W sobotę odbędą się egzaminy wstępne na aplikację radcowską. Ile osób w tym roku planuje wziąć udział w egzaminach?

Wpłynęło ponad 2600 zgłoszeń. To liczba nieco mniejsza niż w latach ubiegłych. W 2024 r. było to ok. 2800 osób. Można powiedzieć, że liczba kandydatów w ostatnich latach ustabilizowała się na dość stałym poziomie.

A jak wyglądała zdawalność w latach poprzednich? Czy wielu kandydatów kończyło pomyślnie egzaminy wstępne, a następnie samą aplikację?

Średnia zdawalność z ostatnich kilkunastu lat, czyli odkąd egzaminy wstępne organizuje Ministerstwo Sprawiedliwości, wynosi czterdzieści kilka procent, można powiedzieć, że zbliża się do 50 proc. Dla przykładu: w 2022 r. zdało 41 proc. kandydatów, w 2023 r. – 60 proc., a w 2024 r. prawie 74 proc. uzyskało wynik pozytywny. Z roku na rok jest coraz lepiej.

Z czego wynikają aż tak duże dysproporcje w zdawalności?

Generalnie poziom trudności i rodzaj pytań są co roku podobne. Osoby przygotowujące się do egzaminu wiedzą, czego mogą się spodziewać, a tym samym lepiej do niego przygotować. Stąd też w ostatnich latach wyniki były lepsze. Zobaczymy, jak będzie w tym roku.

W ilu miejscach w Polsce będą przeprowadzane egzaminy radcowskie i gdzie zgłasza się najwięcej kandydatów?

Egzaminy odbywają się niemal we wszystkich izbach – w tym roku będzie ich 18, przy czym komisje w Koszalinie i Gdańsku połączono. Najwięcej kandydatów zgłasza się w dużych miastach, gdzie są uczelnie prawnicze – tam liczby idą w setki. Ale są też mniejsze izby, gdzie startuje kilkadziesiąt osób, co daje bardziej kameralny charakter aplikacji.

Jaka jest opłata za egzamin wstępny w tym roku? Czy zmieniła się w stosunku do poprzedniego?

W tym roku opłata za egzamin wstępny na aplikację pozostaje na podobnym poziomie co w roku ubiegłym i wynosi 1125 zł. Za decyzję w sprawie wpisu na listę aplikantów radcowskich uiszcza się opłatę w wysokości 10 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę, czyli obecnie jest to 466,60 zł.

Czy jeśli chodzi o test pisemny, zasady jego przeprowadzania zmieniały się w ostatnich latach?

Nie, zasady są stałe. Zawsze jest 150 pytań, na które tylko jedna odpowiedź jest prawidłowa. Forma testowa ma swoje wady i budzi pewne zastrzeżenia. Marzymy o tym, aby egzamin był uzupełniony o część ustną, która lepiej weryfikowałaby umiejętności kandydata. W testach jedni kandydaci świetnie sobie radzą, ale mają trudności w rozmowie, a inni odwrotnie. Ale test ma też dużą zaletę, zapewnia równość i jednolitość egzaminu w całej Polsce. Wszędzie jest tak samo, więc nikt nie może powiedzieć, że gdzieś było łatwiej, a gdzieś trudniej.

Czy podejmowaliście jako samorząd działania w kierunku przywrócenia egzaminu ustnego?

To raczej postulat niż realny projekt. Na razie nie ma żadnych prac legislacyjnych w tym zakresie. Dyskusja trwa, szczególnie w rozmowach z dziekanami wydziałów prawa.

Na początku października organizujemy na Uniwersytecie Szczecińskim dużą konferencję z udziałem dziekanów, przedstawicieli ministerstwa i samorządów prawniczych. Będziemy rozmawiać o tym, jak przygotowywać studentów prawa do wykonywania zawodów. Zastanowimy się nad zmianami, bo zmienia się prawo i rynek, a aplikacja powinna być do nich dostosowana. Sami też wprowadzamy zmiany programowe – dodajemy nowe przedmioty związane z dynamicznie zmieniającym się prawem i rynkiem, staramy się, by aplikacja była bardziej atrakcyjna i odpowiadała realnym potrzebom.

Część ustna egzaminów byłaby dobrym uzupełnieniem obecnego systemu. Na razie jednak praktyczne rozmowy z kandydatami odbywają się głównie w ramach kolokwiów na aplikacji, np. z etyki. Tam widać, że nie każdy, kto świetnie radzi sobie z testami, tak samo dobrze radzi sobie w rozmowie.

Uważa pan, że test ma wiele zalet. Od dawna jednak pojawiają się zastrzeżenia co do części pisemnej egzaminu. Test można zdać, ucząc się mechanicznie, nie weryfikuje on umiejętności analizy przepisów przez kandydatów. Czy pana zdaniem część pisemna powinna zostać zmieniona lub uzupełniona? Czy nie nadszedł już czas na całościową reformę egzaminów wstępnych, skoro – jak pan sam wspomniał – zasady pozostają praktycznie niezmienione od lat?

Rzeczywiście istnieje wiele zastrzeżeń dotyczących części pisemnej egzaminu na aplikację radcowską. Obecny format testu, oparty na nauce odpowiedzi na konkretne pytania, nie zawsze odzwierciedla rzeczywiste umiejętności analityczne kandydatów. Część pisemna mogłaby być uzupełniona o elementy, które pozwolą na ocenę zdolności do interpretacji przepisów oraz rozwiązywania problemów prawnych w praktyce. Może warto wprowadzić zadania praktyczne czy studia przypadków, które lepiej oddadzą rzeczywistość zawodową i tę część przeprowadzić np. ustnie? Dyskusja o reformie egzaminów wstępnych jest zdecydowanie potrzebna, by lepiej dostosować je do wymogów współczesnego rynku prawniczego i realiów, w jakich funkcjonują prawnicy.

Czy pana zdaniem zawód radcy prawnego wciąż jest atrakcyjny i czy warto wiązać z nim karierę? Czy może rynek jest już tak nasycony, że radcom grozi bezrobocie?

Obecnie radców prawnych jest prawie 60 tys., a adwokatów ponad 20 tys. – to efekt wyborów aplikantów w ostatnich latach oraz możliwości, jakie daje wykonywanie naszego zawodu. Nie sądzę, by naszym aplikantom groziło bezrobocie. Ścieżek zawodowych dla radcy jest wiele.

Nasza aplikacja to 240 godzin rocznie, podczas gdy np. na aplikacji adwokackiej jest to około 130 godzin. Mimo iż różnica jest znacząca, to i jedna, i druga aplikacja jest wciąż stosunkowo niedroga. Jej koszt to 5850 zł rocznie – opłata nie była podnoszona od 8–9 lat, więc należy do najtańszych form szkolenia prawników.

Staramy się zawsze zachować praktyczny charakter aplikacji. Organizujemy egzaminy próbne, dodatkowe prace sprawdzane przez wykładowców, a także zajęcia specjalizacyjne, które ułatwiają wejście do zawodu w wybranych sektorach. Dzięki temu aplikacja radcowska cieszy się dużym zainteresowaniem i pozostaje najpopularniejszą wśród aplikacji prawniczych.

Rozmawiała Renata Krupa-Dąbrowska