Zgodnie z komunikatem Sądu Najwyższego, skoro kolegium nie wypowiedziało się w sprawie prezydenckiej propozycji zmian w regulaminie, to należy uznać, że wyraziło pozytywną opinię. Ostatecznie więc o dalszych losach kontrowersyjnych zmian zdecyduje sam prezydent.

Jak pisaliśmy w środę na łamach DGP, planowane na wtorkowe popołudnie kolegium Sądu Najwyższego, zwołane w celu zaopiniowania projektu zmian w regulaminie SN, nie odbyło się, gdyż połowa jego członków odmówiła w nim udziału. W ten sposób „starzy” sędziowie chcieli wyrazić swój sprzeciw wobec proponowanych przez prezydenta zmian i uniemożliwić ich zaopiniowanie. Już po zamknięciu wtorkowego wydania na stronie internetowej SN pojawił się komunikat, w którym powołano się na przepis z ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 217 ze zm., dalej: p.u.s.p.), zgodnie z którym, jeśli kolegium nie wyrazi opinii w dniu, na którym zostało ono zwołane właśnie w tym celu, uważa się, że opinia jest pozytywna. Z komunikatu dowiadujemy się również, że prof. Małgorzata Manowska o zaistniałej sytuacji poinformuje prezydenta, który podejmie decyzję w sprawie dalszych prac nad zmianami w regulaminie.

Przypomnijmy – głowa państwa zaproponowała przede wszystkim obniżenie kworum wymaganego do podejmowania uchwał przez pełny skład SN, skład połączonych izb czy też skład całej izby – z obecnych dwóch trzecich do połowy każdego z wymienionych składów osobowych. Wielu prawników odebrało ten ruch jako chęć wzmocnienia pozycji „nowych” sędziów SN, tych bowiem jest już więcej niż połowa. Aby sprzeciwić się tym propozycjom, ośmiu członków kolegium SN, które miało wczoraj zaopiniować przedłożony projekt, odmówiło udziału w posiedzeniu tego organu. Ich zdaniem bez takiej opinii projekt powinien trafić do kosza, gdyż przepisy przewidują, że to prezydent określa regulamin SN w drodze rozporządzenia, ale dopiero po zasięgnięciu tego kolegium SN. Jak podkreślali sygnatariusze listu do I prezes SN, nie zostali oni zawiadomieni z odpowiednim wyprzedzeniem o terminie posiedzenia i nie przekazano im odpowiednich materiałów w postaci projektu, który miał być omawiany. Projekt jest datowany na 6 listopada, a kolegium miało się zebrać dzień później. Do dokumentu nie dołączono uzasadnienia ani też oceny skutków regulacji.

W komunikacie zamieszczonym na stronie SN czytamy, że posiedzenie zostało zwołane „z odpowiednim wyprzedzeniem”. Przyznano w nim również, że nie było odpowiedniego kworum do podjęcia uchwały. Jednocześnie jednak zaznaczono, że ustawa o SN (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1093 ze zm.) nie rozstrzyga, jaki jest tryb postępowania w takiej sytuacji. Powołano się więc na art. 9c prawa o ustroju sądów powszechnych, który stanowi, że „ilekroć przepis ustawy przewiduje zasięgnięcie opinii kolegium albo zgromadzenia ogólnego bez wskazania terminu, w razie niewyrażenia opinii w dniu, na który zostało zwołane posiedzenie w celu jej wydania, uważa się, że opinia jest pozytywna”.

– Dosyć trudno pogodzić się z interpretacją przedstawioną przez panią I prezes SN, zgodnie z którą, jeśli nie ma kworum i część członków kolegium nie przystąpi do głosowania, oznacza to, że wszyscy oni są „za” – komentuje Michał Laskowski, sędzia SN zaliczany do „starych” sędziów, były prezes Izby Karnej SN. Jak dodaje, sędziowie zdają sobie sprawę z tego, że mają ograniczone możliwości przeciwdziałania decyzjom prezydenta i I prezes SN.

Powstaje również pytanie, czy przepis p.u.s.p. można stosować wobec kolegium SN.

– Z ustawy o SN wynika, że przepisy p.u.s.p. w zakresie nieuregulowanym tą ustawą stosuje się odpowiednio. Jednak akurat w stosunku do kolegium mamy regulacje zawarte w ustawie o SN. Ponadto jest to zupełnie inne ciało niż obecne kolegia w sądach powszechnych – mówi były prezes IK SN.

Sędzia Laskowski przypomina, że podobne metody I prezes SN stosowała już w przeszłości, gdy członkowie kolegium również próbowali wyrażać swój sprzeciw wobec pewnych kwestii w formie odmowy udziału w posiedzeniu.

– Pisaliśmy wyraźnie np. wówczas, gdy w czasie pandemii miały być w trybie obiegowym przyjmowane uchwały, żeby nie liczyć nas do kworum, nie traktować naszej decyzji jako głosów wstrzymujących się, ale pani I prezes SN zawsze nasze stanowiska ignorowała – podkreśla nasz rozmówca.©℗