Czy do publicznie dostępnej bazy mogą trafiać dane osób, które zostały skazane w czasie, gdy nie było przepisów przewidujących taką sankcję? Za miesiąc na to pytanie odpowie Trybunał Konstytucyjny.

Przepisy pozwalające umieszczać w publicznym rejestrze dane przestępców seksualnych obowiązują od 1 października 2017 r. (ustawa o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym, t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 560 ze zm.). W tym rejestrze, potocznie nazywanym „rejestrem pedofilów”, można znaleźć imiona i nazwiska osób, które za konkretne czyny popełnione na tle seksualnym zostały skazane przed tą datą. Zdaniem jednego z sądów jest to niezgodne z konstytucją. TK pochyli się nad tym zagadnieniem już 24 października. Na ten dzień bowiem została wyznaczona pierwsza rozprawa w tej sprawie.

Wniosek o usunięcie

Przypadek, który dał asumpt do wystąpienia z pytaniami prawnymi do TK, dotyczy mężczyzny sądzonego za przestępstwo seksualne w 2015 r. Wówczas obowiązywał kodeks karny z 1969 r., a autor skargi do TK został skazany za czyn opisany w jego art. 168 par. 2. Był to przepis, który zaostrzał odpowiedzialność karną sprawcy doprowadzającego inną osobę do poddania się czynowi nierządnemu lub do wykonania takiego czynu, jeżeli działał on ze szczególnym okrucieństwem lub dopuścił się zgwałcenia, działając wspólnie z innymi osobami. Skarżący został za ten czyn skazany m.in. na karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Karę tę odbył w zakładzie karnym, jednak nie w całości, gdyż po pewnym czasie został przez sąd warunkowo przedterminowo zwolniony. W międzyczasie, w 2017 r., weszła w życie ustawa o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym, na mocy której dane skarżącego zostały umieszczone w Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym, i to zarówno w tym z dostępem ograniczonym, jak i publicznym. Z danymi zawartymi w tym pierwszym mogą się zapoznać tylko niektóre, wymienione w ustawie podmioty, takie jak np. policja czy sądy. Natomiast dane o osobie ujęte w rejestrze publicznym są dostępne bez ograniczeń oraz są publikowane na stronie internetowej BIP Ministerstwa Sprawiedliwości.

Obrońca skazanego zwrócił się do wrocławskiego wojskowego sądu garnizonowego (WSG) o usunięcie danych swojego klienta z obu rejestrów. Jak argumentował, od dnia popełnienia przestępstwa upłynęło dużo czasu, a mężczyzna nie dopuścił się już żadnego czynu innego przestępstwa na tle seksualnym. Wskazano również, że mieszka on od 20 lat w tym samym mieście, założył rodzinę, prowadzi unormowany tryb życia. Podkreślono, że ujawnienie danych skazanego w rejestrze powoduje negatywne następstwa także w życiu członków rodziny.

– Ten konkretny przypadek jak na dłoni pokazuje, że przepisy nakazujące umieszczać w publicznym, łatwo dostępnym dla wszystkich rejestrze dane skazanych prowadzą do niczym nieuzasadnionej stygmatyzacji i utrudniają takim osobom powrót do społeczeństwa – ocenia dr Piotr Kładoczny, wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Wsteczne działanie

Sąd, rozpatrując wniosek skazanego, dostrzegł zasadniczy problem dotyczący działania wstecz omawianej ustawy. Chodzi o to, że zawarte w niej rozwiązania nakazują wpisać do publicznego rejestru dane osób skazanych prawomocnymi wyrokami za ściśle określone przestępstwa, jednak popełnione w czasie, gdy ta ustawa jeszcze nie obowiązywała. Chodzi tu o przestępstwo, jakiego dopuścił się autor skargi do TK, oraz m.in. przestępstwo gwałtu zbiorowego oraz zgwałcenia małoletniego poniżej 15 lat. Jak zauważa sąd w uzasadnieniu pytania, ustawodawca wprowadził mechanizm, który pozwolił „w sposób automatyczny, bez przeprowadzania osobnego procesu sądowego, na wpisanie sprawców osądzonych już prawomocnie przed laty, do odpowiednich rejestrów, przy czym w odniesieniu do pewnej kategorii osób również nakazując wpisanie ich personaliów do Rejestru z dostępem publicznym”. Zdaniem wrocławskiego WSG waga stawianych TK pytań jest jeszcze większa, jeśli weźmie się pod uwagę, że co do zasady dane zgromadzone w rejestrze nie mogą zostać z niego usunięte.

