Panie Mecenasie, w czwartek Trybunał Stanu umorzył sprawę o odebranie immunitetu prezes Sądu Najwyższego Małgorzacie Manowskiej. Czy to oznacza, że nadal pełni funkcję przewodniczącej trybunału?
Podobno zapadła decyzja o umorzeniu postępowania. Mówię „podobno”, ponieważ tego postanowienia nikt nie widział. Wynika to z informacji, którą – jak podają media – przekazał mecenas Bartosz Lewandowski, obrońca Małgorzaty Manowskiej. Podobną informację miał podać również sędzia Piotr Sak. Oficjalnego komunikatu jednak nie było, a posiedzenie odbywało się za zamkniętymi drzwiami – jak ktoś zażartował – w „schowku na szczotki”.
Możemy więc jedynie domyślać się, że doszło do umorzenia z powodu niewłaściwego umocowania prokuratora, który złożył wniosek o odebranie immunitetu prezes Manowskiej. Oznacza to, że sędzia Małgorzata Manowska nadal pozostaje przewodniczącą Trybunału Stanu. Postępowanie immunitetowe – dopóki się nie zakończy – nie powoduje utraty funkcji, a jedynie może skutkować zawieszeniem członka w uprawnieniach. W tym zakresie nic się więc nie zmienia.
Wolno umorzyć postępowanie, jeśli nie ma kworum?
Nie, nie można. Co ciekawe, również nie było kworum do podjęcia decyzji o samym umorzeniu. Ustawa o Trybunale Stanu przewiduje bowiem, że w sprawach immunitetowych trybunał orzeka w pełnym składzie przy obecności minimum dwóch trzecich członków. Z kolei przepisy o postępowaniach rozpoznawczych mówią, że umorzenia dokonuje się na rozprawie, a ta wymaga składu co najmniej pięcioosobowego.
Tymczasem skład trzyosobowy, który dziś orzekał, nie jest przewidziany w ustawie o Trybunale Stanu. Co więcej, skład ten został wylosowany wyłącznie do rozpoznania wniosku o wyłączenie sędziów i zakończył swoją misję 29 sierpnia, po wydaniu stosownego postanowienia. To, co się wydarzyło, jest naprawdę kuriozalne.
Bezprecedensowe były też obrazy z Sądu Najwyższego, dziennikarze i publiczność zostali zatrzymani na korytarzu, a posiedzenie odbywało się w sali za zamkniętymi drzwiami.
Jak można Pana zdaniem uzdrowić sytuację? Czy mamy do czynienia z „węzłem gordyjskim”, jak w przypadku Trybunału Konstytucyjnego?
Myślę, że wiele zależy od prokuratury, która musi zdecydować, jak dalej postępować. Są dwie możliwości: ponowienie wniosku (ponieważ sprawa nie została prawomocnie osądzona) albo złożenie go w innej formule, np. rozbicie na dwa czy trzy wnioski, aby uniknąć wątpliwości związanych z wyłączaniem sędziów.
Rozważana jest też koncepcja, że ze względu na wadliwość procedury powołania Małgorzaty Manowskiej do Sądu Najwyższego na funkcję Pierwszego Prezesa, nie korzysta ona w ogóle z immunitetu. To śmiała teza, zobaczymy, czy zwycięży.
Największym problemem jest jednak to, że nadal obowiązuje stary regulamin z poprzedniej kadencji, który pozwala przewodniczącej jednoosobowo blokować prace trybunału. Będziemy czekać na rozwój sytuacji przy okazji postępowania wobec Macieja Świrskiego, byłego przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Mam nadzieję, że dojdzie przynajmniej do sytuacji, w której będzie można odbyć pierwszą rozprawę i rozpoznać sprawę merytorycznie.
Niepokoi jednak to, że instrumenty, jakie posiada przewodnicząca trybunału, zostały wykorzystane do blokowania rozpoznania sprawy przez pełny skład i doprowadziły do dzisiejszej kuriozalnej sytuacji.
Pana zdaniem prezes SN Małgorzata Manowska posiada ważny immunitet?
Nie chciałbym odpowiadać jednoznacznie. Zakładam, że problem wróci do Trybunału Stanu i – jako jego członkowie – powinniśmy go rozpoznać w pełnym składzie. To sprawa bezprecedensowa, dotycząca funkcjonowania członka trybunału jako jego członka. Trzeba uważnie przeanalizować wszystkie aspekty, także te związane z ewentualną wadliwością powołania na funkcję Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego. Takie kwestie powinny być rozstrzygane na rozprawie przez pełny skład trybunału, a nie przez okrojone składy powoływane ad hoc.
Wróćmy teraz do sędziego Piotra Andrzejewskiego i sędziów, którzy orzekali w czwartek w mocno okrojonym składzie. Czy powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności? Czy to, co zrobili, nosi znamiona przestępstwa?
To dobre pytanie. Na gorąco nie zastanawiałem się, czy ich działania wypełniają znamiona przestępstwa – to zapewne będzie analizowała prokuratura. Jednak w kontekście tego, co się wydarzyło, widać, że cała sprawa immunitetowa została zablokowana także poprzez koncepcję wyłączania sędziów.
Jeśli przyjmiemy, że uchylenie immunitetu w sprawach związanych z funkcjonowaniem Trybunału Stanu jest niemożliwe, bo pozostali sędziowie są jedynie świadkami i podlegają wyłączeniu, to oznacza w praktyce, że zyskują swoisty „superimmunitet”. Mogliby bezkarnie przyjmować łapówki, umawiać się na wyroki czy popełniać inne przestępstwa związane z funkcjonowaniem Trybunału Stanu, pozostając bezkarni. To kompletny absurd. Być może jest to efekt zamierzonego działania, którego celem jest sparaliżowanie Trybunału Stanu. Patrząc na to, jak PiS poradził sobie wcześniej z Sądem Najwyższym i Trybunałem Konstytucyjnym, niestety jest to bardzo prawdopodobne.