Czy rynek kryptoaktywów czeka rewolucja? A może to tylko łatanie legislacyjno-regulacyjnej luki?
Rynek kryptoaktywów od wielu lat pozostaje poza porządkiem prawno-regulacyjnym, co jest niewątpliwie związane z jego specyfiką, ale także niepewnością co do skuteczności określonych instrumentów porządkujących związane z nim ryzyko. Unia Europejska od blisko trzech lat prowadzi z mniejszą lub większą skutecznością prace nad wprowadzeniem odpowiednich zmian w legislacji, aby zwiększyć bezpieczeństwo konsumentów i ich środków. Parlament Europejski przyjął projekty rozporządzenia w sprawie rynku kryptoaktywów („MICA”) oraz rozporządzenia odnoszącego się do transferu kryptoaktywów (zmieniające rozporządzenie 2015/847). Czeka nas jeszcze formalne przyjęcie przez Radę, ale wydaje się to raczej przesądzone. Rynek kryptoaktywów na poziomie Unii Europejskiej czeka duża zmiana. Jak duża? Czas pokaże.
Oba akty, uzupełniane o już istniejące oraz projektowane regulacje w sprawie przeciwdziałania praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu, mogą przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa, w szczególności konsumentów, ale także rynku finansowego. Wiele zależy jednak nie tyle od samych przepisów, ile od ich – wymagającej zaangażowania i zasobów po stronie organów regulacyjnych i nadzorczych – egzekucji.
Częściowo uporządkowane
MICA wprowadza liczne pojęcia prawne, które od lat budzą wątpliwości i emocje, a także określa wymagania dla wybranych dostawców niektórych kryptoaktywów rozumianych jako cyfrowa reprezentacja wartości lub prawa, która może być przenoszona i przechowywana elektronicznie, przy użyciu technologii rozproszonego rejestru (DLT) lub podobnej technologii. Nie wszystkie kryptoaktywa będą podlegały takim samym wymogom, co jest ważne, jeżeli wykonujemy lub zamierzamy wejść w ten rynek. Istotne jest przy tym to, że w samym akcie przewidziano wyłączenia, które obejmują przykładowo tokeny NFT czy instrumenty finansowe oparte na technologii DLT, co w trakcie prac nad końcowym kształtem rozporządzenia budziło wiele emocji. Tak czy inaczej, można powiedzieć, że znacząca część rynku będzie uporządkowana, np. w zakresie przejrzystości informacji, uzyskiwania zezwoleń na działalność w charakterze dostawcy usług w zakresie kryptoaktywów czy przeciwdziałania manipulacjom na rynku. Z kolei zmiany do rozporządzenia 2015/847 mają zmierzać do pokrycia niektórych ryzyk związanych z praniem pieniędzy oraz finansowaniem terroryzmu w kontekście transferu kryptoaktywów. Diabeł tkwi w szczegółach, o których przy innej okazji, ale takie są założenia tych aktów prawnych.
Dzisiaj, zarówno w Polsce, jak i na całym świecie, nie ma skutecznych mechanizmów sprawowania nadzoru na rynkiem kryptoaktywów. Powodem jest przede wszystkim specyfika tych instrumentów oraz wykorzystanie technologii, która zapewnia wysoki poziom (choć w praktyce pozornej) anonimowości oraz swoiste „odpośredniczenie” skutkujące wyższym ryzykiem prania pieniędzy oraz finansowania terroryzmu. Są oczywiście giełdy kryptoaktywów oraz kantory, które już dzisiaj stosują – zgodnie z wymogami ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu – odpowiednie środki bezpieczeństwa, w tym monitorowanie transakcji, jednak wobec braku rozwiązań systemowych nie zawsze jest to działanie skuteczne. Stąd też widoczna niechęć organów regulacyjnych do tej bądź co bądź innowacyjnej gałęzi rynku finansowego. Pewne trudności sprawia też eksterytorialny charakter kryptoaktywów, które nie mają – zazwyczaj – swojej jurysdykcji i przez to wyegzekwowanie jakichkolwiek obowiązków może sprawiać trudności (całkiem niedawno także prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wypowiadał się o działalności niektórych dostawców, to jednak temat na inną okazję, bo zakładam, że to nie jego ostatnie słowo).
Nadzór jest potrzebny
Tak czy inaczej MiCA powoli staje się faktem i po wejściu w życie zacznie biec termin na dostosowanie się do nowych wymogów, który wynosić będzie 12–18 miesięcy. Ani za mało, ani za dużo, zważywszy na fakt, że dla sporej grupy dostawców będzie to jednak coś nowego i coś, z czym pewnie nie będą też się zgadzać ze względu na charakter finansów zdecentralizowanych, opartych nie tylko na ograniczonym (wyeliminowanym zupełnie?) udziale pośredników, lecz także braku kontroli ze strony państwa. MiCA wprowadza tutaj w tym sensie rewolucję, bo poddaje przynajmniej część tej działalności wspomnianej kontroli. Czy to dobrze?
Osobiście nigdy nie miałem wątpliwości co do tego, że na dłuższą metę utrzymanie status quo, a więc braku sensownej formy nadzoru i kontroli organów państwowych, jest niemożliwe. Samo wprowadzenie MiCA nie spowoduje oczywiście, że podmioty uciekające przed regulacją nagle znikną. Ot, w pewnych sytuacjach będzie to dalej szara strefa, a może i działalność nielegalna. Pamiętajmy jednak, że kryptoaktywa wykraczają poza granice jednego państwa. Są wirtualne, a to powoduje, że ich kontrolowanie przez organy może być utrudnione, jeżeli nie niemożliwe. Także z perspektywy nowej formy działalności regulowanej i przeciwdziałania praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu. Nadzór jest potrzebny, bo niekiedy potrzebujemy jednak konkretnej reakcji i ochrony ze strony państwa. Zdajemy sobie z tego sprawę zazwyczaj wtedy, gdy sami stajemy się ofiarą nieuczciwego podmiotu. Niektórzy powiedzą pewnie – ot, ryzyko. Świat jest jednak skonstruowany nieco inaczej i możemy dążyć do zmiany status quo, ale w sposób ewolucyjny. Małymi krokami, proporcjonalnie i z poszanowaniem drugiego człowieka.
Zastanówmy się jednak, czy to, co proponuje Unia Europejska, spełni swoją rolę – ochroni kogoś przed nieuczciwymi praktykami i ryzykownymi aktywami. Założenia te można sprowadzić do prostej triady składającej się z:
- poddania regulacji i nadzorowi;
- zwiększonych obowiązków w zakresie przejrzystości – w tym konieczności opracowania tzw. białej księgi (miniprospekt emisyjny);
- wymogów o charakterze quasi -kapitałowym.
Jeżeli spojrzymy na tradycyjny sektor finansowy, to okaże się, że pomimo surowych wymogów prawno-regulacyjnych naruszenia nadal występują. Nie da się ich usunąć żadnym aktem prawnym czy regulacjami, a kluczowe w tym wszystkim są uczciwość oraz edukacja. Uczciwość dostawców produktów i usług o charakterze finansowym i wiedza ich odbiorców-klientów. Nie ma wątpliwości, że wprowadzenie MiCA da organom regulacyjnym i nadzorczym nowe narzędzia, a wręcz w ogóle podstawę do podejmowania zdecydowanych działań. Dzisiaj nie mają one większych możliwości podejmowania postępowań zmierzających do wyjaśnienia określonych praktyk czy modeli biznesowych, a większą aktywnością – choć chyba i tak niedostateczną – wykazują się raczej organy ścigania oraz urzędy odpowiedzialne za ochronę konsumenta. W jakimś stopniu także organy przeciwdziałania praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu.
Z tej perspektywy można założyć, że jednak sporo się w tym zakresie zmieni. Nie wyeliminuje to szarej strefy, a problemem będzie egzekucja przepisów względem podmiotów, które nie mają siedziby w tzw. uznanych jurysdykcjach. Również egzekwowanie nowych wymogów w zakresie przeciwdziałania praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu może stanowić wyzwanie dla organów. Już dzisiaj wiele z nich podkreśla, że nie ma jeszcze odpowiednich zasobów technicznych, analitycznych oraz ludzkich, aby efektywnie sprawować nadzór nad tymi podmiotami. A zaraz dojdą procesy licencyjne i notyfikacyjne, które będą potrzebowały ludzi. Organy takie jak UKNF czeka więc sporo pracy i wydatków, choć nie jest jeszcze znana skala zainteresowania wejściem w „reżim” MiCA przez podmioty, które dotychczas działały w mocno elastycznym i otwartym świecie pozbawionym praktycznie regulacji.
Rynek dla uczciwszych
MiCA jest też szansą dla tych podmiotów, które chcą działać w sposób uporządkowany i zgodny z przepisami. Z tej perspektywy MiCA może być prawdziwym game changerem, promować będzie bowiem tych, którzy szanują klienta, jego bezpieczeństwo oraz środki finansowe. Nie spowoduje to jednocześnie, że z rynku znikną ryzykowne instrumenty. Nadal będą one dostępne – i dobrze – dla tych, którzy lubią odrobinę adrenaliny. Tak jak ma to miejsce w przypadku klasycznych instrumentów finansowych. Ważne jest tylko, aby ci, którzy będą inwestowali swoje środki, mieli świadomość ryzyk i konsekwencji. Tutaj MiCA stawia na wysoki standard.
To jednak nie MiCA może zmienić świat zdecentralizowanych finansów, lecz podmioty (i ich zarządzający), które będą podlegały nowym wymogom. Praktyka zweryfikuje, jakie będzie miało to przełożenie na globalny rynek oraz klientów. Dzisiaj trudno wyrokować, bo MiCA to jednak „tylko” Unia Europejska, a kryptoaktywa to cały świat. Niemniej jednak to dobry krok ku uporządkowaniu tego dzikiego rodeo. Czeka nas, organy, dostawców oraz doradców, dużo pracy, ale tak wygląda dynamiczny świat cyfrowych aktywów. A być może to tylko początek. ©℗
MiCA będzie promować tych, którzy szanują klienta, jego bezpieczeństwo oraz środki finansowe. Nie spowoduje to jednocześnie, że z rynku znikną ryzykowne instrumenty