17 postępowań toczących się w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych zostało zawieszonych w ciągu miesiąca przez tzw. nowych sędziów SN, którzy powołali się na orzecznictwo międzynarodowych trybunałów kwestionujące legalność tej izby – podliczyła w zeszłym tygodniu „Gazeta Wyborcza”. To istotna informacja. Należy tylko dodać, że to prosta konsekwencja procesu, jaki zachodzi już od dłuższego czasu wśród neosędziów SN. No i skutek braku pośpiechu po stronie ustawodawcy w kwestii rozwiązania ustrojowych problemów dotyczących sądownictwa.

Przypomnijmy, IKNiSP SN to jedna z dwóch najmłodszych izb SN. Została powołana do życia ustawą o SN z 8 grudnia 2017 r. (Dz.U. z 2018 r. poz. 5). Niemal jednocześnie parlament uchwalił zmiany w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa, dzięki którym posłowie mogli wybrać sędziów, którzy weszli w skład tego organu. W efekcie o tym, kto zasiądzie w nowej izbie SN, zdecydowała KRS powołana w większości przez polityków.

Naczelny Sąd Administracyjny. wielokrotnie stwierdzał, że nie ma w polskim porządku prawnym możliwości weryfikacji prezydenckich aktów powołania na urząd sędziego. Tak też było w 2021 r., kiedy to NSA badał konkursy do SN. I stwierdził, że „obecna Krajowa Rada Sądownictwa nie daje wystarczających gwarancji niezależności od organów władzy wykonawczej i władzy ustawodawczej w procedurze powoływania sędziów”, ale jednocześnie nie przesądził, że osoby powołane na podstawie uchwał wydanych przez taką KRS nie są sędziami SN. Mało tego – wskazał wyraźnie, że skutki tego orzeczenia nie odnoszą się do ustrojowej ważności oraz skuteczności prezydenckich aktów powołań na urząd sędziego SN. „W aktualnym stanie prawnym akty te bowiem nie podlegają sądowej weryfikacji i nie są wzruszalne” – podkreślił NSA.

Tak więc sędziowie są, ale tylko kwestią czasu było to, by zakwestionowana została legalność IKNiSP SN jako sądu. I tak też się stało. Do wniosku, że izba ta nie spełnia wymogów niezawisłości i bezstronności, doszedł zarówno Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (wyrok z 21 grudnia 2023 r.), jak i Europejski Trybunał Praw Człowieka. Ten ostatni wydał nawet wyrok pilotażowy, w którym stwierdził, że w Polsce mamy systemowy problem z procedurą powoływania sędziów, i wezwał nasze władze do jego pilnego naprawienia. I to właśnie na te orzeczenia międzynarodowych trybunałów powołali się nowi sędziowie SN, zawieszając postępowania toczące się w IKNiSP SN. Jak podkreślili, zrobili to „z uwagi na konieczność przeprowadzenia zmian legislacyjnych usuwających wady procesowe” wskazane w przytoczonych judykatach.

Jak poinformowała „Gazeta Wyborcza”, na zawieszenie postępowań zdecydowało się 3 z 18 neosędziów orzekających w Izbie Kontroli: Paweł Księżak, Leszek Bosek i Grzegorz Żmij. Ten zestaw nazwisk nie zaskakuje nikogo, kto bacznie obserwuje to, co się dzieje w SN. Cała trójka bowiem nieraz składała różnego rodzaju oświadczenia, w których domagała się wyłączenia od orzekania. Powoływali się przy tym właśnie na orzecznictwo międzynarodowych trybunałów oraz wskazywali na obawę, że ich udział w składach może być w przyszłości podstawą skarg kierowanych przeciwko Polsce do trybunału w Strasburgu. Wzmianki o tego typu próbach pojawiały się w mediach już w 2021 r.

