Ponad 33 tys. zł miesięcznie mieliby otrzymywać sędziowie wybrani do nowej Krajowej Rady Sądownictwa – przewiduje projekt przygotowany przez Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iusititia”.

Pomysł wywołał żywą dyskusję w środowisku.

– Zalecałbym w tej kwestii większą powściągliwość. Proponując tego typu rozwiązania, zawsze warto się zastanowić, jak zostaną one odebrane przez społeczeństwo, które przecież ramię w ramię wychodziło na ulicę z sędziami, aby bronić praworządności – mówi Krzysztof Izdebski, ekspert forum Idei Fundacji im. Stefana Batorego.

– To rzeczywiście trochę za dużo. Taka kwota byłaby akceptowalna, ale tylko wówczas gdyby sędziowie – członkowie KRS otrzymywaliby jedynie wynagrodzenie z tytułu pracy na rzecz rady – przyznaje proszący o zachowanie anonimowości sędzia.

Zamiast podwójnych diet

Stowarzyszenie proponuje, aby sędziowie wybrani do KRS, zamiast dzisiejszych diet, jakie za każdy dzień pracy na rzecz tego organu otrzymują jego członkowie, dostawali stałą miesięczną pensję równą wynagrodzeniu sędziego Sądu Najwyższego powiększonemu o dodatek za długoletnią pracę, co daje kwotę ponad 33 tys. zł brutto.

– Chcemy skończyć z obecnym sposobem wynagradzania członków KRS, gdyż ten doprowadził do patologii. Wszyscy pamiętamy, jak niektórzy sędziowie zasiadający w obecnej KRS znaleźli sobie sposób na szybkie i łatwe dorabianie. Spotykali się poza posiedzeniami plenarnymi KRS w ramach prac jakiejś komisji i dzięki temu inkasowali dodatkowy tysiąc złotych (w przybliżeniu tyle wynosi dieta należna każdemu członkowi KRS za dzień pracy na rzecz tego organu – red.). A bywało, że takie spotkania trwały po 15 minut – przypomina Krystian Markiewicz, prezes SSP „Iustitia”.

Nawiązuje w ten sposób do publikacji DGP, w której ujawniliśmy, że niektórzy członkowie KRS znaleźli sobie sposób na to, aby pobierać podwójne diety za pracę na rzecz rady. Nowatorski mechanizm był prosty: niektórzy, zamiast – jak do tej pory – pracować w komisjach działających w radzie w tych dniach, kiedy wypadają posiedzenia plenarne, zaczęli się spotykać w innych terminach. Przy tym w większości przypadków ich udział w komisji miał formę zdalną. Dzięki temu zamiast jednej diety były im wypłacane dwie – jedna za udział w posiedzeniu plenarnym, druga za udział w komisji. Najwięcej dorobili w ten sposób Maciej Nawacki oraz Dariusz Drajewicz, a łącznie od lipca do grudnia 2020 r. poszło z budżetu KRS na wypłatę diet za udział w tego typu posiedzeniach komisji ponad 120 zł.

Doniesienia te zostały potwierdzone przez Najwyższą Izbę Kontroli, która w swoim raporcie dotyczącym wykonania budżetu KRS za rok 2020 stwierdziła ponad 45-krotny wzrost w badanym okresie w porównaniu z 2019 r. wydatków na diety wypłacane członkom KRS za udział w pracach komisji. „Zauważyć należy, że posiedzenia zwoływane poza dniami obrad plenarnych Rady rozpoczynały się i kończyły w ciągu jednego dnia, przy czym spośród 26 takich posiedzeń 22 posiedzenia trwały od 31 min do 109 min (średnio 66 min), a w czterech przypadkach brak było danych o czasie zakończenia prac” – można przeczytać w dokumencie sporządzonym przez kontrolera NIK.

Opisywaną praktykę ukrócił już ówczesny przewodniczący KRS Leszek Mazur, inicjując odpowiednie zmiany w regulaminie rady. Kolejne kroki w celu zoptymalizowania prac KRS podjął następca Mazura na stanowisku przewodniczącego KRS Paweł Styrna.

Propozycje idą dalej

Jak podkreśla Krystian Markiewicz, ukrócenie patologii w opłacaniu sędziów za pracę w KRS to niejedyny powód proponowanych przez „Iustitię” rozwiązań płacowych.

– Nasz projekt przewiduje znaczne poszerzenie kompetencji rady (patrz: grafika – red.). A to automatycznie przełoży się na to, że sędziowie, którzy zostaną wybrani do nowej KRS, będą mieli dużo więcej pracy, niż było dotychczas – tłumaczy Markiewicz. Jak dodaje, będzie to praca praktycznie 24 godziny na dobę, zwłaszcza, choć nie tylko, w pierwszym okresie działalności nowej KRS, kiedy trzeba będzie podjąć kroki zmierzające do naprawy praworządności.

– Nie rozumiem więc, dlaczego takie osoby miałyby zarabiać mniej niż np. sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, którzy orzekają niezbyt często, a w ostatnim czasie niemal w ogóle – podkreśla prezes SSP „Iustitia”.

Kolejnym powodem ma być to, że sędziowie wybrani do KRS będą – zgodnie z projektem stowarzyszenia – zarabiać mniej w swoich sądach macierzystych. A to dlatego, że ze względu na obciążenie pracą w radzie ich udział w przydziale spraw będzie ulegał zmniejszeniu. „Jeśli więc z uwagi na obowiązki w KRS członek Rady będący sędzią orzekać będzie w wymiarze 25 proc. udziału w przydziale spraw, to otrzyma on oprócz wynagrodzenia z tytułu wykonywania funkcji członka KRS również 25 proc. wynagrodzenia przysługującego mu na zajmowanym stanowisku sędziowskim” – czytamy w uzasadnieniu projektu.

– Ciągle jednak mówimy o kilkudziesięciu tysiącach złotych miesięcznie. To sporo nie tylko na tle średnich zarobków, lecz nawet średnich wyższych. I zdecydowanie więcej niż płace w administracji centralnej. To może kłuć w oczy – uważa Krzysztof Izdebski. Jego zdaniem nie bez znaczenia dla oceny tej propozycji wypływającej przecież od samych sędziów jest to, że sądownictwo od kilku lat boryka się z kryzysem zaufania.

– Oczywiście ostatnie kilka lat ten kryzys pogłębiło, jednak trzeba pamiętać, że i wcześniej sytuacja była daleka od ideału. Dlatego dobrze by było, aby środowisko w pierwszej kolejności skupiło się na rozwiązaniach, które mogłyby doprowadzić do usprawnienia i podniesienia jakości pracy sądów, co z pewnością przełożyłoby się na zwiększenie zaufania do sądownictwa – kwituje Izdebski.©℗

ikona lupy />
Czym jeszcze ma się zajmować KRS / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe