Mamy prawo oczekiwać zindywidualizowanej, obiektywnej i sprawiedliwej oceny naszej pracy i zasadności naszego ewentualnego odwołania.

Nazywam się Przemysław Cychosz. Jestem prawnikiem, doktorem nauk prawnych na Uniwersytecie Jagiellońskim, specjalizuję się w prawie karnym materialnym. Jestem też prokuratorem Prokuratury Rejonowej Kraków-Nowa Huta w Krakowie delegowanym od października 2020 r. do Prokuratury Regionalnej w Krakowie. Podana wyżej kolejność jest dla mnie ważna. Nie jestem bowiem „prokuratorem Ziobry”. Tak samo, jak nie jestem „prokuratorem Bodnara”, tylko właśnie prawnikiem zajmującym się prawem karnym, pełniącym od 2015 r. służbę prokuratorską. Jestem jednym ze 144 prokuratorów, których dotyczyła jedna z pierwszych decyzji nowego prokuratora generalnego – jednym z tych, których odwołania z delegacji domagał się od prokuratora krajowego Dariusza Barskiego Adam Bodnar.

W Prokuraturze Regionalnej w Krakowie prowadzę śledztwo dotyczące działalności funduszy inwestycyjnych EPEF FIZAN i EPEF 2 FIZAN, a także międzynarodowe postępowanie mające za przedmiot funkcjonowanie w sieci darknet hakerskiego serwisu Genesis Market pozwalającego handlować wykradzionymi danymi umożliwiającymi logowanie się do poczty elektronicznej, kont bankowych, kont e-pacjenta. W sprawie dotyczącej funduszy inwestycyjnych zgromadzono dotychczas liczący ponad 600 tomów materiał dowodowy, przesłuchano ponad 500 pokrzywdzonych. W ramach drugiego śledztwa, dotyczącego Genesis Market, w stosunku do 15 osób jest obecnie stosowane tymczasowe aresztowanie, dalsze cztery osoby mają status podejrzanych, przeciw dwóm skierowano już akt oskarżenia. Są w tej sprawie zaplanowane i rozpisane liczne dalsze czynności wykrywcze i dowodowe, w tym zmierzające do zatrzymania kolejnych członków zorganizowanej grupy przestępczej. Ponadto koordynuję wszystkie najpoważniejsze śledztwa prowadzone przez prokuratorów z działów ds. cyber przestępczości ze wszystkich czterech prokuratur okręgowych z obszaru właściwości krakowskiej Prokuratury Regionalnej oraz współpracuję w tym zakresie z kierownictwem jednostek Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości z Krakowa i z Kielc.

Nie mogę i nie chcę się wypowiadać w imieniu wszystkich 144 odwołanych z delegacji prokuratorów. Ani nie jestem do tego upoważniony, ani – poza kilkoma wyjątkami – nie wiem, kim są owe pozostałe 143 osoby. Nie znam ich zawodowej ścieżki, dorobku zawodowego, naukowego itd. Mogę natomiast powiedzieć, że wszyscy mamy prawo oczekiwać od przełożonych zindywidualizowanej, obiektywnej i sprawiedliwej oceny naszej pracy i opartej na takich kryteriach oceny zasadności naszego ewentualnego odwołania. W każdym bowiem z owych 144 przypadków została wcześniej podjęta konkretna, indywidualna, oparta na jakichś przesłankach decyzja któregoś z naszych przełożonych o zasadności delegowania do pełnienia obowiązków w innej jednostce organizacyjnej prokuratury. Decyzja prokuratora generalnego o odwołaniu została natomiast podjęta en bloc, w stosunku do wszystkich 144 osób łącznie, w mojej ocenie na podstawie arbitralnego kryterium, bez należytej oceny konsekwencji tej decyzji, z podaniem do publicznej wiadomości wprowadzających w błąd informacji (np. o zarobkach rzędu 28–30 tys. zł).

Instytucja delegacji w prokuraturze jest nadużywana. Zgoda. Odwołane 144 osoby zostały jednak wykorzystane do stworzenia wrażenia, że nowy prokurator generalny zamierza zwalczać ową złą praktykę. Czyż bowiem odwołanie owych 144 osób zmienia cokolwiek w sensie systemowym w całej strukturze delegacji prokuratorów do jednostek wyższego stopnia? Ilu prokuratorów w dalszym ciągu wykonuje swoje obowiązki w ramach delegacji? Jaką część owej całości stanowią te 144 odwołane z delegacji osoby? W wydziale, w którym pełnię służbę, na 11 prokuratorów tytuł prokuratora prokuratury regionalnej mają naczelnik i jeszcze jedna osoba. Z delegacji zostaliśmy natomiast odwołani ja i jeszcze jeden prokurator. Pozostałych siedem osób pozostało na delegacji w prokuraturze regionalnej.

Podobne są proporcje w znanych mi podległych Prokuraturze Regionalnej w Krakowie jednostkach prokuratur okręgowych, w tym w działach ds. cyberprzestępczości i wydziałach ds. przestępczości gospodarczej. Na skalę problemu wskazuje przekazane do publicznej wiadomości pismo Dariusza Barskiego z 15 stycznia 2024 r., w którym informował on ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego o powodach odmowy wykonania jego polecenia, choć nie wynika z niego, jaki procent stanu osobowego poszczególnych jednostek nadal będą stanowić prokuratorzy delegowani.

Wyrywkowa i arbitralna decyzja o odwołaniu pierwszych z brzegu 144 prokuratorów niczego zatem systemowo nie zmieni ani nie rozwiąże. Nie znam twardych danych statystycznych w skali wszystkich jednostek organizacyjnych prokuratury. Czy znał jednak te dane prokurator generalny przed podjęciem w pierwszych tygodniach swego urzędowania komentowanej decyzji? Czy podejmując ją, kierował się tymi właśnie danymi, pozwalającymi mu uchwycić lub rozwiązać ten problem systemowo?

Jak już napisałem, instytucja delegacji w prokuraturze jest nadużywana. Nadużyciem jest zresztą także długotrwałość owych delegacji. Wśród 144 odwołanych z delegacji osób są i takie, u których delegacja trwała kilkanaście lat. Każdy, kto zna realia prokuratury, wie, co to oznacza. Te osoby były przez lata pomijane przy kolejnych awansach rozumianych jako uzyskanie tytułu prokuratora wyższej jednostki. Tytuły otrzymywali nowi prokuratorzy funkcyjni albo ci, którzy w taki czy inny sposób zdołali przekonać do siebie decydentów. Były wśród tych osób i takie, które te tytuły otrzymały w pełni zasłużenie. Także w tej sprawie nie ma miejsca na generalizację i uproszczenia.

Wśród 144 odwołanych osób są takie, które najpierw z tytułem prokuratora prokuratury rejonowej czy okręgowej były przez kilka lat na delegacji – odpowiednio – w prokuraturze okręgowej lub regionalnej, a następnie zostały delegowane o stopień wyżej, do prokuratury regionalnej lub krajowej. Wbrew temu, na co wskazuje w swoich komunikatach prokurator generalny, nie ma do tych osób zastosowania zarzut, że zostały one delegowane „o dwa szczeble” w prokuratorskiej hierarchii.

Czy prokurator generalny miał w polu widzenia wszystkie opisane wyżej okoliczności, różnicujące przecież istotnie sytuację odwoływanych osób? Czy przed podjęciem decyzji miał rzeczywiście pełen obraz prokuratorskiej rzeczywistości? Przyjęcie jednej miary sugeruje – w mojej ocenie – działanie nie dość wyważone.

Jako prawnik zajmujący się również naukowo konstytucyjnymi i ustrojowymi aspektami prawa karnego zwracam uwagę na to, że problem delegacji w prokuraturze dalece wykracza poza sprawy czysto personalne. Hasłowo jedynie pragnę wskazać, że możliwość łatwego delegowania dowolnego prokuratora do dowolnej jednostki, trzymania go na owej delegacji latami z perspektywą możliwego odwołania w każdym czasie, stwarza mechanizm, w którym delegowany skłonny jest „zasłużyć” na dalsze trwanie delegacji. Tak ukształtowany mechanizm w takiej instytucji jak prokuratura jest bardzo niebezpieczny. Tylko bowiem od prawniczego (i etycznego) kręgosłupa konkretnej osoby zależy to, jak daleko jest skłonna na swą delegację i następnie na tytuł „zasługiwać”. Tymczasem już na poziomie systemowym mechanizm awansowy powinien być ukształtowany tak, by nie sprzyjać tego rodzaju dylematom. Decyzja w sprawie 144 prokuratorów niczego nie zmieni w opisanym wyżej, wadliwie ukształtowanym systemie. Nadal bowiem w jednostkach organizacyjnych prokuratury pozostanie ogromna liczba prokuratorów delegowanych.

Prokurator generalny nie jest osobą ze środowiska prokuratorskiego, ale z pewnością wie – choćby z publikacji medialnych – o licznych przykładach szybkich i spektakularnych awansów prokuratorskich, jakie miały miejsce po 2016 r. Akcentując ponownie brak jakichkolwiek podstaw do generalizacji, można się zgodzić co do tego, że niejednokrotnie, obejmując funkcję i stanowisko w prokuraturze oraz podejmując określone decyzje procesowe w sprawach, które były szczególnie „społecznie wrażliwe”, albo po prostu znając właściwe osoby, można było wejść na niezwykle szybką ścieżkę awansową, uzyskać tytuł prokuratora prokuratury okręgowej, regionalnej czy krajowej. Decyzja prokuratora generalnego z 4 stycznia 2024 r. o odwołaniu z delegacji dotyczy jednak 144 osób, które przez lata miały tytuły o dwa stopnie niższe, niż wynikałoby to z miejsca w hierarchii jednostki, w której pełnili służbę. Te osoby nie weszły zatem na ową „szybką ścieżkę awansową”, nie uzyskały wyższych tytułów. Jak zastrzegałem, nie znam zawodowych życiorysów owych 143 pozostałych odwołanych z delegacji osób, ale mogę powiedzieć, że nie są to zapewne co do zasady ci, którzy zajmowali się owymi sprawami „wrażliwymi”, w ramach których za określone decyzje uzyskaliby szybko, w trybie nagrodowym, tytuł prokuratora wyższej jednostki, a być może i funkcję. W wyniku decyzji prokuratora generalnego odwołani z delegacji w pierwszej kolejności mamy jednak zostać właśnie my.

Na koniec rzecz dla mnie trudna. Chcę bowiem podkreślić, że nie jestem, rzecz jasna, prokuratorskim męczennikiem. Nie należę i nigdy nie należałem do żadnego ze stowarzyszeń prokuratorskich, w tym do tego, które skupia osoby pokrzywdzone bezprawnymi i krzywdzącymi decyzjami personalnymi i służbowymi podejmowanymi przez kierownictwo prokuratury po 2016 r. Kiedy stowarzyszenie Lex Super Omnia powstawało, byłem świeżo upieczonym asesorem i nie uważałem, by właściwym dla mnie zawodowo miejscem była działalność w takim czy innym stowarzyszeniu czy związku zawodowym. Być może naiwnie sądziłem, że da się od tego wszystkiego w jakiejś mierze abstrahować. Choć nie prowadziłem nigdy żadnej politycznej sprawy, nie podjąłem decyzji, która byłaby sprzeczna z moją prawniczą wiedzą i własnym przekonaniem, na pewno z perspektywy czasu na powyższym wyborze zawodowo skorzystałem.

Również z uwagi na powyższe rozumiem bardzo dobrze, że mój przełożony ma pełne prawo do podjęcia decyzji o odwołaniu mnie z delegacji. Nie zamierzam ani tego kwestionować, ani wykorzystywać w toczonym na górze sporze co do statusu osoby pełniącej funkcję prokuratora krajowego czy do sztucznego wydłużania mojej delegacji. Zgodnie z przepisami mój przełożony ma prawo odwołać mnie z delegacji, nie podając żadnych motywów. W tej sytuacji było jednak inaczej. Podano bowiem – i to do publicznej wiadomości – quasi-motywy decyzji o odwołaniu. Wydają mi się one, z opisanych wyżej powodów, niesprawiedliwe, niepełne i wprowadzające w błąd.

Jestem daleki od zarzucania prokuratorowi generalnemu złej wiary. Uważam, że jako człowiek z zewnątrz mógł nie zdawać sobie sprawy – lub nie do końca zdawać sobie sprawę – ze wszystkich aspektów i konsekwencji komentowanej decyzji. Jako prokurator liniowy mam jednak, jak sądzę, prawo oczekiwać, że podejmując decyzje personalne, prokurator generalny zapewni sobie pełny i możliwie obiektywny ogląd sytuacji, że uwzględni indywidualną sytuację osób, których te decyzje dotyczą, oraz że dobierając sobie współpracowników i doradców, wyważy należycie tak liczne przecież i silne w środowisku prokuratorskim emocje. W tym te rewanżystowskie. ©℗