Możliwe są co najmniej cztery scenariusze, które pozwoliłyby nowemu rządowi zmienić kierownictwo Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i 17 rozgłośni regionalnych. Trzy są dość kontrowersyjne, ale na pewno dałyby szybszy efekt niż ten czwarty, umiarkowany.

Gdy partie dotychczasowej opozycji, które uzyskały parlamentarną większość, sformują nowy rząd, nie uzyskają automatycznie władzy nad mediami publicznymi. Dalej będą nimi kierować osoby związane z Prawem i Sprawiedliwością.

Zgodnie z obowiązującymi od 2016 r. przepisami powoływanie zarządów i rad nadzorczych TVP i rozgłośni publicznych leży w gestii Rady Mediów Narodowych (RMN). Większość w RMN, wystarczającą do sterowania pracami i podejmowania uchwał, mają członkowie wyznaczeni przez PiS. Ich kadencja będzie trwała do 2028 r. Wcześniejsze zmiany personalne w radzie są właściwie niemożliwe (patrz: ramka).

Scenariusz zmian w ustawie

Główną barierą na drodze do wymiany władz TVP i pozostałych spółek jest obecnie RMN. Ominięcie tej przeszkody wymagałoby zmiany ustawy o Radzie Mediów Narodowych (tj. Dz.U. z 2021 r. poz. 692; dalej: ustawa o RMN) i powierzenia kompetencji powoływania zarządów i rad nadzorczych innemu organowi. Mógłby to być np. minister nadzorujący spółki akcyjne Skarbu Państwa, bo takimi spółkami są wszystkie media publiczne.

– Tak odbyło się to w roku 2016, gdy ustawowo skrócono kadencję członków zarządów spółek Telewizja Polska i Polskie Radio. Nowych wyznaczył minister Skarbu Państwa – przypomina Wojciech Szymczak, radca prawny i partner w Kancelarii Prawnej Media.

W porównaniu z obecną sytuacją występowała wówczas jednak zasadnicza różnica: zarówno większość parlamentarna, jak i prezydent pochodzili z jednego obozu politycznego. – Teraz zmiany ustawowe prowadzące do przejęcia TVP i Polskiego Radia zapewne natrafiłyby na weto prezydenta Andrzeja Dudy. Do jego odrzucenia brakuje wymaganej większości – zastrzega Wojciech Szymczak.

Innym możliwym scenariuszem jest wykorzystanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 13 grudnia 2016 r. (sygn. akt K 13/16). Uznano w nim przepisy ustawy o RMN za niezgodne z konstytucją w zakresie, w jakim wyłączają udział Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w procedurze powoływania i odwoływania członków zarządu spółek publicznej radiofonii i telewizji.

Jak jednak zauważa Wojciech Szymczak, dla nowej władzy wyrok TK niewiele zmienia. Obecnie bowiem również w KRRiT większość mają członkowie desygnowani przez ustępującą Zjednoczoną Prawicę.

– Likwidacja RMN w sposób oczekiwany przez TK spowodowałaby przekazanie wyboru członków organów w ręce KRRiT, która odzwierciedla poprzedni układ sił – wyjaśnia prawnik. – Dlatego i tak potrzebne byłyby zmiany prawne, które będą dawać kompetencje do powoływania organów mediów publicznych osobom spoza KRRiT – podkreśla.

Kadencja tego organu również będzie trwać aż do 2028 r. Chyba że Sejm i Senat odrzucą jej sprawozdanie, co potwierdzi prezydent. Najbliższa możliwość rozwiązania rady na tej podstawie nastąpi w przyszłym roku, ale jeżeli cała procedura zakończy się przed wyborami prezydenckimi, zmiana tą drogą jest mało prawdopodobna.

Scenariusz uchwały

– Najszybszą ścieżką byłoby wejście w buty PiS i wykorzystanie przetestowanego już na Trybunale Konstytucyjnym sposobu pozbywania się niepasujących do układanki członków organów kolegialnych – wskazuje Dominik Tokarski, aplikant radcowski z Kancelarii Prawnej Media.

