Takie wnioski płyną z lektury niedawno opublikowanego uzasadnienia wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego. Sprawa dotyczyła bezczynności organu, co prezesowi Trybunału Konstytucyjnego zarzuciła obywatelka po tym, jak nie otrzymała odpowiedzi na swój wniosek złożony w trybie dostępu do informacji publicznej. Żądane informacje znajdowały się w aktach jednej ze spraw. TK wykorzystał ten fakt i stanął na stanowisku, że mogą one zostać udostępnione jedynie w trybie odrębnych przepisów regulujących dostęp do akt postępowań toczących się przed trybunałem. Innymi słowy prezes TK uznał, że w tym przypadku nie obowiązują go przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 902).
To nie pierwsza sytuacja, kiedy to prezes TK, powołując się na taką interpretację przepisów, odmówił udostępniania wnioskowanych informacji. Tak było m.in. w przypadku pytań o składy orzekające w TK czy też o przebieg określonych postępowań. Dlaczego to robił? Odpowiedź jest prosta – przepisy regulujące dostęp do akt spraw toczących się w TK nie zawierają żadnych terminów dotyczących udostępnienia informacji, a także pozwalają np. żądać opłat za przesyłane dokumenty czy też wzywać wnioskującego do siedziby TK w celu przeglądania akt zawierających interesujące go informacje.
– Jest to strategia obliczona na zniechęcenie przeciwnika. I ona bardzo często działa. Rzadko kiedy bowiem obywatel jest na tyle zdeterminowany, aby iść do sądu i czekać przez trzy–cztery lata na uzyskanie prawomocnego wyroku w swojej sprawie. Po tym czasie bowiem i tak żądana informacja zazwyczaj traci na aktualności – mówi Krzysztof Izdebski, ekspert forumIdei Fundacji im. Stefana Batorego.
Teraz jednak NSA nie zostawił suchej nitki na prezentowanym przez prezesa TK stanowisku i nakazał mu rozpoznanie wniosku złożonego przez obywatelkę.
Niejawny wniosek
W tym konkretnym przypadku wnioskująca domagała się informacji odnoszących się do postępowania, w którym TK miał zbadać zgodność z konstytucją przepisów tzw. ustawy dezubekizacyjnej, na mocy których obniżono emerytury i renty byłym funkcjonariuszom służb (sygn. akt P 4/18). W sprawie tej został złożony wniosek o wyłączenie Mariusza Muszyńskiego. Obywatelka zaś chciała się dowiedzieć, kto podjął decyzję o nałożeniu na ten wniosek i jego uzasadnienie klauzuli niejawności, na jakiej podstawie prawnej taka decyzja została podjęta, jakiego rodzaju była to klauzula oraz na jakiej podstawie utajniono nie tylko treść tego wniosku, lecz także jego autora.
Prezes TK, odpowiadając na te żądania, stwierdziła, że informacje te są częścią akt sprawy toczącej się przed TK i że ich jawność została wyłączona. A skoro tak, to wnioskodawczyni może uzyskać jedynie kopie wszystkich jawnych dokumentów, będących w związku z zadanymi przez nią pytaniami.
Po tej odpowiedzi obywatelka wniosła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie skargę na bezczynności organu. WSA oddalił ją. Jego zdaniem bowiem rację miał organ, wskazując na pierwszeństwo art. 74 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2393; dalej: u.o.t.p.TK) nad zasadami zawartymi w ustawie o dostępie do informacji publicznej. Pierwszy z przywołanych przepisów reguluje dostęp do akt sprawy rozpoznawanej przez trybunał. Zgodnie z nim odbywa się on poprzez ich publikację na stronie internetowej TK, przeglądanie akt w siedzibie TK lub udostępnienie na wniosek kopii, odpisów lub wyciągów z akt.
Źródło nie ma znaczenia
Obywatelka wniosła od tego wyroku skargę kasacyjną, a NSA przyznał jej rację i nakazał prezesowi TK rozpoznanie wniosku złożonego w trybie dostępu do informacji publicznej.
− To bardzo dobre orzeczenie. Po otrzymaniu przedmiotowego wniosku o udostępnienie informacji publicznej prezes TK powinien sprawdzić po pierwsze, czy jest w posiadaniu wnioskowanej informacji, a następnie czy informacja ta jest informacją publiczną. Natomiast nie ma tu żadnego znaczenia to, w jakim trybie daną wiedzę organ posiadł. Czy wszedł w jej posiadanie w związku z tym, że interesujące obywatela informacje znajdują się w aktach toczących się przed nim spraw, czy też z jakiegoś innego źródła − ocenia dr hab. Marlena Sakowska-Baryła, prof. Uniwersytetu Łódzkiego, radczyni prawna, partnerka w kancelarii Sakowska-Baryła, Czaplińska.
Uzasadniając swoje rozstrzygnięcie, NSA w pierwszej kolejności podkreślił, że nie podziela oceny WSA, który stanął na stanowisku, że skarżąca w istocie domagała się umożliwienia jej zapoznania się z dokumentami urzędowymi znajdującymi się w aktach sprawy toczącej się przed TK. „Czym innym jest żądanie udostępnienia informacji publicznej poprzez wgląd do dokumentu urzędowego, a czym innym żądanie udostępnienia informacji, która znajduje się w dokumencie urzędowym znajdującym się w zasobach organu, do którego skierowano wniosek dostępowy” – zaznaczył NSA.
Następnie sąd rozprawił się z kolizją, jaka miała zachodzić między przepisami ustawy o dostępie do informacji publicznej a tymi, które regulują zasady dostępu do akt sprawy toczącej się przed TK. Zaznaczył, że przyjęcie tezy, jakoby art. 74 u.o.t.p.TK określał jedyne dostępne formy uzyskania informacji znajdującej się w zasobach TK, jest nieuprawnione. NSA powołał się przy tym na art. 61 ust. 3 konstytucji, który stanowi, że ograniczenie prawa dostępu do informacji publicznej „może nastąpić wyłącznie ze względu na określone w ustawach ochronę wolności i praw innych osób i podmiotów gospodarczych oraz ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa. (…) Przepisy u.o.t.p.TK ani nie wskazują na takie ograniczenie, ani nie identyfikują wolności i praw, które miałyby je uzasadniać” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Biorąc to wszystko pod uwagę, NSA doszedł do wniosku, że art. 74 u.o.t.p.TK reguluje dostęp do informacji publicznej wyłącznie w takim zakresie, w jakim jej udostępnienia żądano poprzez dostęp do akt sprawy bądź znajdujących się w nich dokumentów. Natomiast w przypadku, gdy wniosek dotyczył udostępnienia informacji publicznej w innej formie niż wskazane w tym przepisie, regulacja ta nie znajduje zastosowania.
Sposób na odmowę
NSA podkreślił, że w tej konkretnej sprawie mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem – istotne było to, że skarżąca domagała się od prezesa TK przekazania informacji stanowiących odpowiedź na zadane przez nią pytania – żądana przez nią informacja odnosiła się więc do wiedzy posiadanej przez organ. „Skarżąca kasacyjnie nie wnosiła o dostęp do materialnego źródła informacji publicznej w postaci dokumentu, lecz o udostępnienie jej posiadanych przez organ informacji o swojej działalności, zwrotnie, w formie tożsamej do złożonego wniosku dostępowego” – podkreślił NSA.
– Stanowisko, jakie NSA zajął w tej sprawie, zasługuje na całkowitą aprobatę. Jest bowiem sporo przypadków w praktyce, kiedy różne organy starają się znaleźć sposób na nieudostępnienie informacji – zauważa dr hab. Marlena Sakowska-Baryła, prof. UŁ. Jak wymienia, może to polegać np. na niezakwalifikowaniu przez organ żądanej informacji jako informacji publicznej albo też powołaniu się na szczególny tryb jej udostępnienia tylko po to, aby stwierdzić, że tryb ten nie może zostać w danym przypadku uruchomiony.
– To są wybiegi, jakie stosują organy, aby albo informacji publicznej nie udostępnić, albo po to, aby przesunąć w czasie jej udostępnienie. Dobrze więc, że NSA próbuje tego rodzaju praktyki ukrócać – kwituje dr hab. Marlena Sakowska-Baryła.©℗
orzecznictwo
Podstawa prawna
Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 30 kwietnia 2024 r., sygn. akt III OSK 944/22