W uzasadnieniu wystąpienia do TK czytamy, że omawiane rozwiązanie „nie spełnia wymogu zgodności z zasadami lex retro non agit (prawo nie działa wstecz – red.) oraz nullum crimen (nulla poena) sine lege anteriori (nie ma przestępstwa bez ustawy – red.), określonymi w art. 42 ust. 1 Konstytucji”.

Sąd pytający uważa, że zakwestionowane przepisy budzą również uzasadnione wątpliwości co do zgodności z art. 7 ust. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Zgodnie z nim zabrania się wymierzania sprawcy kary surowszej aniżeli ta, którą „można było wymierzyć w czasie, gdy czyn zagrożony karą został popełniony”. „Wszak faktyczne wpisanie takiej osoby do Rejestru publicznego z pominięciem praktycznie wszelkich procedur sądowych wywołuje skutek analogiczny do «wymierzenia kary» w postępowaniu sądowym” – podkreśla wrocławski sąd. I dodaje, że obligatoryjne wpisywanie sprawców do rejestru publicznego może również godzić w prawo do prywatności i poszanowania życia rodzinnego, chronione na mocy przepisu art. 8 konwencji oraz art. 31 ust. 1 i 3 oraz art. 47 konstytucji.

O tym, że zakwestionowana przez wrocławski WSG regulacja jest niezgodna z konstytucją, przekonany jest również rzecznik praw obywatelskich. Jego zdaniem narusza ona „standard wynikający z zasady ne bis in idem (nie można karać dwa razy w tej samej sprawie – red.), leżącej u podstaw zasady zaufania obywatela do państwa, a więc zasady demokratycznego państwa prawnego (…)”.

Bez efektów kryminologicznych

RPO zauważa również, że w sprawach karnych to sąd ocenia, czy ograniczenie praw i wolności oskarżonego, do jakiego dochodzi zawsze na skutek stosowania kar i środków karnych, jest w danym przypadku niezbędne. Tymczasem w stosunku do środka w postaci zamieszczenia danych w rejestrze publicznym taka możliwość została w znacznym stopniu ograniczona, a niekiedy nawet wyłączona. W pewnych przypadkach bowiem sąd może orzec o ich niezamieszczaniu tylko wtedy, gdy zachodzi wyjątkowy przypadek, uzasadniony wyłącznie dobrem małoletniego pokrzywdzonego. „Zgodzić należy się, że taka regulacja, na podstawie której nie sposób przeprowadzić testu proporcjonalności z art. 31 ust. 3 Konstytucji, w szczególności wówczas, gdy pokrzywdzony przestępstwem jest w chwili orzekania osobą pełnoletnią, godzić musi w prawo do prywatności i poszanowania życia rodzinnego” – pisze RPO.

– Te zarzuty są jak najbardziej uzasadnione. O ile bowiem nie ma się co kłócić o to, czy dane takich sprawców przestępstw powinny być dostępne dla pewnych podmiotów, a więc widnieć w rejestrze z dostępem ograniczonym, o tyle nie mam wątpliwości, że publiczny rejestr nie przyczynia się do osiągnięcia żadnych efektów kryminologicznych – komentuje dr Kładoczny. Jak dodaje, od tego bowiem, że dane określonej osoby skazanej będą w łatwy sposób dostępne dla każdego, ani nie spadnie liczba przestępstw popełnianych na tle seksualnym, ani nie zwiększy się bezpieczeństwo osób, które mogą być na nie narażone. ©℗

ikona lupy />
Jakie dane można znaleźć w rejestrze pedofilów / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe