Nie jedno, ale dwa połączenia telefoniczne tygodniowo przysługują teraz osadzonym w zakładach karnych. Ale do obrońcy nadal można zadzwonić tylko raz na siedem dni.

Ułatwienie kontaktu osadzonych ze światem zewnętrznym, podtrzymywanie więzi rodzinnych, a być może ograniczenie skali korupcji w zakładach karnych czy recydywy – do tego mają doprowadzić zmiany wprowadzone przez Marię Ejchart, wiceminister sprawiedliwości, która sprawuje nadzór nad więziennictwem.

Ograniczenie prawa do obrony

Zasadę „jeden telefon na tydzień” wprowadzono nowelizacją kodeksu karnego wykonawczego, która weszła w życie 17 września ub.r. (Dz.U. z 2022 r. poz. 1855). Ministerstwo Sprawiedliwości, które było autorem zmian, zapewniało, że leżą one w interesie osadzonych, albowiem do tamtej pory nie mieli oni zagwarantowanej ustawowo minimalnej liczby przysługujących im kontaktów telefonicznych. Co prawda ustawa mówi o tym, że skazany pozbawiony wolności może korzystać z telefonu „co najmniej raz w tygodniu” w terminach ustalonych w porządku wewnętrznym obowiązującym w zakładzie karnym lub areszcie śledczym, jednak w praktyce poszczególni dyrektorzy jednostek penitencjarnych poprzestali na ustawowym minimum. Skutkiem wprowadzenia owego minimalnego standardu było zredukowanie liczby rozmów telefonicznych nawet w tych więzieniach, w których przed zmianą przepisów skazani mogli korzystać z telefonów częściej, np. raz dzienne (lub bez limitów).

Takie przepisy bardzo mocno ograniczyły możliwości kontaktów osadzonych z obrońcami. Od początku zwracała na to uwagę m.in. Naczelna Rada Adwokacka. Prezes NRA Przemysław Rosati zwracał uwagę, że bezwzględne ograniczenie możliwości kontaktowania się przez skazanych z obrońcami do jednego telefonu w tygodniu uderza przede wszystkim w zagwarantowane konstytucyjnie prawo do obrony. Zgodnie bowiem z art. 42 ustawy zasadniczej każdy, przeciw komu jest prowadzone postępowanie karne, ma prawo do obrony we wszystkich stadiach postępowania. A jednym z takich stadiów jest właśnie postępowanie wykonawcze. Poza tym częste są przypadki, że osadzeni uczestniczą jednocześnie w innych postępowaniach karnych. W sprawie wielokrotnie interweniował też rzecznik praw obywatelskich. „Ograniczenia, jakie spotkały osoby pozbawione wolności, najbardziej dotkliwie uderzają w ich kontakty z dziećmi, co wybrzmiewa wyraźnie z kierowanych do Biura RPO skarg” – wskazywał prof. Marcin Wiącek w wystąpieniu generalnym do dyrektora generalnego Służby Więziennej. RPO zwracał też uwagę, że ograniczenie kontaktów osadzonych z bliskimi stoi w sprzeczności z resocjalizacyjnymi celami wykonywania kary określonymi w k.k.w. i międzynarodowych dokumentach, takich jak Europejskie reguły więzienne i reguły Mandeli. „Wszystkie te czynniki negatywnie wpływają na proces readaptacji społecznej więźniów, co przekłada się na wyższe prawdopodobieństwo, że po odbyciu kary powrócą oni do przestępstwa” – alarmował RPO.

– Co prawda ustawa przewiduje, że zgodę na częstszy kontakt osadzonego z obrońcą może wyrazić dyrektor danego zakładu karnego czy aresztu śledczego, ale w praktyce takie prośby często spotykają się z odmową – mówi dr Szymon Tarapata z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalizujący się w postępowaniu wykonawczym, który jest jednocześnie adwokatem.

Co więcej, niektórzy adwokaci uznawali taką odmowę za decyzję wydaną w postępowaniu wykonawczym, na którą powinna przysługiwać skarga do sądu penitencjarnego, jednak dyrektorzy się temu sprzeciwiali, a sądy odrzucały skargi, uznając je za niedopuszczalne.

Skandaliczna praktyka

– Te przepisy są skandaliczne. Zarówno w zakresie kontaktu z obrońcami, jak i z rodzinami. Przykładowo osadzony chciałby zadzwonić do córki w dniu jej urodzin. A w porządku wewnętrznym określono, że z telefonu może skorzystać np. w poniedziałek. Tymczasem, jak na złość, dziecko ma urodziny w czwartek, gdy skazany zadzwonić nie może. Co to ma wspólnego z resocjalizacją? – pyta retorycznie dr Tarapata.

