Rośnie liczba firm, które zatrudniają, i tych, które w najbliższym czasie zatrudnią pracowników 50+. Powód jest oczywisty: brakuje rąk do pracy. Poza tym przedsiębiorcy zaczynają doceniać starszych za ich dyspozycyjność i większe przywiązanie do zajmowanego stanowiska.
Ale osoby po 50. mają jeszcze coś, czego brakuje młodszym. Stoi za nimi państwo gwarantujące preferencje dla firm, które zechcą ich zatrudnić. Brak składek na Fundusz Pracy, zwolnienie z wpłat na Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, krótszy czas wypłaty wynagrodzenia chorobowego i co najważniejsze – dofinansowanie do wynagrodzenia takiego pracownika. Dużo? A jakże. Nie dziwi zatem narracja publicznych służb zatrudnienia, że do zmiany sytuacji 50-latków na rynku pracy przyczyniła się także reforma urzędów pracy z 2014 r. Oprócz modyfikacji sposobu obsługi osób bezrobotnych i pracodawców wprowadziła ona bowiem również wiele nowych instrumentów, z których część była lub nadal jest adresowana do osób 50+. Pierwotnie to właśnie dla pracowników powyżej 45. roku życia przeznaczone były szkolenia z Krajowego Funduszu Szkoleniowego, dzięki którym mogli oni aktualizować swoje umiejętności. Ponadto to właśnie nowelizacja przepisów z 2014 r. dała firmom m.in. możliwość pozyskania specjalnych dofinansowań do wynagrodzeń pracowników 50+.
Dziś barierą w podjęciu współpracy z nimi nie jest już nawet rychłe wejście w okres ochrony przedemerytalnej, co wcześniej było przecież jednym z czynników najbardziej zniechęcających przedsiębiorców do zatrudniania osób z tej grupy wiekowej. Jak to się mówi, „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. A ten z perspektywy pracodawcy na rynku pracy nie wygląda teraz najlepiej. Otwierając jednak drzwi dla pracowników 50+, warto przy okazji otworzyć te do urzędu pracy. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. A dowodem na to będą wymierne korzyści.

ZAINTERESOWAŁ CIĘ TEN TEMAT? CZYTAJ WIĘCEJ W TYGODNIKU GAZETA PRAWNA >>>