Korzystający z internetu będą mieli większą gwarancję, że dostają taką prędkość, za jaką zapłacili. Zmniejszy się też ryzyko zawyżonych rachunków za korzystanie ze smartfonów.
Jak walczyć i szybkość internetu / DGP
Nowe uprawnienia konsumentów wynikają z uchwalonej w piątek przez Sejm dużej nowelizacji ustawy – Prawo telekomunikacyjne. Prace nad nią zajęły sporo czasu, w ich trakcie projekt został przejęty od Ministerstwa Infrastruktury przez nowopowstały resort administracji i cyfryzacji.
Mocno też ewoluowały poszczególne zapisy, do czego częściowo przyczynił się także DGP, ostrzegając, że w pierwotnym kształcie mogą one zmuszać dostawców internetu do inwigilowania swych klientów i gromadzenia danych na temat ich aktywności w sieci – na wypadek ewentualnych reklamacji.

Pierwsze przymiarki

Do przygotowania nowego prawa skłoniły rząd częste skargi użytkowników internetu, że chociaż w ofercie mowa np. o 100 mb/s, to w praktyce osiągana prędkość jest kilkanaście razy mniejsza. Początkowo proponowano wprowadzenie obligatoryjnego wskazywania minimalnej prędkości. Jeśli rzeczywista byłaby niższa o 90 proc. od deklarowanej, klient nie musiałby płacić rachunku.
Po przejęciu projektu przez MAiC zmodyfikowano te zapisy. Dostawcy nadal mieli podawać wiele informacji, w tym m.in. „prędkość transmisji danych do i od abonenta w kilobajtach na sekundę”. Gdyby jakość świadczonych usług była niezadowalająca, klienci mieli móc domagać się odszkodowania. Branża operatorów ostrzegała jednak, że w tej sytuacji będzie zmuszona magazynować dokładne dane na temat ruchu generowanego przez użytkowników.
– Jeśli mamy uwzględniać ewentualne reklamacje, to musimy mieć możliwość sprawdzenia, czy rzeczywiście nastąpił spadek prędkości transmisji i czym był spowodowany – mówił na łamach DGP Eugeniusz Gaca z zarządu Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji.

Metoda będzie znana

Po naszej publikacji MAiC zmienił projekt. Ostatecznie przyjęto mechanizm, zgodnie z którym przedsiębiorcy nie będą mieli obowiązku wskazywania prędkości transmisji danych.
– To z pewnością rozwiązanie mniej korzystne dla abonentów. Wprowadzenie informacji na temat prędkości łącza internetowego jako elementu umowy z operatorem bardziej wzmocniłoby pozycję abonenta z prawnego punktu widzenia – ocenia Małgorzata Badowska, radca prawny w Kancelarii GESSEL.
Mimo wszystko nowela będzie lepiej chronić interesy konsumentów. Jeśli bowiem dostawcy pochwalą się osiąganą przez siebie prędkością (np. w reklamie telewizyjnej czy ulotkach), to będą musieli poinformować Urząd Komunikacji Elektronicznej o stosowanej metodzie pomiaru (art. 62a znowelizowanej ustawy). Dzięki temu regulator będzie mógł zweryfikować jakość świadczonych usług.

Przeniesienie numeru ma zająć nie więcej niż jeden dzień roboczy

– To zmiana istotna dla standaryzacji i możliwości porównania usług w zakresie dostępu do internetu. Od tej pory będzie możliwe uzyskanie przejrzystych informacji o parametrach jakościowych usługi. Dotychczas podawanych przez dostawców maksymalnych prędkości w praktyce nie można było weryfikować – ocenia Paweł Tyniec, adwokat z kancelarii G. Tyniec P. Tyniec A. Kostrz i Wspólnicy.
Prawnicy zwracają jednak uwagę, że skuteczność tych przepisów będzie zależała przede wszystkim od prezesa UKE.
– Warunki, w jakich będzie on działał, w szczególności konieczność przeprowadzenia kilku kolejnych postępowań, nie będą tego procesu ułatwiać – mówi Artur Salbert, radca prawny w zespole prawa konkurencji kancelarii Wierzbowski Eversheds.
– Na żądanie prezesa UKE dostawca będzie obowiązany przedstawić metodę pomiaru prędkości transmisji danych. Prezes UKE będzie mógł wyrazić zgodę na stosowaną metodę lub zgłosić sprzeciw, jednocześnie nakładając obowiązek stosowania określonej metody. Jeżeli badanie wykaże, że stosowana przez dostawcę metoda pomiaru nie odpowiada tej wcześniej zatwierdzonej lub ustalonej, prezes UKE będzie mógł wydać decyzję nakładającą obowiązek dostosowania prędkości transmisji danych. Dopiero niewykonanie tej ostatniej decyzji zagrożone będzie karą pieniężną – wyjaśnia.
W wyjątkowych sytuacjach prezes UKE będzie mógł zobowiązać przedsiębiorcę telekomunikacyjnego do zapewniania określonych wymagań jakościowych (w tym minimalnej prędkości). Decyzja taka będzie jednak wymagała wcześniejszych konsultacji z Komisją Europejską.



