Komisja Europejska skierowała do TSUE skargę dotyczącą wyroków polskiego TK. Dzieje się to w czasie, gdy ważą się losy ustawy o Sądzie Najwyższym, mającej odblokować miliardy z KPO.

Chodzi o dwa głośne wyroki TK z 2021 r., w których trybunał podważył legalność środków tymczasowych TSUE, jeśli dotyczą obszaru sądownictwa, oraz stwierdził pierwszeństwo polskiej konstytucji przed unijnymi traktatami. Zdaniem Komisji te wyroki naruszyły zasadę jednolitego stosowania prawa UE oraz podważyły wiążące dla państw członkowskich skutki działań TSUE.
– Nie jesteśmy zaskoczeni, to postępowanie, które KE prowadzi od grudnia 2021 r. – mówi DGP Szymon Szynkowski vel Sęk, minister ds. europejskich. – Polskie stanowisko, że orzecznictwo konstytucyjne jest wyłącznie domeną państwa, jest niezmienne. Podobnie zrobiły wcześniej trybunały Niemiec czy Hiszpanii. Będziemy przedstawiać swoje racje w kolejnym kroku procedury naruszeniowej – dodaje.

Taki ruch Komisji może zwiększyć napięcia w trybunale

Ale w obozie rządzącym da się odczuć niepokój. Komisja w ramach tej procedury może bowiem zawnioskować do TSUE o kary pieniężne. Już dziś Unia obciąża Polskę 1 mln euro dziennie za kształt systemu dyscyplinującego sędziów. Zdaniem rozmówców DGP ruch ze strony KE może utrudnić rozstrzygnięcie w TK wniosku prezydenta dotyczącego zbadania konstytucyjności nowej ustawy o Sądzie Najwyższym, stanowiącej istotny kamień milowy Krajowego Planu Odbudowy. Zwłaszcza że i bez tego sytuacja w TK jest skomplikowana, bo mandat Julii Przyłębskiej jest kontestowany przez część sędziów.
– Taki ruch ze strony Komisji nie pomaga, dyskusja wywołuje emocje i może zwiększyć napięcia w Trybunale Konstytucyjnym – przyznaje rozmówca DGP z kręgów rządowych. W efekcie może być problem ze skompletowaniem pełnego składu sędziów TK, który mógłby sprawę ustawy o SN rozstrzygnąć. Niektórzy rozmówcy DGP wręcz zastanawiają się, czy ceną za wydanie orzeczenia w tej sprawie nie będzie głowa samej prezes Przyłębskiej.
Informacje DGP, że Komisja Europejska szykuje skargę dotyczącą działań polskiego TK, potwierdziły się wczoraj chwilę po południu. „Komisja zdecydowała o skierowaniu sprawy przeciwko Polsce do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w związku z naruszeniami prawa UE przez polski Trybunał Konstytucyjny i jego orzecznictwo” – wynika z komunikatu.
Chodzi o zgodność z prawem unijnym dwóch głośnych wyroków TK. Pierwszy jest z 14 lipca 2021 r. Stwierdzono w nim, że Polska nie jest zobowiązana wykonywać środków tymczasowych Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) – czyli płacić kar pieniężnych – jeżeli dotyczą one kształtu i funkcjonowania sądownictwa. Drugi wyrok jest z 7 października 2021 r. Chodziło o zbadanie tego, jak bardzo wiążą nas unijne traktaty. Według rządu trybunał jedynie potwierdził w tym wyroku obowiązującą w Polsce i w Unii Europejskiej hierarchię źródeł prawa. „Unijne traktaty – jako akty prawa międzynarodowego – mają pierwszeństwo przed prawem krajowym rangi ustawowej, nie mogą jednak wyprzedzać konstytucji” – tłumaczył wówczas rząd.
Ale KE ma zupełnie inny ogląd sprawy. „Trybunał Konstytucyjny naruszył tymi wyrokami ogólne zasady autonomii, pierwszeństwa, skuteczności i jednolitego stosowania prawa Unii oraz zasadę wiążącego skutku wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej” – podaje KE.
Komisja „uważa również, że Trybunał Konstytucyjny nie spełnia już wymogów niezawisłego i bezstronnego sądu, ustanowionego uprzednio na mocy ustawy” a „wynika to z nieprawidłowości przy mianowaniu trzech sędziów w grudniu 2015 r. oraz przy wyborze prezesa w grudniu 2016 r.”.

Rząd uspokaja, opozycja bije na alarm

Minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk w rozmowie z DGP twierdzi, że rząd nie jest zaskoczony ruchem Komisji, i zwraca uwagę, że KE nie podejmuje tego typu działań wyłącznie w stosunku do Polski. – W tej turze wniosków Komisji do TSUE jest ponad 30 w stosunku do 18 państw członkowskich. W naszym przypadku są cztery, a jednym z nich jest sprawa TK, która w Polsce budzi nadmiarowe emocje – ocenia Szymon Szynkowski vel Sęk.
W PiS pojawiają się głosy, że być może Julia Przyłębska będzie musiała pożegnać się z TK
Inny rozmówca z rządu przeczuwa jednak kłopoty. Przede wszystkim związane z tym, że KE może zawnioskować do TSUE o kolejne kary dzienne dla Polski. A przecież już dziś bije licznik – 1 mln euro dziennie za kształt systemu dyscyplinującego sędziów. – Podejrzewam, że Komisja czekała z ogłoszeniem tej nowej skargi na decyzję prezydenta w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym. To sygnał, że dla niej to, co polski trybunał orzeknie, nie ma znaczenia. Zapewne Komisja będzie też wnioskować, by TSUE nałożył na Polskę środki tymczasowe – twierdzi rozmówca z rządu.
Podobne obawy ma Krzysztof Kwiatkowski, senator niezależny i szef komisji ustawodawczej. – Dziś mamy perspektywę, że nie tylko nie odblokowaliśmy pieniędzy z KPO z powodu niepodpisania przez prezydenta ustawy o SN, lecz także że Polska może zostać obciążona dodatkowymi karami w związku z naruszeniem przez polski TK ogólnych zasad stosowania prawa UE przez państwa członkowskie – twierdzi senator.
Kolejne kary to niejedyna potencjalna komplikacja. W rządzie słychać obawy o to, czy ruch ze strony KE nie utrudni rozstrzygnięcia w sprawie ustawy o SN. A to ustawa, która według zapewnień rządu ma się przyczynić do odblokowania miliardów euro z KPO. Przypomnijmy, że Andrzej Duda w zeszłym tygodniu postanowił skierować ją w trybie prewencyjnym (a więc bez złożenia podpisu) do kontroli przez TK.

Pat w trybunale

Tymczasem trybunał od dłuższego czasu pozostaje w wewnętrznym konflikcie o to, czy Julia Przyłębska dalej jest prezesem. A to rodzi pytania o to, czy będzie w stanie sprawę ustawy o SN w ogóle rozstrzygnąć. Bomba wybuchła, kiedy sześciu sędziów TK skierowało do Przyłębskiej pismo, w którym zażądali od niej zwołania Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK w celu wyłonienia kandydatów na prezesa. Ich zdaniem kadencja obecnej prezes wygasła 20 grudnia ub.r., a więc po upływie sześciu lat. List podpisali: Zbigniew Jędrzejewski, Jakub Stelina, Andrzej Zielonacki, Wojciech Sych, Bogdan Święczkowski i Mariusz Muszyński. Ponadto mówi się, że tego samego zdania są jeszcze dwaj sędziowie TK, a wśród nich Piotr Pszczółkowski.
Można więc założyć, że Julii Przyłębskiej nie będzie łatwo skompletować pełny 15-osobowy skład do rozpoznania wniosku prezydenta. Mariusz Muszyński ma już obecnie odmawiać przyjmowania spraw przydzielanych mu przez Przyłębską, twierdząc, że czyni to osoba do tego nieuprawniona (sprawy przydziela sędziom w TK prezes).
Niektórzy nasi rozmówcy twierdzą, że wystarczy, że w sprawie wypowie się 11 sędziów. Ale sprawa nie jest taka prosta. – Z całą pewnością do pełnego składu muszą zostać wyznaczeni wszyscy sędziowie TK. Prezes TK nie może dowolnie wskazać 11 sędziów i tylko ich powiadomić o wniosku prezydenta – mówi prof. Maciej Gutowski, adwokat. Jak jednak zaznacza, w sytuacji gdyby czterech sędziów odmówiło, bez względu na to, z jakiego powodu, wzięcia udziału w rozstrzyganiu tego typu sprawy, wówczas TK będzie mógł orzekać w składzie 11-osobowym. – To na takie właśnie awaryjne sytuacje został stworzony ustawowy przepis, który mówi o tym, że rozpoznanie sprawy w pełnym składzie wymaga udziału co najmniej 11 sędziów trybunału – tłumaczy prawnik.
Ale jeśli więc przeciwko Przyłębskiej występuje od sześciu do ośmiu sędziów, to skompletowanie nawet składu 11-osobowego może się okazać niemożliwe. Z tego względu opozycja ma jak najgorsze przeczucia. – Jeśli mamy grupę sędziów, którzy kontestują mandat Julii Przyłębskiej do kierowania pracami TK, to będą także kontestować jej uprawnienie do zwołania posiedzenia składu rozstrzygającego wniosek prezydenta – ocenia senator Krzysztof Kwiatkowski.

Co dalej?

Natomiast nasi rozmówcy z rządu są podzieleni. Część faktycznie obawia się, że rozstrzygnięcie TK – niezależnie od tego, czy po myśli rządu, czy nie – nie nastąpi prędko. – Próbujemy sondować nastroje w TK, ale odbijamy się od ściany, każą nam czekać na wpłynięcie wniosku prezydenta. Sama skarga Komisji może tylko zwiększyć napięcia pomiędzy już skonfliktowanymi sędziami. Część z nich może wręcz zażądać głowy Przyłębskiej jako ceny za rozstrzygnięcie tej sprawy. Ale będziemy bronić nie tyle samej Przyłębskiej, co zasad, które ustalono w trybunale – przyznaje nasz rozmówca. Są też tacy, którzy rozłącznie traktują kwestię obecnej skargi KE i dalszych losów ustawy o SN. – To nasi przeciwnicy polityczni celowo podbijają tę narrację, by wywrócić nasz kompromis z Brukselą – mówi. Wreszcie niektórzy w rządzie nie wyobrażają sobie, by w tak istotnej sprawie zbuntowali się sędziowie przeciwni Julii Przyłębskiej. – To oznaczałoby delikt w postaci odmowy orzekania – przekonuje rozmówca DGP z rządu.
Tyle że doprowadzenie do ukarania dyscyplinarnego sędziów TK nie będzie proste. Znów bowiem wszystko rozbija się o matematykę. Ustawa o statusie sędziów TK przewiduje dwuinstancyjne postępowanie dyscyplinarne. W I instancji sąd orzeka w składzie trzech sędziów, a w drugiej już w składzie pięcioosobowym. Przy czym w losowaniu składu sądu II instancji nie mogą już uczestniczyć ci sędziowie, którzy wydali wyrok w I instancji. ©℗
Kraj członkowski naruszył prawo? Procedura w pięciu krokach
Mateusz Roszak
Postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego rozpoczyna Komisja Europejska, jeśli stwierdzi, że do wspomnianego uchybienia doszło. Podstawą do tego mogą być własne dochodzenia prowadzone przez Brukselę lub skargi obywateli czy przedsiębiorstw.
Zanim jednak dojdzie do wszczęcia postępowania, Komisja próbuje rozwiązać konflikt w sposób nieformalny przez znalezienie rozwiązania na gruncie prawa UE. Jeśli nie uda się dojść do porozumienia na nieformalnej drodze, wówczas zostaje rozpoczęta procedura, która obejmuje pięć kroków. Jej pierwszym etapem jest wysłanie do państwa wezwania do „usunięcia uchybienia” oraz przekazanie Komisji informacji o tym, w jaki sposób zostało to wykonane na gruncie prawa. Państwo zazwyczaj ma dwa miesiące na przesłanie odpowiedzi i realizację zobowiązania KE. Jeśli natomiast argumenty państwa członkowskiego nie zostaną uznane za wystarczające, wówczas Komisja może zdecydować się na kontynuowanie procedury. Kolejnym jej etapem jest przekazanie uzasadnionej opinii przez KE, w którym formalnie wzywa państwo do zapewnienia zgodności z unijnymi przepisami, wyjaśnia, dlaczego jest prowadzona procedura, i daje kolejne dwa miesiące na odpowiedź.
Trzeci etap to skierowanie przez KE sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE. Większość spraw zostaje rozwiązana w pierwszych dwóch etapach, na drodze bezpośrednich rozmów między państwem członkowskim a Komisją. Jeśli jednak sprawa stanie przed TSUE, wówczas KE może się domagać nałożenia kary na czwartym etapie procedury. Ostatni etap to wyrok TSUE, który zazwyczaj jest poprzedzony kilka miesięcy wcześniej wydaniem opinii przez rzecznika generalnego unijnego sądu. Jeśli TSUE stwierdzi w swoim orzeczeniu, że dany kraj istotnie naruszył prawo UE, wówczas władze tego kraju mają obowiązek wykonać wyrok i podjąć wszystkie działania, do których ten wyrok ich zobowiąże.
KE prowadzi dziesiątki, a w niektórych przypadkach setki spraw wobec danego państwa w sprawie uchybienia zobowiązaniom. Niekiedy trwają one znacznie dłużej niż standardowa procedura zakładająca dwa miesiące na odpowiedź. Postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego w kontekście wyroku polskiego TK o zgodności prawa unijnego z konstytucją zostało wszczęte 22 grudnia 2021 r. Wczoraj natomiast – poza wnioskiem ws. Polski – KE skierowała do TSUE sprawy przeciwko 8 państwom w związku z ochroną sygnalistów oraz przeciwko 11 państwom za brak dostosowania prawa autorskiego w przepisach krajowych do warunków UE. Niezależnie od charakteru prowadzonych postępowań wszystkie może zakończyć ponowne skierowanie sprawy do TSUE, jeśli kraj nie uregulował wskazanej sytuacji prawnej. Wówczas zasądzone mogą zostać kary pieniężne w postaci ryczałtu lub dziennej stawki naliczanej za każdą dobę niewykonania wyroku przez państwo. ©℗