Czy wydawca gminnej gazety może odmówić publikacji ogłoszenia wyborczego? Rozstrzygnie to sąd w precedensowym procesie.

Sprawa dotyczy samorządowego miesięcznika „Merkuriusz Mszczonowski”, wydawanego w nakładzie 2,3 tys. egzemplarzy przez Gminne Centrum Informacji w Mszczonowie. Pismo ma w ofercie reklamy i ogłoszenia. Przed tegorocznymi wyborami samorządowymi odmówiło jednak publikacji ogłoszenia Komitetu Wyborczego Wyborców – „Mszczonów to My”. Kandydująca na radną Beata Mrukiewicz chciała wykupić dla tego komitetu całą stronę gazety.

Kobieta wytoczyła gminie proces o naruszenie dóbr osobistych. W pozwie złożonym do Sądu Okręgowego w Płocku (sygn. akt: I C 2029/24) domaga się opublikowania przeprosin.

– Doszło do bezprawnego naruszenia dóbr osobistych pani Beaty Mrukiewicz w postaci wolności komunikowania się, prawa do nieskrępowanego rozpowszechniania informacji. Kandydatka nie mogła bowiem dotrzeć z informacją do wyborców – mówi Patrycja Rejnowicz-Janowska, adwokat z kancelarii Jabłoński Koźmiński, która pro bono reprezentuje powódkę.

– Tym, czym prawo wstępu do sklepów czy lokali jest dla wolności osobistej człowieka, tym dla wolności słowa jednostki jest dostęp do publicznej sfery komunikowania – podkreśla, powołując się na cytowany w pozwie komentarz do prawa prasowego pod redakcją dr. Bogusława Kosmusa i dr. Grzegorza Kuczyńskiego.

Były dwa powody odmowy

Jak nam wyjaśnia Gminne Centrum Informacji w Mszczonowie (GCI), były dwa powody odmowy publikacji. Po pierwsze, „umieszczenie jakiegokolwiek plakatu wyborczego jakiegokolwiek komitetu wyborczego” w czasie kampanii wyborczej mogłoby stanowić naruszenie art. 108 par. 1 pkt 1 kodeksu wyborczego, który zabrania prowadzenia „agitacji wyborczej na terenie urzędu administracji samorządowej”. A część nakładu gazety jest bezpłatnie udostępniana w urzędzie miejskim.

Po drugie, uznano, że nadesłany materiał jest sprzeczny z profilem, czyli linią programową pisma. Ustawa – Prawo prasowe (tj. Dz.U. z 2018 r. poz. 1914) w art. 36 przewiduje, że „prasa może zamieszczać odpłatne ogłoszenia i reklamy” (ust. 1) oraz że „wydawca i redaktor mają prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy, jeżeli ich treść lub forma jest sprzeczna z linią programową bądź charakterem publikacji” (ust. 4).

Zdaniem dr. hab. Michała Zaremby z Katedry Prawa Mediów Uniwersytetu Warszawskiego ten drugi przepis można interpretować w ten sposób, że przewiduje on obowiązek publikacji reklam, skoro wydaje się wprowadzać wyjątek od tej zasady.

– Orzecznictwo Sądu Najwyższego poszło jednak w innym kierunku – zastrzega.

Wskazuje na ostatni wyrok dotyczący art. 36 ust. 4 prawa prasowego (I CSK 299/08 z 26 marca 2009 r.), w którym SN stwierdził, że wydawca może się powołać na ten przepis „w obronie przed naciskami” zmierzającymi do wymuszenia publikacji. Sąd dodał, że „zachowanie wolności wypowiedzi nie wymaga ograniczenia wolności gospodarczej przez wprowadzenie obowiązku publikacji ogłoszeń, bowiem w dobie globalnej sieci internetowej istnieje możliwość realizowania swobody wypowiedzi w innej formie niż prasa”.

– Najwyższa instancja sądowa sceptycznie podchodzi do pomysłu, by pociągać do odpowiedzialności prawnej wydawcę odmawiającego publikacji reklamy – komentuje Michał Zaremba.

Cytowany wyrok dotyczył jednak wydawcy komercyjnego.

– Być może sąd zająłby inne stanowisko, gdyby chodziło o prasę wydawaną przez organ państwowy czy organizację samorządową – przyznaje ekspert.

– Jeśli chodzi o „charakter publikacji”, to wydaje mi się, że to, iż wydawcą jest gmina, przemawia raczej za obowiązkiem rozpowszechnienia ogłoszeń. Zwłaszcza w kontekście kontrowersji związanych z tego rodzaju prasą, będącą często narzędziem promocji władz samorządowych – dodaje Michał Zaremba.

Niewidoczna linia

Patrycja Rejnowicz-Janowska zaznacza, że odrzucony plakat nie miał cech agitacji. Na ogłoszeniu były nazwa i hasło klubu („Twój głos, moje działanie, nasza wspólna przyszłość”) oraz nazwiska i zdjęcia kandydatów na radnych i kandydatki na burmistrza. Ponadto GCI nie wykazało, że istnieje jakakolwiek skodyfikowana, utrwalona linia programowa miesięcznika.

– W tej sytuacji stwierdzenie o sprzeczności spornego materiału z linią programową pisma jest arbitralne i nietransparentne. Nie jest to rzeczywista kolizja z profilem pisma, tylko pretekst dla niepublikowania ogłoszenia komitetu niezależnego od władz gminy – argumentuje Patrycja Rejnowicz-Janowska.

Jak jednak wskazuje radca prawny dr Krzysztof Drozdowicz, wydawca nie musi publikować linii programowej.

– Nie ma nawet obowiązku podawania jej w wewnętrznych dokumentach. Czasami można się jej domyślać z hasła na pierwszej stronie gazety, to wszystko – mówi.

Spytany o linię programową wydawca odparł, że wskazuje na nią pełny tytuł miesięcznika: „Gminny Biuletyn Informacyjny Merkuriusz Mszczonowski”.

„Na łamach biuletynu publikujemy materiały dotyczące wydarzeń z życia gminy, ważne ogłoszenia urzędowe, informujemy mieszkańców o działalności organów gminy oraz jednostek organizacyjnych gminy” – wylicza GCI.

Czy to forma dyskryminacji?

GCI zapewnia, że w biuletynie nie publikowano „żadnych materiałów wyborczych jakichkolwiek komitetów wyborczych w formie plakatów, ulotek, etc.”.

– Z jednej strony wydawca twierdzi, że unika agitacji wyborczej, a z drugiej publikował w I kw. br. wywiady z kandydatami na radnych z innych komitetów, w tym z komitetu ówczesnego burmistrza, który znów wygrał wybory. To są przecież treści o charakterze politycznym. Doszło więc do nierównego traktowania kandydatów – kontruje Patrycja Rejnowicz-Janowska.

W pozwie podniesiono, że odmowa publikacji ogłoszenia ma charakter niedopuszczalnej dyskryminacji w rozumieniu art. 32 konstytucji.

– Jeśli ktoś zajmuje się wydawaniem prasy, w tym sprzedażą reklam, to nie ma prawa sekować uznaniowo wybranych podmiotów albo form wypowiedzi – uzasadnia Patrycja Rejnowicz-Janowska.

Krzysztof Drozdowicz uważa, że komitet zlecający odrzucone ogłoszenie mógł się poczuć pokrzywdzony, skoro w gminnym piśmie, choćby podprogowo, promowała się obecna władza. I dodaje, że w innych tytułach udaje się uniknąć takich sytuacji. Jako przykład wskazuje „Nowiny Komornickie” wydawane przez Komorniki. Tamtejsza rada gminy 8 lutego 2024 r. wydała postanowienie w sprawie zasad udostępniania miejsca na prezentacje wyborcze w gminnym czasopiśmie.

– Każdy kandydat na wójta miał do dyspozycji jedną stronę A4, kandydat na radnego jedną trzecią strony, zaś komitet wyborczy pół strony. To wyeliminowało problemy nierównego dostępu do mediów – mówi Krzysztof Drozdowicz.

Podobnie jak „Merkuriusz Mszczonowski” gazeta jest dostępna m.in. w urzędzie gminy i w sołectwach.

– Należy odróżnić wywieszenie w siedzibie urzędu gminy czy miasta plakatu wyborczego od publikacji ogłoszenia wyborczego w prasie dostępnej w urzędzie – podkreśla Krzysztof Drozdowicz.

W dalszej perspektywie rysuje się radykalne rozwiązanie problemu prasy samorządowej.

– Toczą się konsultacje społeczne założeń ustawy medialnej, w których przewidziano m.in. zakaz wydawania prasy przez samorządy – przypomina Michał Zaremba.

Resort kultury stwierdza w tych założeniach, że „należy rozważyć wprowadzenie całkowitego zakazu” wydawania prasy przez jednostki samorządu terytorialnego. Ministerstwo zastrzega, że w razie wprowadzenia tego zakazu „należałoby dopuścić możliwość wydawania przez samorządy biuletynów informacyjnych” – które nie mogłyby jednak zawierać reklam. ©℗

ikona lupy />
Samorządowych gazet więcej niż niezależnych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe