Adama Bodnara zna w Polsce chyba każdy, bo był jednym z najaktywniejszych rzeczników praw obywatelskich. Jako minister sprawiedliwości będzie musiał naprawdę głęboko zmienić system.

Choć jego nazwisko na liście kandydatów do teki ministra sprawiedliwości pojawiało się właściwie od kiedy było wiadomo, że władzę w państwie przejmie dotychczasowa opozycja, to jego rzeczywista nominacja na to stanowisko wielu zaskoczyła.

– Spodziewałem się jakiegoś większego fightera, kogoś mniej pryncypialnego, kto nie będzie dzielił włosa na czworo przed podjęciem każdej decyzji – mówi nam jeden z sędziów i zastanawia się, czy biorąc pod uwagę, jak ciężka i niewdzięczna praca czeka nowego szefa resortu sprawiedliwości, nie byłoby lepiej powierzyć tę funkcję jednak politykowi, a nie prawnikowi z krwi i kości. Ale są też głosy przeciwne.

– To najbardziej odpowiednia osoba na to stanowisko na ten czas i na te okoliczności – uważa prof. Mirosław Wyrzykowski, który był promotorem rozprawy doktoranckiej Bodnara.

Podobnie uważa dr hab. Maciej Taborowski, adwokat, wieloletni zastępca rzecznika praw obywatelskich w czasach, gdy urząd ten piastował Adam Bodnar. – Zadania, które stoją przed nowym ministrem, są dość specyficzne. Trzeba wymieść ten cały gruz, który nawieźli poprzednicy. I jestem przekonany, że Adam Bodnar jest do tego zadania świetnie przygotowany i niezwykle zdeterminowany, aby to doprowadzić do samego końca – mówi.

Od fuzji i przejęć do praw człowieka

Adam Bodnar karierę rozpoczynał w dużej korporacji prawniczej, gdzie zajmował się kwestiami prywatyzacji i fuzji.

– To ważne doświadczenie praktyki adwokackiej, gdzie przecież trzeba potrafić rozwiązywać problemy klientów, przygotować strategię dochodzenia do celu, jaki stawia prawnikowi jego mocodawca – zauważa prof. Wyrzykowski. Jak dodaje, Bodnar był niezwykle ceniony w tym środowisku. – Ku wielkiemu zaskoczeniu zmienił profil, a mianowicie z korporacji przeszedł do organizacji pozarządowej, czyli do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka – opowiada jego dawny promotor.

Tam Bodnar, korzystając ze swojego doświadczenia, stworzył program tzw. litygacji strategicznych. Polegał on na wyborze ciekawych, trudnych przypadków i doprowadzaniu na ich kanwie do wydawania przez polskie lub międzynarodowe sądy przełomowych rozstrzygnięć. W ramach tego programu zajmował się takimi przypadkami jak wydany przez ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego zakaz Parady Równości czy odmowa aborcji dla Alicji Tysiąc. W obu tych sprawach Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że Polska naruszyła przepisy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

– Po kilkunastu latach pracy w organizacji stał się bardzo znany w środowisku obywatelskim. I to właśnie organizacje społeczne wystosowały apel o wybór Adama Bodnara na stanowisko rzecznika praw obywatelskich. On przecież nigdy do żadnej partii nie należał i mam wrażenie, że nigdy do żadnej się nie zapisze – mówi Mirosław Wyrzykowski.

Siły na zamiary?

Fakt, że Bodnar politykiem nie był, może rodzić pytania, czy jego pozycja w rządzie nie będzie zbyt słaba, aby mógł przeprowadzić wszystko, co sobie założy.

– Ten brak politycznego doświadczenia w zależności od sytuacji może mu albo pomagać, albo szkodzić. Trzeba otwarcie powiedzieć, że przecież cały proces zarządzania państwem per se jest polityczny. Jestem jednak zdania, że zyskuje on na jakości, jeżeli wplata się w niego takie osoby jak Bodnar – podkreśla Taborowski. Jak bowiem dodaje, obywatele oczekują obecnie jakości, mają dość osób, które zajmują stanowiska tylko po to, aby się dorobić, mieć władzę czy też realizować jakieś inne, osobiste interesy.

– Obywatele oczekują, że ludzie, którym powierzyli w wyborach władzę, wniosą do procesu rządzenia państwem wiedzę i profesjonalizm i że będą działać w ich interesie. I Adam Bodnar taką właśnie osobą jest – kwituje jego były zastępca.

Z kolei prof. Mirosław Wyrzykowski pytany o to, czy brak politycznego doświadczenia nowego ministra bardziej mu zaszkodzi czy pomoże w realizacji misji, odpowiada, że to zależy od… polityków.

