Rzecznicy dyscyplinarni w wielu sprawach nie są w stanie doprowadzić do osądzenia sędziów, mimo że zarzuty postawili im jeszcze w 2019 r. To dowód na złą wolę i nieudacznictwo – twierdzą nasi rozmówcy.

Przewlekłości w pisaniu uzasadnień, niestawiennictwo na wezwanie rzeczniczka dyscyplinarnego czy też podważanie legalności obecnej Krajowej Rady Sądownictwa – to przykłady zarzutów, jakie postawili rzecznicy dyscyplinarni kliku sędziom jeszcze w 2019 r. Mimo upływu kilku lat sprawy te nadal nie znalazły swojego finału w sądach dyscyplinarnych.

– To pokazuje, że tak naprawdę te postępowania są prowadzone tylko po to, aby wywrzeć efekt mrożący wśród sędziów i utrzymywać ich w stanie niepewności, a nie po to, aby doprowadzić do ich ukarania – komentuje Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, sędzia Sądu Okręgowego w Katowicach, który również usłyszał zarzuty jeszcze w 2019 r.

Chaos i błędy

Wśród osób, które kilka lat temu otrzymały postanowienia o wszczęciu wobec nich postępowań dyscyplinarnych, są również Monika Frąckowiak z Sądu Rejonowego Poznań-Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu oraz Bartłomiej Starosta z SR w Sulęcinie. Ta pierwsza ma zarzuty dotyczące m.in. przewlekłości w pisaniu uzasadnień, oboje usłyszeli zaś zarzut dotyczący odmowy stawienia się na przesłuchaniu przed rzecznikiem dyscyplinarnym. Sprawy te miały swój początek jeszcze w 2019 r.

– W mojej sprawie dotyczącej przewlekłości w pisaniu uzasadnień od października 2020 r., kiedy to zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik oddalił wszystkie moje wnioski dowodowe, aż do kwietnia 2023 r., kiedy to sprawa została przekazana do Sądu Dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu, nie działo się absolutnie nic. Nie otrzymywałam w tym czasie żadnych postanowień, zarządzeń, wezwań – mówi sędzia Frąckowiak. Zaznacza przy tym, że po zapoznaniu się z aktami prowadzonymi w jej sprawach miała wrażenie ogromnego bałaganu.

Dęte zarzuty

Sędzia Bartłomiej Starosta, przeciwko któremu kilka lat temu rzecznik dyscyplinarny wszczął pięć postępowań, ma informację, że w tych sprawach zostały już wyznaczone sądy dyscyplinarne, które mają je rozpoznać.

– Od tamtej pory nic się nie dzieje. Sprawdziłem w sądzie dyscyplinarnym przy SA w Poznaniu, że w latach 2019 i 2021 wpłynęły do niego zarządzenia o wyznaczeniu go jako sądu właściwego do rozpoznania moich spraw, ale do tej pory żaden z rzeczników dyscyplinarnych nie skierował do niego wniosku o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej. A bez takiego wniosku sąd nie może nawet zarejestrować sprawy – mówi sulęciński sędzia. Jego zdaniem takie ociąganie się z kierowaniem spraw do sądów dyscyplinarnych to dowód na to, że rzecznicy mają świadomość bezzasadności stawianych przez nich zarzutów i tego, że mają charakter wyłącznie represyjny.

– Chodzi tylko o to, aby obrzucić sędziego błotem, a nie o to, aby doprowadzić do ukarania go za faktyczne przewiny – uważa Bartłomiej Starosta. Jak dodaje, w jego przypadku mogło chodzić o jeszcze jedno. Otóż sędzia Starosta w 2019 r. i później startował w konkursach przed obecną Krajową Radą Sądownictwa na stanowiska w Sądzie Najwyższym. Robił to jako tzw. sędzia kamikadze, chcąc w ten sposób przetestować procedurę i udowodnić, że jest ona nieobiektywna i nierzetelna.

– Być może więc postawiono mi takie wyssane z palca, absurdalne zarzuty, aby móc później wskazywać na to podczas tych konkursów i wykazywać w ten sposób, że rzekomo nie jestem godny, aby orzekać w SN. Informacje w sprawie liczby wszczętych przeciwko mnie postępowań dyscyplinarnych zawierają także uzasadnienia uchwał neo-KRS, więc wygląda to na zaplanowaną i konsekwentnie realizowaną akcję – snuje przypuszczenia sulęciński sędzia.

Na etapie wyznaczenia właściwego sądu dyscyplinarnego utknęła również część spraw wszczętych przez rzeczników wobec Krystiana Markiewicza. On również usłyszał m.in. zarzuty dotyczące niestawiennictwa na wezwanie rzecznika.

– W tej sprawie został wyznaczony sąd dyscyplinarny przy SA w Szczecinie. Doszło do tego w listopadzie 2019 r. i od tamtej pory nie mam żadnej informacji na temat tego, co się dzieje w tej sprawie – mówi Markiewicz.

Kolejna sprawa, w której postawiono temu sędziemu aż 55 zarzutów, związana była z pismem, jakie przesłał on prezesom i sędziom sądów dyscyplinarnych. Apelował w nim, aby ci pierwsi nie przekazywali odwołań i akt spraw dyscyplinarnych ówczesnej Izbie Dyscyplinarnej SN, a ci drudzy, aby powstrzymywali się od orzekania w tego typu postępowaniach. Zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik uznał, że był to manifest polityczny, w którym sędzia Markiewicz zakwestionował niezależność i legalność KRS oraz podważył konstytucyjność oraz apolityczność ID SN.

– W tej sprawie również, mimo że jeszcze w listopadzie 2019 r. wyznaczono sąd dyscyplinarny odpowiedni do jej rozpoznania, nic się nie dzieje – kwituje sędzia Markiewicz.

O niektóre z opisanych spraw oraz o przyczyny opóźnień w ich kierowaniu do sądów dyscyplinarnych zapytaliśmy biuro rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Na odpowiedź nadal czekamy.©℗

Właściwość sądów dyscyplinarnych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe