Tak jak wstępnie umówiliśmy się w zespole, zamierzamy zakończyć prace pod koniec sierpnia. Chcemy bowiem go przedstawić na wrześniowym posiedzeniu plenarnym komisji. Pracujemy nad ustawą, która ma na celu odseparowanie Sądu Najwyższego od polityki. Chcemy, aby zapewniła ona odpowiednie relacje między SN a władzą wykonawczą.
Dokładnie. Nasz projekt zakłada np. odebranie prezydentowi kompetencji tworzenia w drodze rozporządzenia regulaminu SN. Proszę zauważyć, że Naczelny Sąd Administracyjny uchwala sam swój regulamin. SN jest więc jedynym sądem najwyższym w Polsce, któremu takie prawo nie przysługuje. To jest niedopuszczalne, oznacza naruszenie zasady trójpodziału władzy i może stanowić (tak jak obecny regulamin) narzędzie wywierania nacisku na SN. Tak więc w naszym projekcie proponujemy powrót do poprzednio obowiązującego rozwiązania, zgodnie z którym regulamin SN uchwalany jest przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN. Naszym zamierzeniem jest likwidacja takich przepisów, które pozwalają w sposób nadmiarowy lub nieuprawniony ingerować przedstawicielom władzy wykonawczej w pracę i sposób funkcjonowania SN. Absolutnie chcemy to przeciąć.
Rzeczywiście, zamierzamy zaproponować układ trzyizbowy. Mają zniknąć Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Zostaną Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, Izba Cywilna oraz Izba Karna.
Jest takie ryzyko. I zdajemy sobie z niego sprawę. Jednak my pracujemy z przeświadczeniem, że to ma być ustawa możliwie jak najlepsza, taka która będzie zawierała rozwiązania wzorcowe. Dlatego też przy jej tworzeniu nie zamierzamy oglądać się na realia polityczne. Nie można tworzyć dobrych przepisów, rozwiązań wczuwać się w głosy polityków; politycy nierzadko bowiem stronią od prawa, które sami uchwalili i które obowiązuje. Chcemy skonstruować ustawę, która zapewni SN prawdziwą samorządność i niezależność, ale także taką, która będzie stanowiła realną gwarancję zachowania dla stron standardu niezależnego, bezstronnego sądu. I to jest nasz cel.
Nie żyjemy w bańce, mamy świadomość politycznych realiów. Zdajemy sobie sprawę z tego, że taka ustawa zapewne nie miałaby szansy na podpis nadal jeszcze urzędującego prezydenta. Czy nowy prezydent ją podpisze? Tego nie wiadomo. Ale to już nie jest nasza rola, jako członków zespołu, aby o to zabiegać i nad tym się głowić. To zadanie należy do rządu, który musi wysondować, czy i ewentualnie jakie zmiany w ustawie mogłyby skłonić prezydenta do jej podpisania. Czy byłoby jakieś pole do konsensusu i czy konsensus ten nie naruszy idei i celu. Wtedy – moim zdaniem – lepiej takiej ustawy nie uchwalać, bo jaki ma sens zastąpienie dżumy cholerą?
Dzisiejsze przepisy regulujące tę kwestię zostały tak napisane, aby była pewność, że w gronie kandydatów na ten urząd zawsze znajdzie się osoba, która z tego czy innego względu będzie odpowiadała prezydentowi. I tak też się stało przy okazji ostatnich wyborów. Wiadomo było przed wyborem, kto będzie I prezesem SN; podobnie rzecz przedstawia się, jeśli chodzi o wybory prezesów izb. Nieważne było, jakie kandydat ma poparcie wśród sędziów, ważne, że znalazł się wśród tych, którzy formalnie są przedstawieni prezydentowi. Tak zatem następowało przejmowanie SN – nieważne poparcie, ważne inne atrybuty. Dlatego też my proponujemy powrót do poprzednich zasad, zgodnie z którymi prezydentowi przedstawiana była jedynie dwójka kandydatów cieszących się największym, realnym poparciem Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN. I prezes SN to ma być osoba ciesząca się prawdziwym szacunkiem wśród sędziów, a nie osoba, która zdobędzie minimalne poparcie, a prezydent i tak ją wybierze. Niestety, ostatnie wybory I prezesa czy np. prezesa Izby Karnej to jedynie formalny teatrzyk, parodia wyborów, gdzie własne ambicje kandydatów z dużo niższym poparciem i małym, albo subminimalnym – jak w przypadku prezesa Izby Karnej – doświadczeniem jako sędzia SN, dały asumpt do tego, aby dać kierownictwo SN czy Izby Karnej w ręce osób, które – w mojej ocenie – nie były godne do objęcia takich stanowisk.
Nie planujemy pozostawiać skargi nadzwyczajnej. W naszej ocenie wystarczają obecne instrumenty, można rozważyć ewentualnie poszerzenie podstaw w niektórych z nich. Przypomnę także, że takiego rozwiązania nie widzi Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego, które podjęła stosowną uchwałę w tym przedmiocie.
W toku dyskusji pozostaje kwestia warunków formalnych, jakie powinien spełniać kandydat na sędziego SN. Nie ukrywam, że będziemy chcieli przedstawić całej komisji we wrześniu bardziej restrykcyjne podejście w zakresie warunków formalnych osób, które są np. profesorami lub doktorami habilitowanymi. Chodzi o wymóg dodatkowy odpowiedniego stażu w zakresie praktycznego wykonywania zawodu prawnika, np. adwokata lub radcy prawnego. Zastanawiamy się także nad przyjęciem tzw. wymogu apolityczności kandydata, zatem rozwiązania, które jest zawarte w projekcie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, projekcie odesłanym do TK. Przyznaję, że ostatnie lata i osoby, które przyszły do SN, dają nam silny argument, aby zapewnić maksymalne bariery zapewnienia obiektywnej bezstronności sędziego.
Przed nami decyzje co do postępowania dyscyplinarnego w SN. Na razie nie widzimy w tym postępowaniu miejsca dla ławników.
Tak, my pracujemy nad ustawą wzorcową. Kwestia wadliwego KRS i skutków działania tego organu musi być rozwiązana w sposób kompleksowy w innych ustawach. Tak na marginesie, szkoda, że poza obiegiem publicznym są uzasadnienia orzeczeń SN w Izbie Karnej, gdzie wskazano, jak „awansowano” przy pomocy KRS w odniesieniu do niektórych osób, które np. podpisywały listy poparcia do KRS, jakie miały te osoby opinie merytoryczne i np. że awansowały w ciągu roku o dwa szczeble. Dopóki wady tej nie usuniemy, to nadal wydawane będą orzeczenia w składach wadliwych, co później byłoby podnoszone przez strony w skargach do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. I my jako państwo nadal będziemy wypłacać z tego tytułu odszkodowania. Obecnie jest ok. 700 spraw zarejestrowanych w ETPC. Tak więc najpierw powinna zostać uchwalona ustawa przywracająca praworządność, a dopiero drugim etapem powinno być przyjęcie ustawy porządkującej sytuację w SN.
Nie bawmy się w dywagacje. Sprawdzajmy. Jeśli będzie weto, to proponujmy kolejne cząstkowe rozwiązania. Przynajmniej będziemy mieć czyste sumienie, że zrobiliśmy wszystko, aby ten bałagan w sądownictwie posprzątać, aby nie było ciągle tak, że obywatel, który ma sprawę w sądzie, najpierw zastanawia się, czy to prawidłowo powołany sędzia, a czy np. w SN orzeknie rzeczywiście sąd? I czy czasami ostateczny wyrok czy orzeczenie nie będzie ostateczny tylko chwilę, bo później zostanie wzruszony?
Końcowo oczywiście możemy dojść do stanu, że prezydent nie będzie chciał naprawy obecnej sytuacji w sądownictwie, bo przecież urządził tę sytuację PIS. Choć przecież podobno kandydat był obywatelski, tylko z poparciem PIS. Może więc obywatelskość zwycięży? Nie jestem oderwany od faktów i mówię to oczywiście z pewną ironią. Na końcu może być więc tak, że obecny stan się utrwali, a wówczas możemy zapomnieć nie tylko o SN jako sądzie, który miał autorytet i szacunek, ale przede wszystkim był jednak sądem, ale także o dbałości o etykę sędziowską. Jaki będziemy mieć obraz dla innych sędziów, utrzymania tej obecnej sytuacji? Proszę zapytać sędziów.
Podam na przykładzie Izby Karnej i danych dotyczących kwestionowania składu sędziowskiego. Od połowy lipca 2022 r., kiedy weszły w życie przepisy noweli tzw. prezydenckiej dotyczące weryfikacji testów w odniesieniu do sędziów sądów powszechnych i SN, do 1 lipca 2025 r., czyli przez niespełna trzy lata, w Izbie Karnej zarejestrowano 1125 wniosków o wyłączenie sędziego w trybie procesowym, czyli na podstawie kodeksu postępowania karnego, a przyrost tych wniosków rok do roku jest 100-proc.! Ponadto, obok tych wniosków, złożono prawie 800 wniosków o test niezawisłości. Mówimy więc o ok. 2000 spraw w niespełna trzy lata w samej Izbie Karnej. To pokazuje skalę problemu i chaosu, który dotyka nie tylko samych sędziów, ale przede wszystkim obywateli, oczekujących sprawiedliwego i stabilnego wymiaru sprawiedliwości także w Sądzie Najwyższym i w sprawach kasacyjnych. To tu przecież ma mieć miejsce ostateczne rozstrzygnięcie sprawy i obywatel ma wyjść z przeczuciem, że sprawa znalazła swój finał. Tymczasem, obecnie, to fakt orzekania w określonych składach tej stabilizacji nie daje, a zatem obywatel nie ma poczucia pewności prawa.
Z uwagi na kwestionowanie składów są sprawy kasacyjne, które leżą od ponad dwóch lat, a są sprawy, gdzie dochodzi do wyłączenia 8–9 sędziów o wadliwym statusie. Z kolei w sprawach tzw. testów z ustawy o SN praktycznie w ogóle ta procedura nie działa. Sprawy merytorycznie w tej procedurze nie idą, są zawieszane, odrzucane, a zatem nie działa instytucja, która miała gwarantować rozpoznanie sprawy przez niezależny, bezstronny sąd ustanowiony ustawą. Taki jest obraz tych procedur. Nie umiem odpowiedzieć, jaka jest sytuacja w tym względzie w innych izbach SN, ale myślę, że jest tak samo, jeśli chodzi o tzw. testy niezależności sędziego.
Nie mówię oczywiście o tym, jaka jest atmosfera wewnątrz SN… To temat na inną rozmowę. ©℗