Wyłączenia od orzekania domagał się także Jacek Widło, który również został powołany do IKNiSP SN, ale później został przeniesiony do Izby Cywilnej SN. W swoich wnioskach o odsunięcie go od orzekania, które konsekwentnie składa w każdej przydzielonej mu sprawie, również powołuje się na orzecznictwo ETPC oraz na „dobro wymiaru sprawiedliwości, interes stron i ich prawo do rzetelnego procesu oraz dobro państwa”. Zdaniem Widły jego udział w orzekaniu mógłby bowiem skutkować powstaniem roszczeń odszkodowawczych. Jest on jednak w innej sytuacji niż pozostała trójka. A to z tego powodu, że ponieważ został przeniesiony do legalnej Izby Cywilnej SN, jego wnioski o wyłączenie w ramach tej izby są zazwyczaj uwzględniane. Jeśli zaś dzieje się inaczej (bo np. wniosek trafia do IKNiSP), to sędzia Widło bierze sprawy w swoje ręce i postanowieniami przekazuje skargi kasacyjne do rozpoznania Sądowi Najwyższemu „w składzie spełniającym kryteria sądu” oraz „sądu ustanowionego ustawą”. Uzasadniając tego typu decyzje, również powołuje się na orzecznictwo TSUE i ETPC i stwierdza m.in., że „ocena dokonana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka odnosi się bez różnicy do wszystkich sędziów powołanych do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego”.

Trójka neosędziów IKNiSP na drodze do samoodsunięcia od orzekania napotkała swojego kolegę z izby Pawła Czubika. Neosędzia ten z wnioskami składanymi przez Boska czy Żmija rozprawiał się w sposób wyjątkowo mało delikatny. Wytykał im, że opacznie rozumieją bezstronność, a ich żądania określał jako dowód na to, że objęli oni stanowiska w SN bez „rzeczywistych kompetencji charakterologicznych”. Odnosząc się do wniosku autorstwa Leszka Boska, pozwolił sobie nawet na stwierdzenie, że „wielu współczesnym polskim prawnikom udziela się od pewnego czasu swoisty «syndrom jerozolimski» polegający na utożsamianiu wszelkich stanów faktycznych i prawnych z łamaniem praworządności, traktatów unijnych, konwencji prawnoczłowieczych”.

Tego typu rozstrzygnięcia zapewne miały wpływ na podjęcie przez trzech neosędziów z IKNiSP decyzji o próbie wykorzystania innej ścieżki zmierzającej do skutecznego zablokowania wydawania przez nich orzeczeń, czyli o zawieszaniu postępowań. Oczywiście ktoś mógłby zakrzyknąć za Pawłem Czubikiem, że postawa polegająca na tym, że sędzia czynny zawodowo nie wykonuje pracy, jest niemoralna (tak stwierdził w jednym ze swoich orzeczeń nieuwzględniających wniosku o wyłączenie sędziego). No bo niby za co my, podatnicy, płacimy niemałe przecież pieniądze sędziemu SN, skoro ten nie robi tego, co do niego należy? A jeśli sędzia nie jest pewien, czy może orzekać, to niech się zrzeknie urzędu i po sprawie. Niby racjonalne, ale co wtedy zrobiliby ci, którzy przejęliby ich sprawy – powołani przez prezydenta po postępowaniu przed wciąż tą samą KRS?

Dobrze, że sędziowie powołani w takiej wadliwej procedurze zaczynają wykazywać choć odrobinę odpowiedzialności i starają się zminimalizować chaos będący skutkiem zmian, jakie wprowadziła poprzednia koalicja rządząca. Warto docenić ich starania także z tego względu, że verba docent, exempla trahunt. Jeśli to rzeczywiście prawda, to może się rychło okazać, że w SN będziemy mieli coraz więcej wątpiących, a coraz mniej wątpliwości wobec samego SN. Choć, aby je ostatecznie rozwiać, bez interwencji ustawodawcy zapewne się nie obędzie. ©℗