W czasach kryzysu niektóre sklepy i sieci handlowe kuszą obniżkami cen już przed świętami, licząc na nasze wzmożone zainteresowanie sprawunkami zwane też szałem przedświątecznych zakupów. W taki szał, jak sama przyznaje, wpadła pani Aleksandra, która wybrała się w ostatni weekend na zakupy do dużego centrum handlowego wyprzedającego końcówki serii.
Skusiła ją reklama w autobusie: „– 50 proc”. Myślała, że wszystko będzie o połowę tańsze, ale na miejscu odniosła wrażenie, że ceny nie różniły się specjalnie od tych na co dzień.
Kupiła jednak prezenty, ale w domu odkryła, że termin przydatności do spożycia szwajcarskich czekoladek dla teściowej minął dzień przed zakupem, rękawiczki dla męża mogłyby być o numer większe, a ozdobna laska dla teścia...
Pani Aleksandra doszła do wniosku, że to chyba nie jest dobry pomysł, starszy pan może się obrazić. – Czy jednak mogę zwrócić te przedmioty? – zastanawia się kobieta. – Przecież kupiłam je na wyprzedaży. Wszystkie miały wywieszki, że cena jest obniżona, choć wcale tanie nie były – dodaje.
Pani Aleksandra, jak wielu z nas, dała się złapać na wyprzedażowy haczyk. Sama deklaracja sklepu, że sprzedaje towary po obniżonych cenach, to za mało. Zawsze warto porównać ceny podobnych towarów w różnych sklepach, bo może się okazać, że to samo bez „wyprzedaży” kupimy taniej niż po „okazyjnej” cenie.
Zawsze też warto zadać sobie pytanie, czy rzecz, którą wkładamy do koszyka, jest nam naprawdę potrzebna.
Szukając odpowiedzi na swoje pytania, pani Aleksandra trafiła w internecie na dowcipnie sformułowane przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów trzy grzechy główne, jakie popełniają sprzedawcy podczas sezonowych wyprzedaży. Obiecała sobie, że już teraz wędrując między sklepami w handlowej galerii, cały czas będzie mieć je na uwadze. A są to:
● Pycha, która przejawia się w przekonywaniu klienta, że proponowane promocje są dla niego najatrakcyjniejsze, że musi się spieszyć, bo to ostatnie dni wyprzedaży. Wywieszki i billboardy często informują o korzystnych warunkach wyprzedaży sezonowej dotyczącej całego asortymentu w sklepie. Tymczasem w praktyce tylko część towaru jest objęta promocją.
● Chciwość, która przejawia się tym, że sprzedawcy podają często zawyżone, nieprawdziwe ceny sprzed wyprzedaży lub pod szyldem promocji oferują towary po cenie identycznej jak do tej pory.
● Nieumiarkowanie, które przejawia się w istnieniu różnic w cenach podanych przy towarze z cenami zakodowanymi w kasie, czytniku oraz w gazetkach reklamowych.
Co jednak ma zrobić pani Aleksandra ze swoimi nieudanymi zakupami? Z każdym powinna postąpić nieco inaczej: czekoladki może reklamować, bo sprzedawanie towarów, których data przydatności minęła, jest niedopuszczalne.
Za ciasne rękawiczki może wymienić na większe; sprzedawca powinien się zgodzić, zwłaszcza jeśli wcześniej z nim to uzgodniła i jeśli większy rozmiar będzie jeszcze w asortymencie sklepu. Natomiast kwestia laski dla teścia jest nieco kłopotliwa.
Właściwie nie ma żadnego powodu, by sprzedawca przyjął ją z powrotem. Ale jeśli wykaże dobrą wolę, oczywiście może to zrobić.