– Myślę, że skoro partie polityczne zgodziły się co do tego, że to właśnie Adam Bodnar w tych konkretnych okolicznościach będzie najlepszym szefem resortu, to zgodziły się także co do tego, że zmiany, jakie trzeba przeprowadzić w wymiarze sprawiedliwości, powinny być naprawdę głębokie – podkreśla profesor.

Rzecznik w trudnym czasie

O obecnym ministrze sprawiedliwości zrobiło się naprawdę głośno, gdy objął stanowisko RPO. I choć jego wybór na to stanowisko został przyjęty niemal euforycznie przez sektor pozarządowy, Bodnar musiał się mierzy również z krytyką. Wiele z jego aktywności było bowiem odbieranych przez prawą stronę sceny politycznej jako działania mające silne podłoże ideologiczne. A to dlatego, że jako rzecznik wielokrotnie angażował się w obronę mniejszości seksualnych czy prawa do aborcji. Choć oczywiście nie tylko. Bodnar funkcję RPO pełnił bowiem w latach 2015–2021 r., a więc w gorącym okresie, w którym to rządzące wówczas PiS rozpoczęło proces zmierzający do zmiany ustroju państwa bez zmiany konstytucji.

– W tamtym czasie RPO był jedynym organem państwa, który stał na straży ustawy zasadniczej. Jedynie Bodnar bronił konstytucji, gdy wszystkie pozostałe organy państwa, czyli prezydent, parlament, prezes Rady Ministrów, Rada Ministrów, prokurator generalny, a także Trybunał Konstytucyjny świadomie, celowo i z premedytacją ją niszczyły – podkreśla prof. Wyrzykowski.

Bodnar od początku tego sporu nie ukrywał, po której stronie stoi. Co ciekawe, wyrażał to nie tylko w oficjalnych wystąpieniach czy stanowiskach kierowanych do organów państwowych.

„Konstytucja to dla mnie wersy modlitwy” – rapował jeszcze jako RPO w ramach akcji Hot 16 Challenge, której celem było zebranie pieniędzy dla personelu medycznego i szpitali w trakcie pandemii koronawirusa. Tekst tego krótkiego utworu może być zresztą uznany za swoiste credo życiowe Bodnara. Padają w nim np. takie słowa: „na ładne sweterki z królewskim logo reaguję alergią, reaguję trwogą, przed prowincją bardziej chylę kark, tam, gdzie nie na vansy, a na bilet brak”. Wielu naszych rozmówców podkreśla, że Bodnar – zarówno jako RPO, jak i jeszcze w czasach HFPC – angażował się nie tylko w głośne, medialne sprawy, lecz w mało spektakularne przypadki „zwykłych Kowalskich”.

Wszyscy nasi rozmówcy zwracają również uwagę na niezwykłą pracowitość Adama Bodnara i zaangażowanie we wszystko, czego się podejmuje.

– To jest osoba, która poświęca się, swój czas rodzinny, osobisty dla spraw publicznych. I w moim przekonaniu jest jedną z nielicznych osób, która robi to nie po to, żeby mieć władzę, ale po to, aby zmieniać prawo, aby było ono sprawiedliwsze, lepsze dla obywateli. To jest jego misja i to go wyróżnia – mówi Taborowski.

Mirosław Wyrzykowski dodaje, że jego nowi współpracownicy w resorcie sprawiedliwości mogą spodziewać się po swoim szefie, że będzie im stawiał bardzo wysokie wymagania.

– To jest pochodna tego, że on takie wymagania stawia sam sobie – podkreśla nasz rozmówca.

A w domu?

A jaki prywatnie jest Adam Bodnar? Wiadomo, że był dwukrotnie żonaty, że ma trzech synów. W 2021 r. głośno było o problemach z prawem jednego z nich. Zwłaszcza prawicowe media nagłaśniały skazanie go za rozboje, jakich się dopuścili w 2019 r. Do sprawy sam zainteresowany odniósł w wywiadzie dla DGP, w którym stwierdził: „TVP próbowała zajmować się moim synem, żeby mnie w ten sposób zdyskredytować. Nie udało się. No cóż, trzeba żyć dalej”.

Wiadomo, że nowy minister jest melomanem. – Świetnie zna się na muzyce swojego i młodszego pokolenia. Fascynuje go rap – podkreśla Mirosław Wyrzykowski. Sam Bodnar we wspomnianym już nagraniu w ramach akcji Hot 16 Challenge przyznaje, że „Taco, Bonus i Łona są na mojej playliście”.

– Zadanie, jakie postawiono przed Adamem Bodnarem, będzie wymagało pracy 24 godz. na dobę, siedem dni w tygodniu i 12 miesięcy w roku. Życzę mu, aby mimo to potrafił znaleźć czas dla siebie, dla rodziny, dla lektur oraz dla muzyki, którą tak bardzo ceni – radzi prof. Wyrzykowski. ©℗