Obecna Krajowa Rada Sądownictwa nie ma legitymacji do występowania przed Trybunałem Konstytucyjnym – stwierdzi w zdaniu odrębnym sędzia Piotr Pszczółkowski.

Zdanie odrębne zostało złożone do wyroku TK z 8 listopada 2023 r. dotyczącego przepisów, które zamroziły waloryzację sędziowskich wynagrodzeń na rok 2023 (sygn. akt K 1/23). Jego autor uważa, że postępowanie to w zakresie, w jakim zostało zainicjowane wnioskiem Krajowej Rady Sądownictwa (oprócz niej wnioski do TK złożył I prezes Sądu Najwyższego oraz prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego), powinno zostać umorzone. A to z uwagi na to, że KRS w obecnym składzie nie jest organem ukształtowanym w sposób wymagany przez ustawę zasadniczą. „Tymczasem, podobnie jak w wypadku pozostałych organów konstytucyjnych, dochowanie konstytucyjnych wymogów uformowania składu organu warunkuje jego zdolność do realizacji konstytucyjnie powierzonych kompetencji” – podkreśla autor zdania odrębnego Piotr Pszczółkowski, zastrzegając, że popiera kierunek rozstrzygnięcia, jakie TK podjął w omawianej sprawie.

– To istotny głos, gdyż płynie on ze strony członka organu, który już od dłuższego czasu nie jest w stanie rzetelnie oceniać przepisów pod kątem ich zgodności z konstytucją. To dobrze, że ten głos wybrzmiał – komentuje Wojciech Hermeliński, sędzia TK w stanie spoczynku.

Dominacja Sejmu

Na wstępie sędzia Pszczółkowski powołuje się na art. 187 ust. 1 konstytucji, zgodnie z którym KRS składa się z I prezesa SN, ministra sprawiedliwości, prezesa NSA, osoby powołanej przez prezydenta, 15 członków wybranych spośród sędziów SN, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych oraz czterech posłów i dwóch senatorów. Jego zdaniem z treści tego przepisu wynika, że skład KRS ma mieć charakter mieszany, łącząc przedstawicieli wszystkich trzech władz (ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej). Przy czym, czytamy w zdaniu odrębnym, „ustrojodawca wyraźnie opowiedział się za dominacją czynnika sędziowskiego, przyjmując, że 17 spośród 25 miejsc w składzie KRS ma przypadać sędziom”. Tymczasem, zdaniem Pszczółkowskiego, wprowadzając zasadę, iż o wyborze 15 sędziów do KRS decyduje Sejm, ustawodawca zwykły wypaczył strukturę konstytucyjną rady, czym naruszył art. 187 ust. 1 ustawy zasadniczej.

– To kolejny głos potwierdzający to, o czym wiemy już od kilku lat. A mianowicie, że obecna KRS została ukształtowana z pogwałceniem zasad wynikających zarówno z prawa konstytucyjnego, jak i konwencyjnego – komentuje prof. Maciej Gutowski, adwokat.

Jak czytamy w zdaniu odrębnym, dzieje się tak z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy polega na tym, że oddając Sejmowi kompetencję wyboru do KRS 15 sędziów, przyznano temu jednemu organowi władzy politycznej decydujący wpływ na obsadę znakomitej większości składu rady (tj. wybór 19 spośród 25 członków). Izba niższa bowiem wybiera również czterech członków KRS z grona posłów.

Drugim powodem jest to, że „wprowadzając nowy mechanizm wyboru sędziów – członków KRS, nie dochowano wymogu, aby w składzie Rady zasiadali przedstawiciele każdej z grup sędziów wszystkich rodzajów sądów wprost wymienionych w art. 187 ust. 1 pkt 2 konstytucji” (a więc SN, sądów powszechnych, administracyjnych i wojskowych). Jak bowiem zauważa Pszczółkowski, Sejm nie jest do tego zobligowany, musi jedynie uwzględnić, „w miarę możliwości”, potrzebę reprezentacji w radzie sędziów poszczególnych rodzajów i szczebli sądów.

Zdaniem sędziego TK obecna regulacja powoduje, że organ, który zgodnie z konstytucją ma stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów, ma dużo znaczniejsze poparcie środowiska politycznego niż sędziowskiego. Jak zauważa Piotr Pszczółkowski, ustawa o KRS (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 269 ze zm.) stanowi, że jednym z podmiotów, które mogą zgłosić kandydata na członka KRS, jest grupa co najmniej 25 sędziów. Wymóg ten należy zaś uznać za mało reprezentatywny, gdy weźmie się pod uwagę to, że sędziów jest ok. 10 tys. Tymczasem w kolejnym etapie, a więc przy wyborze członków KRS przez Sejm, istnieje wymóg bardzo wysokiego poparcia czynnika politycznego. Sędzia taki bowiem musi mieć poparcie aż 276 z 460 posłów.

