„Za wykonanie zlecenia należy się wynagrodzenie” – podkreśla warszawski adwokat w precedensowym pozwie o wynagrodzenie za pełnienie dyżuru obrończego w postępowaniu przyspieszonym.
Mecenas Robert Pogorzelski 21 grudnia ub.r. w godz. 8–14 pełnił dyżur adwokacki przy Sądzie Rejonowym dla m.st. Warszawy. Zgodnie z pismem wiceprezesa sądu powinien przebywać w tym czasie w swojej kancelarii, być dostępny pod telefonem i w razie potrzeby stawić się w ciągu 30 minut celem podjęcia czynności związanych ze świadczeniem pomocy prawnej z urzędu w sprawach karnych rozpatrywanych w postępowaniu przyspieszonym. Tego dnia konieczność jego stawiennictwa nie zaistniała.
Dzień później w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia adwokat złożył pozew przeciwko Skarbowi Państwa – prezesowi SR dla m.st. Warszawy o zapłatę 141 zł wraz z odsetkami i kosztami postępowania tytułem wynagrodzenia za pełnienie dyżuru. Dochodzoną kwotę skalkulował jako iloczyn godzin pełnionego dyżuru (6 godzin) oraz minimalnej stawki za godzinę wykonywania zlecenia.
Dyżur zwykle bez wynagrodzenia
– W pozwie wnoszę o wynagrodzenie wyliczone według minimalnej stawki godzinowej, aby przekonać się, jakie argumenty przedstawią prawnicy prezesa sądu w odniesieniu do najniższej możliwej do dochodzenia kwoty – mówi DGP Robert Pogorzelski. – Nie bronię nikomu dochodzenia wyższych kwot – dodaje.
Mecenas nie ukrywa, że rozpoczęta przez niego batalia prawna możne wytyczyć ścieżki dla innych adwokatów i radców prawnych, którzy pełnią dyżury obrończe na podstawie art. 517j par. 1 kodeksu postępowania karnego. Ani k.p.k., ani wydane na jego podstawie rozporządzenie ministra sprawiedliwości, dotyczące m.in. organizacji dyżurów (Dz.U. z 2015 r. poz. 920), nie przewidują żadnej rekompensaty finansowej za fakt dyżurowania. Prawnicy mogą więc liczyć na wynagrodzenie według stawek urzędowych, dopiero gdy podczas dyżuru przyjdzie im faktycznie świadczyć pomoc prawną.
– Co do zasady postępowanie przyspieszone jest instytucją martwą. Co roku odbywam ok. 15 takich dyżurów i raz tylko zdarzyło się, że zostałem wyznaczony na obrońcę nieletniego, w praktyce bowiem dyżury w postępowaniu przyspieszonym są powiązane z dyżurami ws. nieletnich – mówi adwokat Pogorzelski.
Jak pisze w uzasadnieniu pozwu, obowiązek przebywania w miejscu dyżuru i pozostawania w gotowości do stawienia się na wezwanie sądu ogranicza go w podstawowych swobodach gwarantowanych przez konstytucję, tj. swobodzie przemieszczania się i swobodzie wykonywania zawodu. Jak twierdzi, pełnienie dyżuru bez wynagrodzenia jest sprzeczne z konstytucją, powszechną deklaracją praw człowieka, międzynarodowym paktem praw społecznych, gospodarczych i kulturalnych oraz europejską kartą społeczną.
Powołuje się także na art. 735 par. 1 kodeksu cywilnego, który stanowi, że „jeżeli ani z umowy, ani z okoliczności nie wynika, że przyjmujący zlecenie zobowiązał się wykonać je bez wynagrodzenia, za wykonanie zlecenia należy się wynagrodzenie”. Autor pozwu podkreśla ostatnie słowa tego przepisu i cytuje też par. 2 tego artykułu. Stanowi on, że jeżeli nie ma obowiązującej taryfy, a nie umówiono się na wysokość wynagrodzenia, należy się wynagrodzenie odpowiadające wykonanej pracy. Przepisy te – jak wykazuje powód na podstawie art. 750 k.c. – mają zastosowanie do umowy o świadczenie usług zawartej pomiędzy stronami. Argumentuje, że skoro strona pozwana nie zastrzegła w żaden sposób nieodpłatnego charakteru wykonywanej przez powoda pracy, należy się za nią wynagrodzenie. W pozwie wyjaśnia też, że nie podjął próby pozasądowego rozwiązania sporu „z uwagi na fakt, że stanowisko pozwanego na pewno będzie negatywne”.
Sprawa powraca od wielu lat
Kwestia nieodpłatności za dyżury co jakiś czas powraca w środowisku profesjonalnych pełnomocników. W ubiegłym roku zrobiło się o niej głośno po wystąpieniu dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej we Wrocławiu Sławomira Krzesia, który zwrócił się do członków swojej izby, by nie pełnili takich dyżurów w pokojach adwokackich w sądach. Przekonywał, że nikt nie może być zmuszany do świadczenia takiej pracy nieodpłatnie.
Większość sądów przystaje jednak na to, by dyżury pełnić nie w ich pomieszczeniu, a np. we własnej kancelarii.
– Warszawskie sądy zgadzają się, by pełnić dyżury poza budynkiem sądu. Nie zmienia to tego, że moja wolność jest wówczas ograniczona. Mam z tyłu głowy, że nie mogę tego dnia wyjechać poza Warszawę ani wypić ani kropli alkoholu – mówi mec. Pogorzelski.
Inaczej do sprawy podchodzi adwokat Wojciech Bergier, rzecznik prasowy Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie
– Pełnienie dyżuru jest jednym z elementów pracy adwokata. Kwestia ta sprowadza się do odpowiedniego ułożenia kalendarza dyżurów w ramach swojej praktyki. Dyskusja w naszej izbie ogranicza się do tego, by przypominać o obowiązku bycia dyspozycyjnym w czasie takich dyżurów – mówi.
Sprawa odpłatności za dyżury była już badana przez Trybunał Konstytucyjny, który postanowieniem z 8 stycznia 2013 r. (sygn. akt SK 15/10) umorzył postępowanie. Jak uznał, nie jest jego rolą uzupełnianie obowiązującego stanu prawnego.
– Postępowanie zostało umorzone, ponieważ skarżący przedstawił nieprawidłowy wzorzec, powołując się na art. 29 prawa o adwokaturze (obecne brzmienie: t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1184 ze zm. – red.). Orzeczenie nie przesądza więc, czy rozwiązanie to jest konstytucyjne – mówi Robert Pogorzelski.
– Kwestia wynagrodzenia za dyżury nie jest w żaden sposób uregulowana, a przecież jest to forma pracy adwokata. Dlatego popieram całym sercem inicjatywę pana mecenasa Pogorzelskiego. Moja wątpliwość dotyczy tylko tego, czy pozwanym powinien być Skarb Państwa – prezes sądu rejonowego, czy też minister sprawiedliwości albo Sejm – mówi adwokat Filip Tohl, członek Stowarzyszenia Adwokackiego „Defonsor Iuris”.
– Zdaję sobie sprawę, że kwestia pieniędzy jest ważna i może niektórych irytować. Według mojej opinii – mówię to jako adwokat, nie rzecznik izby – cały system pomocy prawnej z urzędu powinien zostać przemodelowany – zauważa Wojciech Bergier. – Nie wystarczy podniesienie stawek, które zawsze będą przedmiotem kontrowersji. Uważam, że lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie całego korpusu zawodowych, dobrze opłacanych adwokatów z urzędu. Byłby to model podobny do amerykańskiego systemu tzw. public defenders, czyli prawników reprezentujących osoby, których nie stać na opłacenie pomocy prawnej, ale otrzymujących od państwa wynagrodzenie, a nie jakiś dodatek do wynagrodzenia. Tacy prawnicy mogliby również pełnić dyżury w postępowaniu przyspieszonym – dodaje.©℗