Chodzi o art. 1301a k.p.c. Cały artykuł uchyla nowelizacja z 5 sierpnia 2025 r. do kodeksu postępowania cywilnego (Dz.U. z 26 sierpnia 2025 r., poz. 1172), która częściowo wchodzi w życie 10 września 2025 r.

Zgodnie z uchylonym przepisem, jeśli zawodowy pełnomocnik popełnił braki formalne w piśmie, w tym w pozwie, sąd zwracał je bez wzywania do uzupełnienia. Na złożenie nowego, poprawionego pisma (pozwu) był tydzień. Od 10 września zamiast art. 1301a k.p.c. będzie stosowany art. 130 k.p.c. Różnica jest taka, że nie trzeba już składać na nowo całego pisma (pozwu), wystarczy naprawić uchybienie, np. dołączyć brakujący załącznik.

Do uzupełnienia jeden załącznik a nie cały pozew

- Część sądów interpretowała art. 1301a k.p.c. w ten sposób, że nawet gdy brak dotyczył jednego załącznika, konieczne było ponowne złożenie całego pozwu wraz ze wszystkimi dokumentami, w tym brakującym. Takie rozwiązanie było nieracjonalne. Ponadto wśród pełnomocników panowało przekonanie, że przepis art. 1301a k.p.c. zachęcał sądy do wyszukiwania braków formalnych, by zwrócić pozew. Nie przesądzam, czy tak rzeczywiście było, ale takie opinie pojawiały się bardzo często - komentuje prof. Marcin Dziurda, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego i wykładowca UW.

Ma on nadzieję, że uchylenie przepisu ograniczy praktykę żądania uzupełnienia braków formalnych, które w rzeczywistości tego nie wymagają, bo nie przeszkadzają w nadaniu pismu biegu.

– Sądy powinny pamiętać, że nawet oczywiste niedokładności nie stanowią przeszkody do nadania pismu biegu i rozpoznania go w trybie właściwym – dodaje prof. Marcin Dziurda.

Koniec biurokratycznego ping-ponga

Uchylenie przepisu chwali Marcin Malinowski, adwokat w kancelarii Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni, który nie raz odczuł na własnej skórze praktyczne zastosowanie uchylonego przepisu.

- To koniec biurokratycznego ping-ponga z sądem i krok w kierunku odejścia od zbędnego formalizmu w procedurze cywilnej. Ten przepis, choć pierwotnie miał usprawniać procedurę, bardziej ją komplikował niż porządkował – ocenia prawnik.

- Wystarczyło, że brakowało jednego załącznika, a całe pismo wracało jak bumerang. W dodatku brak było spójnej praktyki w działaniu sądów – pełnomocnicy nie byli pewni, czy dosłać wyłącznie brakujący dokument, czy może z ostrożności wszystkie załączniki. Przepis często był wykorzystywany jako narzędzie do zwrotu pism z błahych powodów, niezależnie od wartości sprawy, co opóźniało nadanie sprawom biegu. Zamiast przyspieszać postępowania, tworzył proceduralne pułapki – dodaje mec. Malinowski.

Jego zdaniem uchylenie przepisu przywróci zdrowy rozsądek: pełnomocnik dostanie szansę na poprawienie pisma, a nie karę za literówkę.

- Powrót do klasycznej formuły z art. 130 k.p.c. przywraca właściwe proporcje między wymogami formalnymi a efektywnym prowadzeniem sprawy. W efekcie jest to zmiana, która naprawdę ma szansę odformalizować proces i zdjąć nieco presji z profesjonalnych pełnomocników, zwiększając przewidywalność postępowania. To również sygnał, że ustawodawca dostrzega potrzebę ograniczania barier proceduralnych, które nie służą ochronie praw stron – podkreśla.

Maciej Wałejko, wspólnik w kancelarii BWHS Wojciechowski Springer i Wspólnicy, również krytycznie ocenia uchylony przepis.

– W założeniu miał on, jak wiele „życzeniowych” zmian w k.p.c., przyspieszać postępowanie. Tego celu nie udało się osiągnąć. W rzeczywistości wprowadzał jedynie więcej wątpliwości. Dobrze więc, że go uchylono – uważa.

Jego zdaniem największa z wątpliwości – nigdy nie rozwiązana przez orzecznictwo – dotyczyła tego, czy z powodu np. braku poświadczenia pełnomocnictwa należy składać od nowa wielostronicowy pozew z setkami załączników, czy wystarczy uzupełnić tylko prawidłowe pełnomocnictwo. Wielu pełnomocników nie chciało ryzykować przedawnienia roszczenia przy prawomocnym zwrocie czy uchybienia innym terminom procesowym i składało pisma w całości wraz z załącznikami. To prowadziło do powtarzania tych samych dokumentów w aktach i zwielokrotniania ich objętości.

Według niego problemem wciąż może być prawidłowe zdefiniowanie braków formalnych pisma. Jego zdaniem, do zwrotu uprawniają tylko takie braki, przez które pismo nie może otrzymać dalszego biegu. – Bywały sądy, szczególnie najbardziej obciążone, np. warszawskie, które specjalizowały się w wyszukiwaniu najbardziej wyszukanych braków formalnych, uprawniających do zwrotu pism czy pozwów. Często zdarzało się to w sprawach frankowych. Uchylenie art. 130¹a k.p.c. prawdopodobnie nie rozwiąże jednak tej kwestii całkowicie, ponieważ tryb zwykły wezwania do usunięcia braków formalnych z art. 130 k.p.c. posługuje się tym samym pojęciem braków formalnych – zauważa mec. Maciej Wałejko.

Ulubiony przepis referendarzy

Wbrew pozorom sędziowie nie żałują uchylonej regulacji. Ostrzegają jednak, że nowelizacja niekoniecznie będzie ułatwieniem, jakiego spodziewają się pełnomocnicy.

– W założeniu art. 1301a k.p.c. miał prowadzić do usprawnienia postępowań poprzez szybkie wykrywanie braków formalnych pozwów we wstępnej fazie sprawy i eliminowanie etapu wzywania do ich usunięcia. Tym samym celem było skrócenie obiegu dokumentów. Wydaje się, że przepis ten w pewnym stopniu wypełnił te zadania, więc nie można go oceniać jednoznacznie negatywnie. Niestety praktyka czasami prowadziła do jego nadużywania. Dotyczyło to zwłaszcza orzeczników, których metodyka pracy cechuje się nadmiernym formalizmem – twierdzi Tomasz Niewiadomski, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie.

Podaje przykład dotyczący nieczytelności załączników, ich niepodpisania czy braku zaokrąglenia kwoty wartości przedmiotu sporu.

– Problemy budziła czasami kwestia oceny i weryfikacji, czy braki faktycznie zostały uzupełnione oraz czy nastąpiło to w terminie. Zdarzało się, że referent nie wydawał w tej sprawie żadnego zarządzenia, które byłoby doręczane pełnomocnikom, poprzestając na wzmiance w aktach. W takich sytuacjach czasami konieczna była ponowna rejestracja i przydział sprawy. Wydaje się, że mogło to wynikać z nadmiernego przywiązania do wyników pracy w systemie elektronicznym – mówi sędzia Tomasz Niewiadomski.

Uważa on jednak, że uchylenie przepisu może zakończyć te praktyki, ale wprowadzi z powrotem etap oczekiwania na wykonanie wezwania do usunięcia braków. W dużych sądach, cierpiących często na braki kadrowe w sekretariatach, może to paradoksalnie wydłużyć postępowania.