Powołanie Dariusza Korneluka na stanowisko prokuratora krajowego (PK) kończy przedłużający się okres bezkrólewia w prokuraturze. Nie kończy jednak wszystkich problemów wynikłych ze sposobu, w jaki dokonała się zmiana na tym stanowisku. Co gorsza, choroba, jaka trawi polski wymiar sprawiedliwości, powoduje, że spór o to, kto jest legalnym PK, może nie skończyć się nigdy, nawet po wyrokach Trybunału Konstytucyjnego czy Sądu Najwyższego.

Cieszyć może to, że po raz pierwszy premier mianował PK nie wskazanego po uważaniu, lecz wybranego we w miarę rzetelnej i transparentnej procedurze konkursowej. Niepokoi natomiast to, że wybór ten jest kwestionowany przez prezydenta. Głowa państwa nie wyraziła opinii na temat kandydatury Korneluka. Warto jednak zaznaczyć, że gdyby to zrobiła i opinia byłaby negatywna, to nie byłaby ona wiążąca. Jednak swoją odmową prezydent potwierdził, że dla niego PK wciąż pozostaje powołany przez poprzedni rząd Dariusz Barski i że w tej sprawie będzie czekał na wyrok TK.

Zgodnie z przepisami do odwołania Barskiego z funkcji PK potrzebna była pisemna zgoda prezydenta, której Andrzej Duda zapewne by nie udzielił. PG obszedł ten wymóg, zamawiając opinie prawne, z których wynikało, że Barski, zanim objął funkcję PK, nie wrócił skutecznie ze stanu spoczynku. Oczywiście zwolennicy drugiej strony zamówili opinie przeciwne. Finalnie spór ten za jakiś czas rozstrzygnie Sąd Najwyższy, ale na razie górę nad siłą argumentu wziął argument siły. Oprócz tego toczy się postępowanie przed TK. I pewnie za jakiś czas jeden i drugi sąd wydadzą swoje orzeczenia, które, po pierwsze – mogą być sprzeczne. A po drugie – w zależności od tego, w jakich składach zostaną wydane – mogą być kwestionowane. Izba Karna SN nie jest wolna od tzw. neosędziów, zaś w TK zasiada trzech dublerów, a kondycja sądu konstytucyjnego jest taka, że jego wyroki niemal z definicji wyłącza się poza nawias. I tak to się będzie toczyć w tym naszym polskim piekiełku.

Dopóki będzie to przynosić wymierne efekty, z tego zamieszania będą korzystać obrońcy, którzy w zależności od sytuacji będą podważać legalność czynności dokonywanych przez prokuratorów czy asesorów mianowanych bądź przez Barskiego, bądź przez Korneluka. Próbkę takich harców obserwowaliśmy przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie, gdzie sędziowie nie rozpoznawali wniosków o przedłużenie aresztu podpisanych przez prokuratorów nominowanych przez p.o. PK Jacka Bilewicza (który pełnił tymczasowo obowiązki PK po usunięciu Barskiego, a przed powołaniem Korneluka). Na początku sąd nie rozpoznawał ich merytorycznie, ale kiedy sprawa stanęła na ostrzu noża i kwestionowanie statusu prokuratora skutkowałoby koniecznością wypuszczenia na wolność aresztowanego, wątpliwości co do statusu zeszły na dalszy plan. Dobrze wiedzieć, że są jakieś granice w kwestionowaniu legalności organów.

Przedłużanie tego stanu niepewności nikomu nie służy. Z rozmów z prokuratorami różnych szczebli wynika, że dla wielu z nich ważniejsze jest nie to, kto ma rację, lecz by ostatecznie przeciąć spór i skupić się na pracy. Z tej perspektywy powołanie PK stwarza szanse na to, że prokuratorzy, zamiast toczyć wojenki (jak w Prokuraturze Krajowej) lub ekscytować się nimi (na niższych szczeblach), będą mogli zająć się prowadzeniem postępowań. Ponadto dla niemal wszystkich moich rozmówców jest jasne, że nowy rząd, a co za tym idzie, nowy PG, ma prawo do ukształtowania kierownictwa prokuratury, za którą przecież odpowiada. Warto również zauważyć, że w tej walce faule były po obydwu stronach.

Roboty przed nowym PK ogrom. Trzeba pilnie podjąć decyzje w sprawie przedłużenia votum dla asesorów, a przede wszystkim rozpocząć działania zmierzające do reorganizacji pracy tak, by wzmocnić kadrowo najbardziej obciążone jednostki – mowa tu szczególnie o prokuraturach rejonowych.©℗