Jak wyjaśnia, trzech członków Rady Mediów Narodowych wybrano uchwałą Sejmu. A mamy już precedens z 2015 r., gdy Sejm podjął uchwałę o braku mocy prawnej uchwały o wyborze sędziów Trybunału Konstytucyjnego, podjętej przez Sejm poprzedniej kadencji, oraz uchwałę o wyborze na ich miejsce innych sędziów.

To jednak metoda budząca najwięcej wątpliwości.

– Nie popieram takich scenariuszy, nie są konstytucyjnie pożądane – podkreśla dr hab. Marcin Górski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. – Ale rządy PiS niebywale poszerzyły granice wyobraźni, jeśli chodzi o rozwiązania prawne, a władza, która się wyłania, będzie działała w warunkach wyższej konieczności – zastrzega. – Nie można więc naiwnie zakładać, że wszystko będzie się odbywać tak, jak w normalnym porządku konstytucyjnym, skoro mamy do czynienia z porządkiem zaburzonym – mówi Marcin Górski.

Mimo że taki sposób pozwoliłby przejąć kontrolę nad mediami publicznymi już nawet na pierwszym posiedzeniu Sejmu w nowej kadencji, to mógłby też stać się przyczyną wieloletnich sporów o prawidłowość powołania nowych członków RMN, a w rezultacie także kolejnych władz TVP i innych spółek.

Scenariusz likwidacji

Tak dużych zastrzeżeń nie budzi metoda obywająca się bez udziału Sejmu.

– Łatwiejsze do przeprowadzenia mogłoby być postawienie w stan likwidacji jednoosobowych spółek akcyjnych Skarbu Państwa – tj. TVP, Polskiego Radia oraz 17 spółek radiofonii regionalnej. I wyznaczenie likwidatorów zastępujących obecne zarządy – wskazuje Wojciech Szymczak.

Zgodnie z kodeksem spółek handlowych (tj. Dz.U. z 2022 r. poz. 1467) otwarcie likwidacji spółki następuje m.in. z dniem powzięcia przez walne zgromadzenie uchwały o jej rozwiązaniu. W przypadku mediów publicznych walne stanowi obecnie minister kultury. Uchwała walnego zgromadzenia może też powołać likwidatorów.

– Niektórzy mają wątpliwości co do tego, czy możliwa jest likwidacja tych spółek. Owszem, jest, ponieważ ich statuty przewidują taki scenariusz – dodaje Wojciech Szymczak.

Jak zaznacza dr hab. Marcin Górski, taki proces nie musi się zakończyć faktyczną likwidacją spółki. – To może być konstrukcja tymczasowa: nie po to, żeby doprowadzić do zamknięcia, lecz aby obejść kontrolę polityczną RMN. To zgrabny prawnie środek, chociaż z perspektywy systemowej nie powinien być używany w normalnym porządku konstytucyjnym – mówi Marcin Górski.

Dodaje, że właściciel spółki nie musi podawać powodów rozpoczęcia procesu likwidacji. – Równie dobrze może jednak podać, że jest zainteresowany odbudową mediów publicznych w Polsce, a obecny zarząd to uniemożliwia – stwierdza.

Scenariusz długoterminowy

Profesor Tadeusz Kowalski z Uniwersytetu Warszawskiego, były przewodniczący KRRiT Jan Dworak, prof. Stanisław Jędrzejewski z Akademii Leona Koźmińskiego, mecenas Karol Kościński, dr hab. Monika Kaczmarek-Śliwińska z UW i były wiceminister kultury Jacek Weksler przygotowali projekt zmian ustawy, która miałaby doprowadzić do odebrania kontroli nad mediami publicznymi politykom i oddania jej jak najszerszej reprezentacji społeczeństwa. Przewiduje on m.in. likwidację RMN i utworzenie rad powierniczych, złożonych z osób rekomendowanych m.in. przez organizacje społeczne, środowiska twórcze i uczelnie akademickie.

– Taka reforma wymaga jednak czasu. Nawet mając wszystkie założenia, trzeba jeszcze napisać ustawę, a potem przeprowadzić ją przez cały proces legislacyjny – podkreśla Tadeusz Kowalski. ©℗

ikona lupy />
Na media publiczne idą miliardy z budżetu państwa / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe