracy i jeśli coś wymaga poprawy, poprawiamy to – twierdzi rzeczniczka.
Zespół
Sylwia chciała zostać menedżerem. Najpierw zaproponowano jej, żeby poznała, jak firma działa od środka. Pracowała dwa lata. W międzyczasie wysyłała wnioski o przeniesienie na wyższe stanowisko. Nie wie nawet, czy docierały tam, gdzie trzeba. W końcu powiedziano jej, że musi służyć przykładem: 100 proc. normy, żadnych spóźnień. Później zaczęły się prośby, żeby przyjechała o pół godziny wcześniej, została dłużej. Za nadgodziny płacili, ale odmowa była źle widziana. Sylwia wstawała o czwartej rano, a wychodziła z pracy po kilkunastu godzinach. Na ostatnim etapie była w dziale solve problem, czyli jeździła z laptopem, by rozwiązywać różne problemy. Nie taka waga paczki, pomylony adres. Wszystko na stojąco. Skończyła w szpitalu, obecnie jest na L4.
We wtorek podczas obrad Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” w Gdańsku, w których uczestniczył premier Mateusz Morawiecki i minister pracy Elżbieta Rafalska, przewodniczący handlowej Solidarności Alfred Bujara opowiedział o sytuacji w Amazonie i zwrócił się do
polityków o systemowe rozwiązanie problemu. – Walczymy o poprawę warunków pracy w Amazonie i bardzo liczymy na wsparcie rządzących, bo sytuacja pracowników tej firmy jest dramatyczna. To jeden z najgorszych dużych pracodawców w Polsce. Warunki pracy w magazynach tej firmy w naszym kraju są nieporównywalnie gorsze niż np. w Niemczech – mówi Bujara.
Ministerstwo Pracy pod koniec lipca zwróciło się do głównego inspektora pracy o podjęcie działań kontrolnych w centrach logistycznych Amazona. „Działania pracodawców naruszające przepisy prawa pracy lub warunki bhp budzą troskę ministra rodziny, pracy i polityki społecznej i nie spotykają się z jego aprobatą” – informuje biuro prasowe resortu. Firma ripostuje: „musielibyśmy zamknąć biznes, gdybyśmy na obecnym rynku pracy narzucali pracownikom cele, których nie są w stanie zrealizować”. I dodaje: „wszyscy by od nas odeszli do konkurencji, a przypominamy, że nasz zespół liczy 14 tys. stałych pracowników”.
Nie tylko w Polsce
Polska nie jest jedynym krajem, w którym pracownicy centrów logistycznych Amazona skarżą się na złe warunki pracy. Podobne zarzuty wysuwają zatrudnieni we Francji, w Hiszpanii, Niemczech, Wielkiej Brytanii i we Włoszech. Pracownicy w tych krajach często decydują się na akcje protestacyjne.
Tak jest w Niemczech, gdzie zatrudnieni przez Amazon domagają się podwyżek i lepszych warunków pracy. Ostatni protest miał miejsce 16 lipca w prime day, czyli dniu wyjątkowych promocji w serwisie. Również w kwietniu pracownicy dali o sobie znać samemu Jeffowi Bezosowi. Ponad 300 osób pikietowało przed siedzibą wydawnictwa Axel Springer, gdzie założyciel Amazona odbierał nagrodę za wkład w innowacje.
Protesty nad Renem organizuje druga co do wielkości centrala związkowa w Niemczech Ver.di (Zjednoczony Związek Zawodowy Sektora Usług).
Dwukrotnie pod egidą centrali związkowej o nazwie Komisje Robotnicze protestowali w tym roku również hiszpańscy pracownicy Amazona. Z kolei w Wielkiej Brytanii impulsem do protestu zorganizowanego przez centralę GMB stał się artykuł na portalu Business Insider, w którym opisano m.in. butelki z moczem poukrywane na magazynowych półkach. Sukcesem zakończyły się protesty organizowane we włoskim Castel San Giovanni m.in. przez Włoską Powszechną Konfederację Pracy. Związkowcom udało się wywalczyć nowe zapisy odnośnie do pracy nocnej. Ma być lepiej opłacana i dobrowolna.
Słabą renomę mają nie tylko magazyny firmy, ale też biura. W 2015 r. „New York Times” opublikował artykuł, z którego wyłaniał się obraz organizacji stawiającej na pierwszym miejscu efektywność, bez względu na koszt, jaki się z tym wiąże. 80-godzinne tygodnie pracy, korespondencja elektroniczna, na którą trzeba odpowiedzieć w środku nocy, duża rotacja kadr. Bezos w reakcji na artykuł powiedział, że nie opisuje on „firmy, którą zna”, i zachęcił pracowników do zgłaszania nieprawidłowości działowi zarządzania zasobami ludzkimi. „Trzeba być szalonym, żeby zostać w takiej firmie jak ta, którą opisał »NYT«. Ja bym odszedł na pewno” – napisał w liście do pracowników.
Amazon należał również do koalicji firm, które doprowadziły do uchylenia podatku na walkę z bezdomnością w Seattle. Rada miasta wprowadziła daninę płatną od liczby pracowników, w wysokości 275 dol. od osoby. Miały ją płacić firmy z siedzibą w mieście i dochodem wyższym niż 20 mln dol. Amazon, zatrudniający w Seattle 45 tys. osób, byłby głównym płatnikiem nowego podatku. Amazon nie lobbował jednak za uchyleniem podatku sam. W koalicji znalazła się również sieć kawiarni Starbucks.