Dziesięć przestróg, czyli o czym trzeba pamiętać

● Nie ma takiego prawa, które nakazywałoby sprzedawcy przyjąć towar, który kupiliśmy, a po niewczasie doszliśmy do wniosku, że nie jest nam potrzebny lub że przestał nam się podobać. Sprzedawca ma prawo odmówić przyjęcia towaru i zwrócenia pieniędzy.
● Paragon lub faktura, czyli dokumenty potwierdzające zakup, są podstawą dochodzenia roszczeń w przypadku sporu z przedsiębiorcą. Paragon powinniśmy dostać także od sprzedawcy na bazarze.
● Jeśli kupiliśmy wadliwy produkt, przysługuje nam prawo do reklamacji. Sprzedawca odpowiada za zgodność towaru z umową przez dwa lata. Reklamację składamy w sklepie – najlepiej na piśmie.
● Jeśli do kupionego towaru dołączona jest gwarancja producenta, możemy z niej skorzystać; mamy wtedy do wyboru: albo dochodzić roszczeń od sprzedawcy, albo od producenta, zależy, co jest dla nas korzystniejsze.
● Jeżeli towar został przeceniony z powodu jakiejś wady, a my zostaliśmy o tym poinformowani, nie mamy prawa do reklamacji z tego powodu. Możemy go jednak reklamować, jeśli ujawni się inna wada.
● Cena podana na półce lub na metce jest obowiązującą. W związku z tym mamy prawo kupić produkt po tej właśnie cenie, nawet jeśli w kasie wyświetli się inna kwota.
● Upłynięcie terminu przydatności do spożycia wyklucza sprzedaż; takiego towaru nie można sprzedawać nawet po obniżonej cenie.
● W ciągu 10 dni mamy prawo zwrócić bez podania przyczyny towar kupiony poza siedzibą firmy: od akwizytora, na ulicy, przez internet (także na internetowych wyprzedażach).
● Aby zwrócić towar kupiony na odległość, wystarczy odesłać go sprzedawcy i złożyć oświadczenie o odstąpieniu od umowy; wzór takiego pisma każdy sprzedawca powinien dołączyć do umowy zawartej na odległość lub opublikować na stronie swojego sklepu.
● Do każdego sklepu wchodźmy z listą zakupów. Nie dajmy się ponieść szałowi zakupów i magii wyprzedaży.

Podstawa prawna
Art. 1–16 ustawy z 2 marca 2000 r. o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny (t.j. Dz.U. z 2012 r., poz. 1225).
Art. 4–13 ustawy z 27 lipca 2002 r. o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz o zmianie kodeksu cywilnego (Dz.U. z 2002 r. nr 141, poz. 1176 ze zm.).



ikona lupy />
Artur Kosim, z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów
To, czy możemy reklamować towar, który został przeceniony, zależy od powodów przeceny. Najczęściej dotyczy ona towaru pełnowartościowego, z którego zbyciem sprzedawca ma problem (przykładem są wyprzedaże posezonowe).
Wówczas przysługują nam takie same uprawnienia, jak w przypadku towaru, który przeceniony nie był. Może się jednak zdarzyć, że sprzedawca obniży cenę, ponieważ towar ma określoną wadę, o której przy dokonywaniu zakupu zostaniemy poinformowani.
W takiej sytuacji możliwość składania reklamacji jest – w odniesieniu do tej konkretnej wady – niemożliwa. Sprzedawca nie musi natomiast przyjmować zwrotu towaru kupionego pochopnie. Zależy to wyłącznie od jego dobrej woli.
Nie możemy zwrócić do sklepu towaru tylko dlatego, że przestał nam się podobać. Zgodnie z prawem sprzedawca może odmówić przyjęcia towaru bez wad. Nie istnieją natomiast przeszkody, aby sprzedawca – mimo że nie ma takiego obowiązku – uwzględnił prośbę klienta.
W niektórych sklepach (szczególnie tych, którym zależy na przywiązaniu kupujących do marki) wewnętrznymi regulaminami wprowadzono prawo do zwrotu towaru bez wad i jest to dobry gest w stosunku do klientów. Inaczej jest, gdy kupujemy coś poza lokalem przedsiębiorstwa (na przykład zakup od akwizytora) lub na podstawie umowy zawartej na odległość (na przykład z katalogu wysyłkowego lub przez internet).
Wówczas przysługuje nam prawo rezygnacji z towaru bez podania przyczyn w terminie 10 dni od zawarcia umowy.
Wystarczy złożyć (na przykład wysłać listem poleconym) oświadczenie na piśmie. W takiej sytuacji sprzedawca ma obowiązek niezwłocznie (a maksymalnie w ciągu 14 dni) zwrócić całą zapłaconą przez nas kwotę wraz z ustawowymi odsetkami.