Najmniej zarabiający dostaną w przyszłym roku co najmniej 49 zł podwyżki. Wiele wskazuje, że będzie to jeszcze wyższa kwota. O to powalczą związki zawodowe.
W tym tygodniu ruszają prace nad ustaleniem przyszłorocznego wynagrodzenia minimalnego. Najpierw rząd przedstawi partnerom społecznym prognozy makroekonomiczne, które umożliwią ustalenie minimalnej, wymaganej przepisami podwyżki najniższej płacy (do 10 maja). Jeśli będą zbieżne z tymi zawartymi w aktualizacji programu konwergencji na lata 2017–2020, to minimalna płaca dla pracowników będzie musiała wzrosnąć co najmniej o 49 zł (do 2049 zł), a dla zleceniobiorców i samozatrudnionych – o 30 gr na godzinę (do 13,30 zł; w praktyce w skali miesiąca podwyżka ta też będzie wynosić ok. 50 zł przy pracy w pełnym wymiarze godzin). Tak wynika z wyliczeń Pracodawców RP. Omawiane dane będą podstawą do opracowania własnych propozycji podwyżek przedstawianych przez związki zawodowe i zrzeszenia firm. Te pierwsze już zapowiadają, że powalczą o wyższy wzrost najniższego wynagrodzenia.
Kuć żelazo
– Będziemy starali się wypracować wspólną propozycję central związkowych w tej sprawie. Minimalna podwyżka gwarantowana przepisami – jeśli potwierdzą się prognozy makroekonomiczne – nie jest zadowalająca – tłumaczy Marek Lewandowski, rzecznik Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.
Związki mogą przedstawić kilka ważnych argumentów, które przemawiają za wyższym wzrostem płacowego minimum. Jednym z nich jest sytuacja na rynku pracy – stopa bezrobocia jest najniższa od czasów transformacji gospodarczej (w marcu wyniosła 8,1 proc.). Coraz dotkliwszym problemem jest brak rąk do pracy, więc – zdaniem związkowców – nieuzasadnione byłyby obawy, że znacząca podwyżka minimalnego wynagrodzenia oznaczałaby cięcia etatów w firmach. Kolejnym powodem jest inflacja (2,2 proc. w lutym, 2 proc. w marcu – rok do roku; prognoza na poziomie 2,3 proc. w 2018 r.).
– Rosną koszty utrzymania gospodarstw domowych, więc realny wzrost wynagrodzeń powinien być znaczący. Nie satysfakcjonuje nas minimalna podwyżka najniższej płacy. Musi być ona adekwatna do aktualnej sytuacji ekonomicznej – tłumaczy Norbert Kusiak, dyrektor wydziału polityki gospodarczej i funduszy strukturalnych OPZZ.
Jednocześnie związki mogą być ośmielone ubiegłorocznymi decyzjami rządu w sprawie płacy minimalnej. Ostatecznie przyjął on kwotę 2 tys. zł (podwyżka o 150 zł w porównaniu z 2016 r.), a więc wyższą nie tylko od propozycji przedstawianej przez pracodawców, ale nawet od tej forsowanej wspólnie przez związki zawodowe (domagały się one podwyżki do 1970 zł). Może to wpłynąć na tegoroczną taktykę negocjacyjną. Dodatkowo reprezentacja pracowników przypomina o swoim odwiecznym postulacie w sprawie płacowego minimum.
Zmiany w najniższym wynagrodzeniu / Dziennik Gazeta Prawna
– Powinno ono być tak ustalane, aby docelowo osiągnęło pułap połowy przeciętnego wynagrodzenia – zauważa Marek Lewandowski.
Jeśli poziom ten miałby być osiągnięty już w przyszłym roku, podwyżka minimalnej płacy musiałaby oscylować (zgodnie z prognozami) w granicach 200 zł. Wydaje się to mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe (biorąc pod uwagę wysokość ubiegłorocznej podwyżki; tegoroczna płaca minimalna stanowi 47 proc. przeciętnej prognozowanej na ten rok).
Nie tak prędko
Tradycyjnie znacznie bardziej sceptyczne opinie w sprawie podwyżki wyrażają pracodawcy. Podkreślają – podobnie jak centrale związkowe – że nie są gotowe jeszcze oficjalne propozycje w tej sprawie (partnerzy społeczni czekają na wspomniane prognozy makroekonomiczne). Jednak inaczej niż związkowcy oceniają warunki, w jakich zapada decyzja o wysokości ustawowego minimum.
– Bezrobocie jest niskie, ale prawdziwym problemem jest niska aktywność zawodowa. Spośród 31,5 mln dorosłych Polaków pracuje tylko 16,3 mln osób. Znacząca podwyżka minimalnego wynagrodzenia utrudniłaby ich aktywizację, bo eliminuje z rynku osoby o najniższych kwalifikacjach i niskim etosie pracy – wyjaśnia Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Podkreśla, że problemy z zatrudnieniem miałyby przede wszystkim mikrofirmy (bo oferują niższe wynagrodzenia), lokalne rynki pracy z utrzymującym się wciąż wyższym poziomem bezrobocia oraz słabiej wynagradzane branże (np. hotelarstwo i turystyka). Podobne opinie pracodawców dotyczą inflacji.
– Nie jest ona bardzo wysoka i nic nie wskazuje na to, aby wymknęła się spod kontroli. Jednocześnie trzeba przypomnieć, że w poprzednich latach prognozowano wyższy niż w rzeczywistości poziom cen towarów i usług, co przekładało się na szybszy wzrost płacowego minimum – tłumaczy Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP.
Zdaniem firm te argumenty przemawiają za umiarkowaną podwyżką najniższego wynagrodzenia. Przedstawiciele ich zrzeszeń przypominają, że zazwyczaj postulują wzrost o ustawowe minimum.
– Podwyżka o prognozowane 50–60 zł wydaje się optymalna. Byłaby adekwatna do wzrostu wydajności pracy w Polsce, a to oznaczałoby, że krajowe firmy nie będą tracić na konkurencyjności – podsumowuje Jeremi Mordasewicz.
Na uzgodnienie wspólnej propozycji wysokości przyszłorocznej płacy minimalnej partnerzy społeczni będą mieć 10 dni (od momentu otrzymania prognoz makroekonomicznych). Jeśli nie dojdzie do konsensusu, pracodawcy i związki przedstawią odrębne stanowiska. Rząd musi wskazać swoją propozycję do 15 czerwca.