Krótsze umowy

Nowelizacja nakłada na przedsiębiorców telekomunikacyjnych wiele nowych obowiązków wobec konsumentów.
– Zgodnie z założeniami ma przynieść abonentom wiele korzyści. Należą do nich niewątpliwie takie rozwiązania, jak umożliwienie zawierania drogą elektroniczną umów o świadczenie usług telekomunikacyjnych czy też ustalenie maksymalnego okresu ich obowiązywania. Korzystną, bo zapobiegającą niemiłym niespodziankom przy uiszczaniu rachunku, jest proponowany obowiązek poinformowania użytkownika internetu mobilnego o przekroczeniu limitu transferu danych – zauważa Małgorzata Badowska.
Dotyczy to przede wszystkim użytkowników smarfonów. Niektórzy z nich nie mają bowiem świadomości, że łączą się one z internetem i pobierają dane. Później przychodzi im płacić słone rachunki. Po wejściu w życie noweli operatorzy będą zobowiązani do natychmiastowego informowania o przekroczeniu wykupionego pakietu (art. 63a). Dzięki temu użytkownik będzie wiedział, że dalsze pobieranie danych będzie oznaczać dodatkowe koszty.
– Obowiązek ten będzie jednak ciążył na przedsiębiorcach dopiero po upływie 6 miesięcy od ogłoszenia ustawy w Dzienniku Ustaw – zwraca uwagę Artur Salbert.
Umowy telekomunikacyjnej z konsumentami będą też zawierane na krótszy czas.
– Początkowy okres obowiązywania umowy nie będzie mógł być dłuższy niż 24 miesiące. Dzisiaj często spotyka się oferty zawarcia umowy na 36 miesięcy. Jeszcze istotniejszą zmianą jest wprowadzenie obowiązku zapewnienia użytkownikowi końcowemu możliwości zawarcia umowy również na okres nie dłuższy niż 12 miesięcy – tłumaczy Paweł Tyniec.
– Jest to o tyle istotne, że oferty usług telekomunikacyjnych dynamicznie się zmieniają, wobec czego umowa zawarta na długi czas staje się niekorzystna w porównaniu z innymi ofertami dostępnymi na rynku – dodaje.
Klientów często zmieniających sieci zainteresuje skrócenie czasu na przeniesienie numeru. Ma to zajmować nie dłużej niż jeden dzień roboczy (art. 71b). Jeśli operator nie zdąży, będzie musiał się liczyć z koniecznością zapłaty odszkodowania.

Mniej inwigilacji

Podczas konsultacji społecznych spore kontrowersje wzbudziła kwestia cookies, którą również uregulowano w zmienionej ustawie. Chodzi o małe pliki, które często bez wiedzy użytkownika są instalowane w komputerze i pozwalają śledzić, na jakie strony wchodzą korzystający z niego internauci. Dzięki temu firmy mogą później dostosowywać reklamy oglądane przez danego użytkownika do jego zainteresowań.
Początkowo projekt zakładał obowiązek uzyskiwania zgody na instalację cookies. Wywołało to spore oburzenie branży internetowej. Ostatecznie przepisy mówią, że zgoda może być dorozumiana.
– Podobnie do rozwiązań przyjętych w kilku państwach członkowskich przewidują możliwość wyrażenia zgody przez użytkownika na przetwarzanie cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub usługi – wyjaśnia Artur Koziołek, rzecznik prasowy MAiC.
Brak akceptacji dla cookies wymaga jednak aktywności użytkownika, gdyż zdecydowana większość przeglądarek ma domyślnie włączoną zgodę na ich instalowanie. Co ciekawe, gdy Microsoft oświadczył, że w najnowszej wersji przeglądarki Internet Explorer zostaną one wyłączone (ma automatycznie uznawać standard Do Not Track, zakazujący śledzenia użytkownika) przez branżę przeszła fala krytyki.
Stowarzyszenie Narodowych Reklamodawców, organizacja zrzeszająca takie firmy jak McDonald,s, Coca-Cola czy Procter & Gamble, opublikowało list otwarty, nawołując, by opcja Do Not Track była domyślnie wyłączona.
Nowelizacja nakłada na przedsiębiorców wykorzystujących cookies obowiązek powiadamiania o celu przechowywania danych, sposobach korzystania z ich zawartości, okresie i nazwie podmiotu przetwarzającego dane oraz wreszcie o możliwości określenia przez użytkownika warunków poprzez ustawienia przeglądarki.
Nowelizacja skraca też o połowę okres retencji danych telekomunikacyjnych. Operatorzy będą przechowywać billingi, do których dostępu mogą zażądać służby, przez 12, a nie jak to jest dzisiaj 24 miesiące. To jednak dopiero początek zmian w tym zakresie. Trwają bowiem prace nad założeniami ustawy, która ma wprowadzić zasadę, że billingi mogą być wykorzystywane jedynie do ścigania poważniejszych przestępstw.

Etap legislacyjny
Czeka na podpis prezydenta