Naczelny Sąd Administracyjny nie może dokonywać wiążącej interpretacji przepisów konstytucji w związku z wykonywaniem przez prezydenta prerogatywy powoływania sędziów, a w szczególności nie może określać, jakie są warunki skuteczności takiego powołania – uważa prokurator generalny.

Swój pogląd wyraził w stanowisku, jakie przedstawił Trybunałowi Konstytucyjnemu, który ma rozstrzygnąć spór kompetencyjny między prezydentem a NSA. Chodzi o wniosek, w którym głowa państwa zarzuca NSA, że ten wkroczył w jego kompetencję polegającą na powoływaniu sędziów Sądu Najwyższego. Teraz poparcie dla tej tezy wyraził PG. Prokurator, uzasadniając swoje stanowisko, powołuje się na orzecznictwo TK, który w wyroku z 2017 r. przesądził, że w polskim prawie nie ma procedury, która umożliwiałaby wzruszanie czy kontrolowanie aktów wydawanych w ramach wykonywania przez prezydenta jego prerogatyw (sygn. akt K 3/17).

„Co więcej, zdaniem Trybunału, Konstytucja nie tylko nie zawiera, ale też nie daje możliwości stworzenia takiej procedury na poziomie ustawowym” – podkreśla PG.

Prokurator powołuje się również na poglądy wyrażane w doktrynie, w której przeważa pogląd, że materia kompetencyjna należąca wyłącznie do głowy państwa i mająca charakter prerogatywy nie może podlegać kontroli czy to ze strony sądu, czy też innych organów władzy sądowniczej. Jedyną drogą dopuszczalnej na gruncie ustawy zasadniczej weryfikacji postanowienia prezydenta może być tylko postępowanie w przedmiocie konstytucyjnej odpowiedzialności głowy państwa przed Trybunałem Stanu.

Zdaniem PG kompetencja prezydenta do powoływania sędziów SN nie może być rozumiana w ten sposób, że dozwolone jest przyznanie NSA nieprzewidzianych konstytucją uprawnień do oceny skuteczności powołania sędziego, a w szczególności kompetencji do oceny skuteczności nadania sędziemu, którego dotyczy akt powołania, prawa do wykonywania władzy sądowniczej.

Wcześniej stanowisko w sporze przedstawił rzecznik praw obywatelskich. On z kolei jest zdania, że postępowanie przed TK powinno być umorzone. Jego zdaniem bowiem sytuacja opisana we wniosku prezydenta do TK nie miała po prostu miejsca. Jak bowiem zauważa prof. Marcin Wiącek, we wskazanych przez głowę państwa wyrokach mających świadczyć o rzekomym sporze NSA nie dokonał oceny prawidłowości i skuteczności powołania sędziów SN, a jedynie częściowo skontrolował uchwały Krajowej Rady Sądownictwa w przedmiocie przedstawienia (nieprzedstawienia) wniosków o powołanie do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego SN. ©℗