Mamy nie tylko bardzo wysoki odsetek tymczasowych aresztowań, lecz także tych długotrwałych. Wielu orzekających nigdy nie odmówiło wnioskowi prokuratora.

Wydawać by się mogło, że o patologiach związanych ze stosowaniem tymczasowego aresztowania (TA) powiedziano już wszystko. A jednak dyskusja na ten temat, która odbyła się w podczas VI Krakowskiego Forum Karnistycznego, ukazała, jak mało wiemy o przyczynach tego stanu rzeczy.

Zacznijmy od statystyk. Od 2019 r. liczba osób tymczasowo aresztowanych utrzymuje się na stałym poziomie ponad 8 tys. W rekordowym 2020 r. było to 8878, przy czym jeszcze w 2015 r. było ich 5140. Jeszcze bardziej drastyczny wzrost dotyczy tzw. aresztowań długotrwałych, trwających dłużej niż ustawowe limity (rok w postępowaniu przygotowawczym i dwa lata w postępowaniu sądowym). Teoretycznie sąd apelacyjny może wyrazić zgodę na wydłużenie tego środka zabezpieczającego tylko w wyjątkowych przypadkach. Praktycznie liczba takich wyjątkowych przypadków w ostatnich latach poszybowała. Jak przytaczał Bartosz Tiutiunik, wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej, w 2014 r. osób przebywających przez ponad rok w areszcie w trakcie trwania postępowania prokuratorskiego było 41, a w ubiegłym roku 240. Sześć razy więcej. 25-krotnie wzrosła natomiast liczba aresztów stosowanych przez ponad dwa lata (w postępowaniu sądowym): z dwóch przypadków w 2014 r. do 51 w 2022 r.

Więcej wniosków, więcej aresztowanych

Brak zmian, jeśli chodzi o odsetek wydawanych przez sądy zgód na zastosowanie tymczasowego aresztowania, który utrzymuje się na stałym poziomie ponad 90 proc. Prowadzi to do konstatacji, że wzrost liczby tymczasowo osadzonych wynika z większej liczby wniosków prokuratorskich. I to w sytuacji, gdy generalnie przestępczość kryminalna spada, co rodzi pytania o jakość kontroli sądowej nad zasadnością takich wniosków. Niemniej skuteczność zażaleń na postanowienie o zastosowaniu bądź przedłużeniu tymczasowego aresztowania wydanego przez sąd rejonowy – jak wskazywał Tiutiunik – wynosiła w latach 2019–2021 2,99 proc. Tam, gdzie decyzję podejmował sąd okręgowy, a zasadność badał sąd apelacyjny, zażalenia uwzględniano w tym czasie w 1 proc., przy czym w 2021 r. z 1866 zażaleń uwzględniono… jedno (0,05 proc.).

Jeśli sąd wydaje postanowienie o odmowie zastosowania TA i zażalenie składa prokurator, to uwzględnianych jest 25 proc.

Jak zwracał uwagę prof. Jarosław Majewski z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, możliwości są dwie: albo do 2015 r. prokuratorzy nie występowali o zastosowanie TA, choć było to niezbędne, albo teraz występują z takimi wnioskami mimo że nie ma takiej potrzeby, a sądy to akceptują.

Sędzia Szymon Majcher z Sądu Rejonowego dla Krakowa-Śródmieścia przyznał, że często łatwiej jest podjąć decyzję o zastosowaniu tego środka niż o niezastosowaniu. Dzieje się tak, kiedy prokuratura prowadzi postępowanie np. wobec zorganizowanych grup, np. kibicowskich, i składa wniosek o jednoczesne aresztowanie 10 czy 20 osób, a z akt wynika, że mogły one współpracować. Wtedy obawa matactwa jest realna. Tak samo w przypadku cudzoziemców, którzy nie są trwale związani z Polską i istnieje ryzyko, że uciekną za granicę. Ale sędzia wskazywał też na słabości systemu skutkujące tym, że stosuje się tymczasowe aresztowanie mimo że można by go uniknąć. – Przykładowo przy przestępstwach kradzieży, w których sprawca zostaje złapany na gorącym uczynku. Sprawa jest jasna i oczywista, monitoring zabezpieczony, świadkowie przesłuchani, ba, podejrzany się nawet przyznaje. Tyle że jest osobą bezdomną i w dodatku uzależnioną, w związku z czym zachodzi konieczność przeprowadzenia badań psychiatrycznych. Chcąc realnie przeprowadzić czynności z udziałem takiego podejrzanego, stosuje się tymczasowe aresztowanie. A przecież gdyby była możliwość przeprowadzenia go od razu, nie trzeba by było stosować tego środka – wskazywał sędzia Majcher.

Przepisy i ich stosowanie

Jego zdaniem praktyka nie odbiega zasadniczo od intencji ustawodawcy. – Z uwarunkowań ustawowych wynika, że my wszyscy jesteśmy zafiksowani na dobru, jakim jest sprawność postępowania. Być może musimy przewartościować trochę swoje myślenie – mówił sędzia Majcher, wskazując, że skoro ustawodawca określił, że z uwagi na prawo do prywatności kontrola w postaci podsłuchów rozmów telefonicznych może być stasowana tylko wyjątkowo, w sprawach dotyczących najpoważniejszych, wymienionych enumeratywnie przestępstw, to tym bardziej, gdy się ma na uwadze dobro w postaci wolności jednostki, również tymczasowe aresztowanie nie powinno być dopuszczalne w każdej drobnej sprawie.

Zdaniem prokuratora dr. Adama Błachnio wzrost liczby zastosowanych TA dotyczy przede wszystkim przestępstw o charakterze finansowo-skarbowym. – Wynika to z tego, że po 2015 r. nacisk na tę kategorię czynów w prokuraturze jest dużo większy – przyznawał. Jednocześnie przestrzegał przed zrzucaniem odpowiedzialności za ten stan tylko na przepisy. – Świętej pamięci prof. Marian Filar powiedział kiedyś, że instrumenty są, tylko „grajcy nie najlepsi”. Obawiam się, że to dotyczy nas wszystkich.

Wzrost liczby tymczasowo osadzonych wynika z większej liczby wniosków prokuratorskich. I to w sytuacji, gdy generalnie przestępczość kryminalna spada

Doktor Wojciech Górowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego przekonywał, że zmiana przepisów po 2015 r. miała wpływ na zwiększenie częstotliwości stosowania tego środka zapobiegawczego. – Nie chodzi tylko o zmianę kodeksu postępowania karnego (wprowadzono m.in. zagrożenie wysoką karą jako samoistną przesłankę do zastosowania tymczasowego aresztowania – przyp. red.). W sposób oczywisty, nie mam co do tego wątpliwości, zmiany w prawie o prokuraturze skutkujące możliwością wydawania poleceń i egzekwowania ich nawet w postępowaniu dyscyplinarnym przełożyły się na zwiększoną liczbę wniosków o zastosowanie TA – mówi dr Górowski. – Przez te 30 lat transformacji nie ceniliśmy sobie wolności jako dobra, o którym wprost jest mowa w k.p.k. – dodaje.

Teoretycznie wzrost liczby i czasu stosowania tzw. dybów może wynikać ze zmiany przepisów, struktury przestępstw czy zmiany nastawienia prokuratury. Jak jednak zwracał uwagę prof. Majewski, jeśli się porówna dane polskie z tymi z innych krajów, to okazuje się, że przodujemy w długości stosowania tymczasowego aresztowania. Jego zdaniem niepokojący jest ciągle wysoki wskaźnik uwzględnianych wniosków oraz niski wskaźnik skuteczności zażaleń. – Zwłaszcza że według badań, które pochylają się nad jakością uzasadnień postanowień o zastosowaniu TA czy przedłużenia tego środka, jak choćby raport Court Watch Polska, wypada to blado. Uzasadnienia składają się na ogół z ogólników. Court Watch przebadał ok. 200 uzasadnień. Trudno uwierzyć, ale w wielu przypadkach wnioski są przez sąd akceptowane automatycznie – zwraca uwagę prof. Majewski.

Błędne koło

Paradoksalnie po części może to wpływać na podniesienie standardu w sprawach tymczasowego aresztowania. Przed laty, kiedy na podstawie starego kodeksu postępowania karnego z 1969 r. o zastosowaniu TA przed wniesieniem aktu oskarżenia decydował jednoosobowo prokurator, czuł jego ciężar. Teraz odpowiedzialność się rozmywa. Nawet gdy prokurator nie jest całkiem pewny, czy tymczasowe aresztowanie jest uzasadnione, może liczyć na to, że zweryfikuje to sąd i to on, a nie prokurator, podejmie decyzję. A sąd często wychodzi z założenia, że skoro prokurator widzi potrzebę, to znaczy, że ona istnieje.

– Sędziowie w Polsce orzekają w sprawach o tymczasowe aresztowania bardzo różnie. Przebadaliśmy pięć lat pracy orzeczniczej dużej, wybranej losowo próby 782 sędziów z 72 również losowo wybranych sądów rejonowych. Średnio każdy sędzia rozpoznał w tym okresie 31 wniosków o tymczasowe aresztowanie. Są tacy, którzy uwzględniają ok. 70 proc. wniosków prokuratury, ale mamy też ogrom sędziów, którzy uwzględniają wszystkie – podkreślał Bartosz Pilitowski, prezes Court Watch Polska. – Aż proc. 42 proc. spośród tych sędziów nie odmówiło prokuratorowi ani razu.

Pomysłów na zmianę tego stanu rzeczy jest sporo, od wprowadzenia katalogu przestępstw, w których stosowanie TA byłoby dozwolone, przez ograniczenie nieprzekraczalnego terminu jego stosowania, wydłużenie czasu na zapoznanie się z aktami i podjęcie decyzji, po rozszerzenie katalogu środków zapobiegawczych o areszt domowy z wykorzystaniem systemu dozoru elektronicznego czy szersze stosowanie zabezpieczeń majątkowych.

Potrzebna jest też zmiana mentalna. Tymczasem, jak zwracał uwagę prof. Michał Królikowski, większość sędziów orzekających w sprawach karnych, jeśli była w zakładach karnych, to w związku z orzekaniem w tamtym miejscu. – Natomiast nie mieli okazji widzieć, na jakie warunki detencji skazuje osoby dla celów zabezpieczenia toku postępowania, które nie jest zresztą zwykle prowadzone specjalnie intensywnie – wskazuje były wiceminister sprawiedliwości. Jego zdaniem, gdyby sędzia w ramach swojego szkolenia na własne oczy zobaczył warunki w areszcie, zastanowiłby się dwa razy, czy rzeczywiście „interes prywatny podejrzanego musi ustąpić przed interesem publicznym ze względu na dobro postępowania”. ©℗