– Zgadzam się z tezami przedstawionymi przez sędziego Pszczółkowskiego. Gdybym był na jego miejscu, myślę, że postąpiłbym tak samo i złożył zdanie odrębne, argumentując je w podobny sposób – komentuje Wojciech Hermeliński.

Polemika z wyrokami TK

Sędzia Pszczółkowski uprzedza, że jego stanowiska na temat utraty przez KRS legitymacji w postępowaniu przed TK „nie zmienia sformułowane przez Trybunał w judykatach z 2017 i 2019 r. nowe odczytanie znaczenia normatywnego art. 187 ust. 1 Konstytucji”. Chodzi o wyroki z 20 czerwca 2017 r. (sygn. akt K 5/17) oraz z 25 marca 2019 r. (sygn. K 12/18). W tym pierwszym TK odrzucił swój wcześniejszy pogląd, że konstytucja określa, iż członkami KRS mogą być sędziowie wybierani przez sędziów. Uznał, że skoro ustawa zasadnicza wprost nie przesądza tego, kto może wybierać sędziów w skład KRS, to nie muszą to być wyłącznie gremia sędziowskie, a decyzja w tym zakresie należy do ustawodawcy. W drugim z wymienionych orzeczeń ten nowy pogląd TK powtórzył. Jak jednak zwraca uwagę Piotr Pszczółkowski, oba te orzeczenia zapadły w składzie pięciu sędziów TK, podczas gdy sprawy o szczególnej zawiłości wymagają rozstrzygnięcia w pełnym składzie. „Niewątpliwie, sprawą o szczególnej zawiłości jest sprawa wymagająca oceny konstytucyjności decyzji ustawodawcy o odstąpieniu od dotychczasowej praktyki ustrojowej w zakresie kształtowania składu osobowego organu konstytucyjnego mającego stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów” – czytamy w zdaniu odrębnym. Ponadto, zauważa sędzia TK, czym innym jest stwierdzenie TK, że ustawodawca może powierzyć podmiotowi innemu niż gremia sędziowskie (np. Sejmowi) kompetencję do wyboru sędziów – członków KRS, a czym innym jest ocena zgodności z wymaganiami konstytucyjnymi efektu zastosowania przyjętych przez ustawodawcę mechanizmów wyborczych. ©℗

Kamil Zaradkiewicz pozytywnie zaopiniowany przez KRS

Na wczorajszym posiedzeniu Krajowej Rady Sądownictwa pochylono się m.in. nad kandydaturą na dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Zgodnie z propozycją ministra sprawiedliwości, który sprawuje nad tą jednostką nadzór, funkcję tę miałby pełnić Kamil Zaradkiewicz, obecnie sędzia SN, który został powołany na to stanowisko przez obecną KRS. Ta propozycja spotkała się z ogromnym sprzeciwem ze strony przedstawicieli parlamentu w radzie. Posłowie Kamila Gasiuk-Pihowicz, Robert Kropiwnicki, Tomasz Zimoch oraz senator Krzysztof Kwiatkowski podnosili, że w związku z informacjami prasowymi, jakie pojawiały się w przeszłości na temat Kamila Zaradkiewicza, jego kandydatura budzi poważne wątpliwości. Była mowa m.in. o tzw. aferze piżamowej. Chodziło o sytuację z 2013 r., kiedy to kandydat ministra sprawiedliwości miał się pojawić ok. godz. 4 nad ranem przed budynkiem TK ubrany jedynie w piżamę. Jak mówił ówczesny prezes TK Andrzej Rzepliński, zachowanie to miało być efektem zatrucia się grzybami halucynogennymi. Kiedy posłanka Gasiuk-Pihowicz próbowała mówić o tej sytuacji, przewodnicząca KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka przegłosowała wniosek o utajnienie tej części obrad. Po powrocie jawności temat Kamila Zaradkiewicza zszedł na dalszy plan, gdyż Kamila Gasiuk-Pihowicz złożyła wniosek o przerwanie posiedzenia do czasu przybycia policji, która miałaby się zjawić w radzie z powodu kierowania wobec posłanki gróźb karalnych. Ich autorem miał być sędzia Maciej Nawacki, który w przerwie obrad miał się zwrócić do Gasiuk-Pihowicz słowami: „Odszczeka to pani” i „Wcisnę pani tę uchwałę w gardło”. Że takie słowa padły, potwierdził m.in. senator Kwiatkowski. Ostatecznie wniosek o przerwę w obradach nie został uwzględniony. KRS nie uwzględniła również pozostałych wniosków zgłaszanych przez posłów i senatora, a dotyczących m.in. ściągnięcia akt osobowych Zaradkiewicza z TK, w którym ten w przeszłości pracował. Ostatecznie, po niezwykle burzliwej dyskusji, KRS pozytywnie zaopiniowała kandydaturę przedstawioną przez ministra sprawiedliwości.©℗