Wielokrotne odraczanie rozpraw, zmienianie i odwoływanie ich terminów – tak wyglądało procedowanie w Trybunale Konstytucyjnym w postępowaniu dotyczącym kar nakładanych na Polskę przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Zdaniem jednego z członków składu orzekającego, który wydał wyrok w tej sprawie, było to skutkiem nadużywania instrumentów procesowych przez uczestników tego postępowania, w tym ministra spraw zagranicznych i prezydenta, oraz działań prezesa TK, które naruszyły zaufanie do państwa.

Odraczanie terminów

Przypomnijmy, że przepisy unijne, na podstawie których Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nałożył kary na Polskę w sprawie kopalni Turów i nieistniejącej już Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, zaskarżył do TK w listopadzie 2021 r. ówczesny prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Jak pisał w swoim wniosku, artykułem 279 Traktatu o funkcjonowaniu UE, który pozwolił ukarać nasz kraj, wprowadzono środek ochrony prawnej, który w szczególnych sytuacjach miał zagwarantować określone ukształtowanie stosunku prawnego, jaki zaistniał w sprawie głównej przed TSUE. A skoro tak, to ten środek powinien przybrać postać nakazu lub zakazu określonego zachowania, a nie nałożenia kary finansowej. PG zwracał uwagę, że o karach pieniężnych jest mowa w innym przepisie traktatu – w jego art. 260.

Trybunał rozpatrywanie wniosku PG rozpoczął 19 października 2022 r. Wówczas swoje stanowiska zaprezentowali przedstawiciele uczestników postępowania: PG, Sejmu i prezydenta. Następnie – po niespełna godzinie rozprawy – TK odroczył rozpatrywanie spraw do 14 grudnia 2022 r. Później sprawa jeszcze wielokrotnie była przekładana.

Ostatecznie TK wydał wyrok dopiero 11 grudnia 2023 r. (sygn. akt K 8/21). Stwierdził w nim niekonstytucyjność przepisu Traktatu o funkcjonowaniu UE w zakresie, w jakim pozwala on na nałożenie na Rzeczpospolitą Polską, jako państwo członkowskie UE, okresowej kary finansowej lub ryczałtu, oraz przepisu statutu TSUE w zakresie, w jakim upoważnia on do nałożenia takiej kary prezesa TSUE lub innego sędziego luksemburskiego trybunału.

Nadużycie zaufania

Teraz, po upływie pół roku od wydania tego rozstrzygnięcia, trybunał publikuje jego pisemne uzasadnienie. Dowiadujemy się z niego, że wyrok zapadł przy aż czterech zdaniach odrębnych (TK orzekał w tej sprawie w pełnym składzie), których autorami są: Piotr Pszczółkowski, Rafał Wojciechowski, Michał Warciński oraz Bartłomiej Sochański.

Piotr Pszczółkowski zakwestionował nie tylko merytoryczne rozstrzygnięcie trybunału (jego zdaniem postępowanie powinno zostać umorzone ze względu na niedopuszczalność wydania wyroku przez TK), lecz także sposób, w jaki procedowano w opisywanej sprawie. „Postępowanie sądowokonstytucyjne, mające w założeniu przywrócić stan zgodności z fundamentalnymi normami i zasadami polskiego porządku prawnego, powinno samo w sobie gwarantować najwyższy standard rzetelności. Takiemu standardowi nie uczyniono zadość w niniejszym postępowaniu” – podkreślił już na wstępie sędzia Pszczółkowski.

Po pierwsze, jak czytamy w zdaniu odrębnym, znów doszło do nieprawidłowości w procedowaniu wniosków o wyłączenie sędziów TK. Jak już pisaliśmy na łamach DGP, Pszczółkowski przy okazji wielu innych wyroków podnosił, że część sędziów TK jest pomijana przy wyznaczaniu składów rozstrzygających tego typu wnioski. Jego zdaniem taka praktyka nabrała już w TK charakteru trwałego.

Po drugie, autor zdania odrębnego postanowił odnieść się do okoliczności związanych z wielokrotnym odraczaniem rozpraw, zmienianiem i odwoływaniem ich terminów w odnośnym postępowaniu. Jak wskazuje Pszczółkowski, minister spraw zagranicznych, jako uczestnik postępowania, kilkukrotnie skutecznie zabiegał o odroczenie. Tymczasem, jak się okazało, udział jego przedstawicieli w rozprawie ograniczył się do jednorazowego podzielenia argumentów zawartych we wniosku PG. Dlatego, zdaniem sędziego Pszczółkowskiego, MSZ nadużył instrumentów procesowych oraz zaufania TK. „Mam też uzasadnione wątpliwości, czy działania prezesa TK i samego trybunału, prowadzące do tak znaczącego wydłużenia czasu rozpoznania niniejszej sprawy, nie naruszyły zasady zaufania do państwa” – czytamy w zdaniu odrębnym.

Co więcej, jego autor podnosi, że podobne wnioski można sformułować w odniesieniu do innego uczestnika postępowania, a mianowicie prezydenta. Jak bowiem zauważa Pszczółkowski, głowa państwa występowała z wnioskami o odroczenie, aby następnie podczas rozprawy nie zająć jasnego stanowiska odnośnie do wniosku PG. Sędzia wytyka przedstawicielowi prezydenta, że ten podczas rozprawy przed TK oświadczył, że nie może przedstawić „jednoznacznej konkluzji”, a zarówno pisemne stanowisko głowy państwa, jak i ustne wywody jego przedstawiciela „stanowiły swoisty rodzaj recenzji wniosku prokuratora generalnego” i nie zawierały merytorycznego stanowiska co do zgodności lub niezgodności z ustawą zasadniczą zakwestionowanych regulacji. Pszczółkowski zaznacza, że jest mu znana opinia, że ,,brak stanowiska to też stanowisko”, jednak w tej konkretnej sprawie chodziło o zobowiązania międzynarodowe naszego kraju, jego pozycję i rolę we wspólnocie europejskiej. Dlatego uważa on, że w postępowaniu o takiej randze rola głowy państwa nie powinna sprowadzać się do „recenzji” pisma wnioskodawcy.©℗