Druga tura rozmów ze związkami zawodowymi przeprowadzona od poniedziałku do środy nie przyniosła porozumienia. Związki chcą 700 zł podwyżki brutto.
Prezes ZUS w rozmowie z PAP przypomniała, że Zakład czeka w ostatnim kwartale tego roku ogromne wyzwanie w postaci obniżenia wieku emerytalnego i tym samym przynajmniej dwukrotnie większego napływu wniosków, które trzeba będzie obsłużyć. Podkreśliła, że oprócz puli 150 zł brutto na podwyżki, ma osobne środki na zadania związane ze wzmożoną pracą w tym okresie.
"Na obsługę tych dodatkowych wniosków w różnej formie są zapewnione pieniądze. Mamy świadomość, że jest to dodatkowa praca, często w nadgodzinach. Szacujemy teraz jej wartość" - podkreśliła.
"W negocjacjach zapewniliśmy związkowców o tym, czego się domagali - o utrzymaniu do 31 marca 2017 r. stanu zatrudnienia w ZUS, utrzymaniu obecnej sieci i struktury placówek oraz obecnych warunków pracy i płacy. Potwierdziliśmy też kwestię uzgadniania czasu pracy w oparciu o regulamin pracy Zakładu" - powiedziała PAP prof. Uścińska.
Wobec braku porozumienia zgodnie z regułami sporu zbiorowego strony skorzystają teraz z pomocy mediatora. Rozbieżne w sporze w ZUS pozostają: kwota podwyżek i możliwość wydłużenia pracy placówek w związku ze zwiększonymi potrzebami obsługi osób składających wnioski po obniżeniu wieku emerytalnego.
Prof. Uścińska powiedziała w rozmowie z PAP, że liczyła na porozumienie i bardzo żałuje, że nie udało się go osiągnąć. "Oczywistym prawem organizacji związkowych jest stawiać żądania, ale obowiązkiem zarządu Zakładu jest zapewnić bieżącą, sprawną obsługę naszych klientów i właściwe wynagrodzenie pracownikom – oczywiście w ramach przyznanego Zakładowi przez parlament budżetu" - mówiła w środę PAP.
Przypomniała, że zaraz po objęciu stanowiska prezesa deklarowała, że zależy jej na poprawie warunków pracy osób zatrudnionych w Zakładzie, w tym na podwyżce dość niskich wynagrodzeń, które odbiegają od przeciętnego wynagrodzenia w kraju. Zaznaczyła jednak, że nie ma swobody kształtowania funduszu wynagrodzeń.
"Udało nam się z oszczędności uzyskać ok. 100 mln zł. Nie mam obecnie możliwości większego ruchu finansowego i chciałabym, by strona związkowa to zrozumiała" - podkreśliła Uścińska. "Nie oznacza to, że zrezygnowałam z podejmowania wysiłku, którego celem jest podniesienie wynagrodzeń pracowników" – zapewniła prezes.
Jak podkreśliła, naturalne jest, że związki zabiegają o podwyżkę wynagrodzeń. "Taka jest ich rola i obowiązek. W pełni to rozumiem, ale budżet Zakładu jest wpisany w budżet państwa i uchwalany przez Parlament. Niestety w ostatnich latach odpis na działalność ZUS, w przeciwieństwie do liczby zadań, nie rósł - podkreśliła.
"Zabiegałam i zabiegam o zwiększenie środków na wynagrodzenia w Zakładzie" - powiedziała PAP prezes ZUS.
Zaznaczyła, że deklarowana podwyżka 150 zł brutto na etat, która mogłaby być wprowadzona do 30 czerwca, z wyrównaniem od 1 stycznia 2017 r., to wynik przesunięć wewnątrz budżetu ZUS, w związku z oszczędnościami poczynionymi na informatyce. "Możliwe było przesunięcie takich środków - w uzgodnieniu z minister rodziny i pracy oraz ministrem finansów - do funduszu wynagrodzeń" - wyjaśniła.
Przyznała, że przeciętne zasadnicze wynagrodzenia w Zakładzie to 3,3 tys. zł brutto, co odbiega zdecydowanie od wynagrodzeń zarówno w instytucjach komercyjnych, jak i publicznych. "Największym problemem jest to, że ponad 60 proc. zatrudnionych mieści się w tym dolnym przedziale - od minimalnego do przeciętnego wynagrodzenia" - wyjaśniła PAP prof. Uścińska.
"To wynagrodzenie jest naprawdę niskie i dobrze by było, aby stopniowo się poprawiało. Natomiast musi być to decyzja w zakresie budżetu państwa - prezes zakładu nie ma tu większych możliwości działania" - przypomniała prezes.
"Średnio po 150 zł, to tyle ile w ubiegłym roku" - powiedziała. "Nie jest to dużo, ale nie mamy więcej środków" - dodała.
Zaznaczyła, że pieniądze, które zostały przesunięte w wewnętrznym budżecie, są do rozdziału we współpracy właśnie ze związkami zawodowymi podczas negocjacji. "Staram się cały czas o wyższe środki" - zapewniła.
Jak mówiła, w ZUS trwają organizacyjne i instytucjonalne prace nad określeniem poziomu finansowania poszczególnych stanowisk pracy i przypisania im konkretnych zadań, czyli tzw. wartościowanie. "Da się to wystandaryzować i da się określić konkretne nakłady, w każdym oddziale, na poszczególne stanowiska. Daje to też podstawę do obiektywnej oceny pracy" - podkreśliła.
1 października ustawowy wiek emerytalny ulegnie obniżeniu z obecnych 67 lat do 60 lat dla kobiet i 65 - dla mężczyzn. ZUS obliczył, że prawo do emerytury do końca roku uzyska dodatkowe 330 tys. osób. Zakład zatrudnia w centrali i 43 oddziałach ok. 45 tys. pracowników.