W wyroku z 4 września 2025 r. (sygn. akt C-225/22), Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że polski sąd krajowy powinien potraktować orzeczenie wydane w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego jako nieistniejące oraz je pominąć. Podstawę rozstrzygnięcia TSUE stanowi przyjęcie założenia, że IKNiSP SN nie posiada statusu niezawisłego i bezstronnego sądu.

Niepolityczne orzeczenia IKNiSP SN

W powszechnej świadomości zdaje się funkcjonować przekonanie o tym, że IKNiSP SN, która znajduje się niejako w centralnym punkcie nadwiślańskiej bitwy o wymiar sprawiedliwości, została powołana wyłącznie do rozstrzygania zagadnień o charakterze politycznym, na przykład rozpatrywania protestów wyborczych czy orzekania o ważności wyborów. Ostatnio było o niej głośno właśnie przy okazji podejmowania czynności sądowych związanych z wyborami prezydenckimi.

Sprawy polityczne stanowią jednak znikomą część działalności IKNiSP SN. Zgodnie z art. 26 ustawy o Sądzie Najwyższym, w jej wyłącznych kompetencjach leży między innymi rozpoznawanie spraw z zakresu ochrony konkurencji i konsumentów, praktyk nieuczciwie wykorzystujących przewagę kontraktową, spraw z zakresu regulacji energetyki, telekomunikacji i poczty, transportu kolejowego oraz z zakresu regulacji rynku wodno-kanalizacyjnego.

Systemowe ustalenie statusu orzeczeń IKNiSP SN ma kluczowe znaczenie nie tylko w kontekście wyniszczającego Polskę sporu politycznego, wżerającego się coraz głębiej w nasze sądownictwo (na marginesie: zadaję sobie pytanie, czy są jeszcze możliwe jakieś dalej idące ekscesy niż te, które miały miejsce w związku ze środowym posiedzeniem Trybunału Stanu, obśmiane w internecie między innymi poprzez określenie ich transmisji jako patostreaming?), ale przede wszystkim dla spraw indywidualnych obywateli. Kwestia ta ma bezpośredni wpływ na szeroko pojęte bezpieczeństwo prawne społeczeństwa, podstawowe usługi publiczne, pewność obrotu konsumenckiego i gospodarczego. Pokuszę się o opinię, że są to wartości dalece ważniejsze od tego, kto personalnie zasiada w politycznych fotelach – tym czy innym białym pałacu lub wieży z kości słoniowej.

Koncepcja pominięcia wyroku Sądu Najwyższego

Postępowanie przed polskim sądem krajowym, do którego odnosi się wyrok TSUE C-225/22, dotyczy indywidualnego sporu pomiędzy przedsiębiorcami. Sąd Okręgowy w Krakowie wyrokiem z 25 października 2005 r. zakazał stronie pozwanej wprowadzania do obrotu określonych czasopism chronionych zgłoszonym znakiem towarowym. Następnie Sąd Apelacyjny w Krakowie na mocy wyroku z dnia 9 listopada 2006 r. zmienił wyrok Sądu I instancji w ten sposób, że rozszerzył orzeczony zakaz. Po kilku dalszych, dosyć zawiłych zwrotach akcji procesowej, sprawa – na skutek wniesienia przez Prokuratora Generalnego skargi nadzwyczajnej – trafiła do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Skarg Publicznych Sądu Najwyższego. Ta zaś wyrokiem z 20 października 2021 r. uchyliła prawomocny wyrok Sądu Apelacyjnego, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania.

Wyrok C-225/22 jest wynikiem pytań prejudycjalnych Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który zwrócił się do TSUE o rozstrzygnięcie zagadnień sprowadzających się do ustalenia, czy polski sąd krajowy ma prawo samodzielnie ocenić pod kątem bezstronności i niezawisłości status Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Skarg Publicznych Sądu Najwyższego przez pryzmat wadliwości procedury powołania jej sędziów.

Odpowiedź TSUE o możliwości pominięcia wyroku Sądu Najwyższego jest niedostosowana do naszego krajowego porządku prawnego, choć może lepiej powiedzieć, że znakomicie wpisuje się w tutejszy prawny bałagan.

Warto nadmienić, że koncepcja pominięcia orzeczenia Sądu Najwyższego oparta na bezrefleksyjnym twierdzeniu o braku standardu bezstronności i niezależności sądu składającego się z osób powołanych w wadliwej procedurze, pojawiła się już wcześniej. Jest o tym mowa w felietonie „Czy Sąd Najwyższy jest delulu?”, opublikowanym w Dzienniku Gazecie Prawnej z 6 maja 2025 r., opisującym sytuację, gdzie jeden skład SN wydał uchwałę (sygn. akt II CSKP 1946/22) rozstrzygającą istotne zagadnienie prawne, a następnie w tej samej sprawie inny skład SN rozstrzygnął uchwałą (sygn. akt III CZP 21/23) to samo zagadnienie prawne w sposób przeciwny, pomimo że wcześniejsza uchwała powinna zostać uznana zgodnie z kodeksem postępowania cywilnego za wiążącą.

Niekończące się postępowania

Z punktu widzenia praktyka procesowego nurtują mnie konsekwencje proceduralne systemowego uznania, że można pomijać niektóre orzeczenia wydane przez SN, w tym w szczególności wydane przez IKNiSP SN.

Spróbujmy rozważyć problem na bazie sprawy, do której odnosi się wyrok C-225/22: jeśli przyjąć, że orzeczenie SN nie istnieje, to wciąż należy rozpoznać skargę nadzwyczajną, która w tej sprawie została złożona i funkcjonuje w obrocie procesowym, ale rozpoznać ponownie może ją zgodnie z prawem wyłącznie IKNiSP SN, ponieważ ustawa o Sądzie Najwyższym nie przyznaje kompetencji w tym zakresie żadnej innej Izbie SN. Błędne koło.

Podsumowując ironicznie sytuację, w którą zostaliśmy wprawieni na skutek politycznych rozgrywek, rzekłbym, że dotychczas nasz wymiar sprawiedliwości specjalizował się w przewlekłości, a teraz znaleziono metodę, dzięki której niektóre postępowania nigdy nie będą mogły się zakończyć. Wyciągnąć nas z tego bagna mógłby baron Münchhausen, ciągnąc za swoje włosy. Tylko, czy baron Münchhausen jest postacią istniejącą, czy nieistniejącą? Przepraszam, pogubiłem się.