W czwartek w największej sali Sądu Najwyższego ma odbyć się rozprawa kasacyjna ws. "procesu brzeskiego" z lat 30. XX wieku, w którym skazano przedwojennych polityków PSL i PPS. Kasację złożył Rzecznik Praw Obywatelskich; o pełne uniewinnienie skazanych apelowało współczesne PSL.

W przedwojennym politycznym "procesie brzeskim" skazano przywódców opozycyjnego Centrolewu, w tym historycznego przywódcę PSL Wincentego Witosa. Zarzucono im przygotowywanie zamachu stanu.

Sprawa tej kasacji - którą w czwartek zajmie się SN - ma już niemal trzyletnią historię. Długi czas zajęło postępowanie poświęcone odtworzeniu akt przedwojennej sprawy, Sąd Najwyższy musiał się także zmierzyć z problemami formalnymi, zanim na wokandę mogła trafić rozprawa poświęcona merytorycznemu rozpoznaniu kasacji.

W czwartek kasację rozpozna skład trzech sędziów Izby Karnej SN. Przewodniczył sprawie będzie prezes tej Izby - sędzia Michał Laskowski, jej sprawozdawcą będzie sędzia Eugeniusz Wildowicz, trzecim sędzią będzie Paweł Wiliński. Początek rozprawy zaplanowano na godz. 9.

Sprawę w 2020 r. zainicjował poprzedni RPO Adam Bodnar. Jak wówczas mówił, kasacja odnosząca się do 10 przedwojennych polityków "jest składana po to, żeby przywrócić dobre imię, dać szansę na to, aby osoby skazane w 'procesie brzeskim' mogły odzyskać dobre imię poprzez rehabilitację i uniewinnienie".

"Chodzi także o zasygnalizowanie, że bez względu na to, kto rządzi, złamanie prawa musi być nazwane po imieniu – choćby po latach; ma też zminimalizować groźbę kolejnych pokus posłużenia się prawem do osiągania celów politycznych, bez oparcia w konstytucji" - dodawał wtedy Rzecznik.

O "jak najszybszą kasację" upominał się wielokrotnie lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. "Trzeba zmyć hańbę sądu brzeskiego, trzeba oczyścić dobre imię Wincentego Witosa i innych skazanych" - mówił lider PSL w styczniu zeszłego roku w rocznicę urodzin Witosa. Zapowiadał, że "PSL walczy o to od wielu lat i nie ustanie w tej walce".

W połowie lipca ub.r. zapadło orzeczenie SN w kwestii odtworzenia akt. Ustalono, że akta SN dotyczące tej sprawy najprawdopodobniej nie zostały wywiezione w 1939 r. i uległy zniszczeniu podczas II wojny światowej. Udało się natomiast odtworzyć fragmenty protokołów i uzasadnień obu wyroków zapadłych przed wojną w SN. W Archiwum Akt Nowych - jak przekazywano - znajduje się natomiast odpis sentencji i uzasadnienia wyroku wydanego w sprawie brzeskiej przez Sąd Okręgowy w Warszawie 13 stycznia 1932 r.

Wówczas jednak pojawiła się kolejna trudność - jak ówczesny proces "przełożyć" na aktualną procedurę karną. Sprawa brzeska przed wojną miała swoje odsłony przed sądami - Okręgowym, Apelacyjnym i Najwyższym. Od strony proceduralnej nie oznaczało to tego samego, co oznacza w aktualnych przepisach. W obecnych czasach RPO może bowiem wnieść kasację od każdego wyroku "kończącego postępowanie". Powstało więc pytanie, co rozumieć pod tym zwrotem w realiach przepisów przedwojennych.

Sprawozdawca sprawy, sędzia Wildowicz, tłumaczył podczas posiedzenia SN w styczniu br., że należy mieć na uwadze fakt "obowiązującego w okresie międzywojennym trójinstancyjnego postępowania karnego, w którym SN był uznawany za jeden z sądów powszechnych". W związku z tym przed wojną "kasacja mogła być wniesiona zarówno od wyroków drugiej, jak i pierwszej instancji, a przepisy nie formułowały wymogu, aby któreś z tych orzeczeń było prawomocne" - kasacja od apelacji różniły się tylko "zakresem podstaw zaskarżenia".

Ze względu na skomplikowanie sprawy od strony formalnej - wynikające m.in. z różnic w procedurach karnych i ustrojach sądów w epoce międzywojennej i czasach obecnych - SN zobowiązał wtedy strony do przedłożenia pisemnych stanowisk odnoszących się do kwestii prawomocności przedwojennego wyroku, wskazania orzeczenia kończącego tamtą sprawę i - w związku z tym - dopuszczalności kasacji.

Takie pisemne stanowiska wpłynęły do Izby Karnej. Obecny RPO Marcin Wiącek w swoim piśmie potwierdził dopuszczalność złożonej w 2020 r. kasacji. Wiącek wskazywał, że nawet w latach 30. ubiegłego wieku za kończący postępowanie w "procesie brzeskim" uznawany był wyrok sądu apelacyjnego, jako wieńczący merytoryczne rozpoznawanie tamtej sprawy karnej.

Proces brzeski był konsekwencją represyjnych działań podjętych przeciwko opozycji przez marszałka Józefa Piłsudskiego w 1930 r. Działania te były jego reakcją na coraz większą aktywność stronnictw tzw. Centrolewu - antysanacyjnej koalicji powstałej w 1929 r., w skład której wchodziły: Polska Partia Socjalistyczna, Polskie Stronnictwo Ludowe "Wyzwolenie", Polskie Stronnictwo Ludowe "Piast", Stronnictwo Chłopskie oraz Narodowa Partia Robotnicza.

W nocy z 9 na 10 września 1930 r. żandarmeria wojskowa i policja aresztowały kilkunastu opozycyjnych polityków. Ostatecznie przygotowany przez prokuraturę akt oskarżenia objął 11 parlamentarzystów więzionych w Brześciu. Na ławie oskarżonych znalazło się sześciu członków PPS: Herman Lieberman, Norbert Barlicki, Adam Pragier, Stanisław Dubois, Adam Ciołkosz i Mieczysław Mastek, oraz pięciu ludowców: Wincenty Witos, Władysław Kiernik, Kazimierz Bagiński, Józef Putek i Adolf Sawicki.

Proces brzeski rozpoczął się 26 października 1931 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Odbyło się ponad 50 rozpraw. 13 stycznia 1932 r. zapadły wyroki. Dubois, Ciołkosz, Mastek, Pragier i Putek skazani zostali na trzy lata więzienia, Lieberman, Barlicki i Kiernik na dwa i pół roku, Bagiński na dwa lata, a Witos na półtora roku. Sawickiego uniewinniono.

Później odbyły się dwie rozprawy apelacyjne. Przedwojenny Sąd Najwyższy bowiem - za pierwszym razem - w maju 1933 r. skierował sprawę do ponownego rozpoznania w sądzie apelacyjnym, zaś za drugim razem, w październiku 1933 r., zdecydował o utrzymaniu wyroków.

Amnestia prezydenta Władysława Raczkiewicza, którą w 1939 r. już podczas wojny zostali objęci wszyscy skazani, nie oznaczała zaś całkowitej ich rehabilitacji i formalnego uniewinnienia. (PAP)

autor: Marcin Jabłoński

mja/ mrr/