Zgodnie z art. 105b par. 1a k.k.w. w szczególnie uzasadnionych wypadkach, zwłaszcza gdy bezpośredni kontakt jest niemożliwy lub szczególnie utrudniony lub gdy wynika to z nagłej sytuacji życiowej, dyrektor zakładu karnego może udzielić osadzonemu zgody na skorzystanie z samoinkasującego aparatu telefonicznego do kontaktu z rodziną i innymi osobami bliskimi poza terminami ustalonymi w porządku wewnętrznym. Mimo to więźniowie często się skarżą, że taka zgoda jest udzielana w sposób uznaniowy.

Z jednej strony jest to element wymuszania dyscypliny (dodatkowy kontakt telefoniczny został dodany do katalogu nagród przyznawanych skazanym wyróżniającym się dobrym zachowaniem w czasie odbywania kary). Z drugiej – często prowadzi do większej frustracji osadzonych. Co więcej, ostatnio jeden z osadzonych, który przesłał do ministra sprawiedliwości, a także mediów, nagrany telefonem komórkowym film z celi, wskazywał, że wprowadzenie ograniczeń w korzystaniu z samoinkasujących aparatów telefonicznych znacznie zwiększyło popyt na przemyt telefonów komórkowych. Na nagraniu mówił też o tym, że więźniowie w zamian za doprowadzenie do telefonu poza kolejnością i bez wpisywania do wykazu korumpują strażników więziennych np. papierosami czy słodyczami.

Zgodnie jednak z poleceniem wydanym przez wiceminister Marię Ejchart od 19 grudnia 2023 r. osoby pozbawione wolności mogą korzystać z połączeń telefonicznych co najmniej dwa razy w tygodniu. – Sposób oraz terminy wykonywania takich połączeń ustalane są zgodnie z porządkiem obowiązującym w określonym zakładzie karnym czy areszcie śledczym. Prawo do kontaktów z obrońcą skazany ma co najmniej raz w tygodniu – informuje Milena Domachowska z Ministerstwa Sprawiedliwości.

Więzień musi mieć do kogo wracać

Doktor Paweł Kobes z Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji ma nadzieję, że wprowadzone przez wiceminister zmiany w zakresie limitów rozmów telefonicznych to zaledwie początek szerszych zmian w systemie wykonywania kary pozbawienia wolności.

– Proponowane zmiany stanowią w istocie przywrócenie jednego z podstawowych elementów w procesie resocjalizacji, jakim jest utrzymywanie kontaktu skazanego ze środowiskiem zewnętrznym, w tym przede wszystkim z rodziną. Należy zauważyć, że w indywidualnych programach oddziaływań resocjalizacyjnych jako zadanie przewidziane do realizacji jest przewidziane utrzymywanie kontaktu z rodziną – podkreśla nasz rozmówca. Tymczasem, mówi Kobes, w rzeczywistości penitencjarnej nie weryfikuje się jakości tych kontaktów, nie wkłada się wysiłku w ich odbudowywanie lub podtrzymywanie, chociażby z uwagi na przeciążenie pracą Służby Więziennej.

– Dlatego, skoro skazani sami chcą ten kontakt utrzymywać, to należy im tylko w tym pomóc, a przynajmniej nie utrudniać im tego – przekonuje dr Kobes. Podkreśla przy tym, że dolegliwością za popełnione przestępstwo jest już samo pozbawienie wolności ze wszystkimi tego konsekwencjami społecznymi i psychologicznymi.

– Dlatego nie należy stwarzać człowiekowi dodatkowych dolegliwości, o ile nie jest to uzasadnione szczególnymi względami bezpieczeństwa. A taką dodatkową dolegliwością niewątpliwie jest ograniczenie kontaktu skazanego z rodziną – uważa prawnik. Jak dodaje, kara pozbawienia wolności uderza również, o czym często zapominamy, w rodzinę skazanego, z której skazany zostaje wyrwany, by zostać umieszczony w zakładzie karnym.

– Skazany nie przestaje być ojcem, matką, mężem, synem czy córką. Taki kontakt jest bardzo potrzebny dla utrzymania równowagi psychicznej w trudnych warunkach izolacji. Kto temu zaprzecza, nigdy nie był za murami więzienia i nie poczuł jego zapachu. Zarówno skazany, jak i jego rodzina potrzebują tego kontaktu, aby utrzymać więzi na tyle, żeby skazany mógł wrócić do rodziny – podkreśla dr Kobes. I dodaje, że bardzo często po dłuższym pobycie w izolacji skazani boją się wolności m.in. dlatego, że nie mają dokąd wrócić. Ich rodziny nie istnieją, dzieci się odwróciły.©℗

ikona lupy />
Więziennictwo w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe