Służby będą musiały informować o tym, że interesowały się obywatelami – ustalono w umowie koalicyjnej.
To jedno z bardziej konkretnych postanowień umowy koalicyjnej podpisanej w piątek przez Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę i Nową Lewicę. W pkt 19 zapisano, że „obywatele będą mieli prawo do informacji o zainteresowaniu nimi ze strony służb, w szczególności informacji o prowadzonej wobec nich kontroli operacyjnej”. Z jednej strony to pokłosie głośnej afery Pegasusa, z drugiej też efekt zabiegów organizacji pozarządowych (m.in. Fundacji Panoptykon i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka) czy rzecznika praw obywatelskich. Nie ma bowiem żadnych wątpliwości, że służby mają zbyt łatwy dostęp do danych Polaków. Co więcej, jest on pozostawiony bez jakiejkolwiek kontroli.
– Tym bardziej cieszy jednoznaczna deklaracja ugrupowań, które mają utworzyć wspólny rząd. Oczywiście pozostają do dopracowania szczegóły, ale najważniejsze, że jest zgoda, by obywatele byli informowani o tym, że interesowały się nimi służby – mówi Wojciech Klicki, prawnik Fundacji Panoptykon.
Dane po stałym łączu
Na razie nie wiadomo, jakie konkretnie gwarancje zamierza dać obywatelom koalicja. Służby zbierają na ich temat różne dane. Przede wszystkim dane telekomunikacyjne, w tym lokalizacyjne (gdzie znajdował się dany smartfon) oraz bilingi (z jakimi numerami się łączono, do jakich pisano SMS-y). W minionym roku policja i pozostałe służby sięgały po te informacje ok. 1,8 mln razy. Zgodnie z art. 180a ustawy – Prawo telekomunikacyjne (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1648 ze zm.) operatorzy telekomunikacyjni muszą przez rok przechowywać te dane i udostępniać na każde żądanie uprawnionych służb. Odbywa się to zazwyczaj przez stałe łącza i w zasadzie bez kontroli.
Pozostałe dane są gromadzone podczas kontroli operacyjnej. Może chodzić o podsłuchy czy kontrolę korespondencji. Ingerencja w prywatność jest tu bez wątpienia większa, dlatego odbywa się to za zgodą sądu i dużo rzadziej. Zarówno w jednym, jak i w drugim wypadku obywatele nie wiedzą jednak, że byli inwigilowani. Teraz miałoby się to zmienić.
– Moim zdaniem postulat ten powinien dotyczyć zarówno kontroli operacyjnej, jak i pozyskiwania danych w trybie art. 180a prawa telekomunikacyjnego. Jedna i druga forma w podobnym stopniu mogą ingerować w sferę prawa do prywatności informacyjnej i ochrony danych osobowych – uważa dr Paweł Litwiński, adwokat z kancelarii Barta Litwiński.
– Procedura informowania musi być procedurą z urzędu – uzależnienie przekazywania informacji od wniosku obywatela byłoby przeciwskuteczne, bo obywatele co do zasady nie wiedzą o tym, że są przedmiotem zainteresowania służb, więc aby się dowiedzieć, musieliby kierować wnioski w ciemno. Dlatego moim zdaniem standardem powinno być informowanie zawsze po zakończeniu kontroli i po upływnie określonego w ustawie okresu czasu – dodaje adwokat. Przykładowo w Niemczech służby informują o przetwarzaniu danych po 12 miesiącach.
Projekt był już gotowy
Wojciech Klicki dopuszcza z kolei możliwość, że w przypadku danych telekomunikacyjnych informacja byłaby przekazywana jedynie na wniosek zainteresowanego. Inaczej służby, a głównie policja, musiałyby wysyłać miliony takich informacji.
– Natomiast w przypadku kontroli operacyjnej nie mam wątpliwości, że informacja o jej zastosowaniu powinna być przesyłana do każdego zainteresowanego. Do ustalenia pozostaje, po jakim okresie od zakończenia czynności – ocenia prawnik.
Punktem wyjścia do prac nad nowymi przepisami może być projekt przygotowany i złożony w Sejmie w 2022 r. przez posła KO Marka Biernackiego, byłego szefa MSWiA. Zgodnie z nim organ, który stosował kontrolę operacyjną, do sześciu miesięcy po jej zakończeniu musiałby powiadomić o tym inwigilowanego, jeśli materiał z podsłuchu nie dostarczył podstaw do postawienia mu zarzutów.
Gwarancje zapisane w umowie koalicyjnej nie wystarczą jednak do osiągnięcia pełnej zgodności polskiego prawa z unijnym. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wielu orzeczeniach uznawał bowiem za niedopuszczalny ogólny obowiązek retencji wszystkich danych nakładany na operatorów telekomunikacyjnych. Może on zostać wprowadzony, ale tylko w konkretnych sytuacjach (np. obejmować konkretny, narażony na zagrożenia teren lotniska czy dworca), dotyczyć konkretnych sytuacji czy też nawet większych grup osób, ale nie wszystkich obywateli. Co równie ważne, powinien podlegać kontroli sądu albo innego niezależnego organu. ©℗