Jeśli klient składa skargę na adwokata, to znaczy, że stracił do niego zaufanie. Tymczasem nie zawsze sądy są skłonne w takich sytuacjach zwalniać z obowiązku prowadzenia sprawy z urzędu.
Jeśli klient składa skargę na adwokata, to znaczy, że stracił do niego zaufanie. Tymczasem nie zawsze sądy są skłonne w takich sytuacjach zwalniać z obowiązku prowadzenia sprawy z urzędu.
Fundamentem wykonywania zawodu adwokata jest obowiązek działania na korzyść klienta. Jednak może być o to trudno, gdy klient nie zgadza się ze swym pełnomocnikiem czy wręcz podważa jego działania przed organami dyscyplinarnymi. Problem w tym, że sądy nie zawsze uznają taką sytuację za podstawę do zwolnienia z obowiązku prowadzenia sprawy z urzędu. Zwraca na to uwagę wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, adwokat Aleksander Krysztofowicz, w wystąpieniu do sądów apelacji warszawskiej.
„Kierowane przez klienta groźby zawiadomienia organów dyscyplinarnych o delikcie dyscyplinarnym, składanie pisma o takim charakterze, czy też inne skargi formułowane przez klienta przeciwko adwokatowi z urzędu nie w każdym przypadku uznawane są przez sądy za przejaw utraty zaufania i bywa, że nie zostaje podjęta decyzja o zwolnieniu w takich okolicznościach adwokata z prowadzenia sprawy z urzędu” - zwraca uwagę w swym piśmie.
Klienci często uważają, że wiedzą lepiej, co będzie dla nich korzystne. Nierzadko wręcz podważają zdanie swych adwokatów. Tymczasem działania, których oczekują, wcale nie muszą być dla nich dobre, a oczywiste jest, że na niekorzyść oskarżonego obrońca działać nie może. Tak samo jak nie wolno mu popierać stanowiska w sposób oczywisty niezgodnego z prawem.
- Stosunek zaufania między adwokatem a klientem powinien mieć́ charakter absolutny. Jak miałaby bowiem wyglądać współpraca w sytuacji, kiedy np. klient oczekuje od swojego adwokata podjęcia konkretnej czynności procesowej, którą adwokat uznaje za bezdyskusyjnie niekorzystną dla swojego klienta, a klient, zamiast przyjąć rekomendacje swojego obrońcy, straszy go, że naskarży na niego w sądzie dyscyplinarnym. Takie próby podporządkowania pełnomocnika przeczą idei wykonywania wolnego zawodu i nie mają nic wspólnego ani ze zdrową współpracą, ani z zaufaniem - podkreśla adwokat Paulina Stańczak-Wypych.
W gruncie rzeczy chodzi nie tylko o stosunek między adwokatem a klientem, ale wręcz o pryncypia wykonywania zawodu prawniczego. W końcu celem podejmowanych przez adwokata czynności zawodowych jest ochrona interesów klienta (par. 6 kodeksu etyki adwokackiej), a w czasie wykonywania czynności zawodowych korzysta on z pełnej swobody i niezawisłości (par. 7 kodeksu). Przy czym nie może usprawiedliwiać naruszenia zasad etyki i godności zawodu sugestiami czy też wytycznymi klienta (par. 10 kodeksu).
W momencie podejmowania przez klienta działań rażąco sprzecznych z doradztwem obrońcy dochodzi do sytuacji, w której - ze względu na obopólny brak zaufania - dalsza obrona nie powinna być wykonywana. Obrońca z wyboru powinien wypowiedzieć upoważnienie do obrony, a obrońca z urzędu złożyć wniosek o zwolnienie go z obowiązku dalszej obrony oskarżonego.
- Wielokrotnie w swej praktyce nie przyjmowałam spraw, gdy czułam, że klient chce mnie od siebie uzależnić (np. finansowo), jak i rezygnowałam z prowadzenia tych już przyjętych, gdy wyczuwałam, że jestem sprawdzana albo wprost kwestionowano moje kompetencje. Myślę, że w relacji adwokata z klientem (i odwrotnie) powinna obowiązywać jedna zasada: jeśli są wątpliwości, to nie ma wątpliwości. Choć zastosowanie się do niej nie jest proste i po wielokroć wiąże się z utratą zarobku (bądź obrońcy), to niebywale porządkuje życie - uważa adwokat Joanna Parafianowicz.
- Jako ciekawostkę podam, że przed laty klientka, której sprawę prowadziłam pro bono, domagała się usunięcia mnie z palestry, równocześnie w innych postępowaniach wielokrotnie zwracając się do mnie o przyjęcie jej sprawy do prowadzenia z wyboru albo ustanowienie mnie jej pełnomocnikiem z urzędu - dodaje.
Sądy nie zawsze jednak dostrzegają tego typu problemy. Bywa, że nie stanowią one podstaw do zwolnienia adwokata z prowadzenia sprawy z urzędu. W ocenie wicedziekana ORA w Warszawie podważanie opinii obrońcy przez klienta, straszenie postępowaniem dyscyplinarnym czy też wprost kierowanie wniosku do rzecznika dyscyplinarnego niemalże zawsze stanowić będą o utracie zaufania do adwokata i winny skutkować postanowieniem sądu o zmianie pełnomocnika lub obrońcy z urzędu.
„Reprezentacja procesowa w tych okolicznościach nie może stanowić efektywnego elementu realizacji prawa do sądu i - w przypadku spraw karnych - prawa do obrony” - podkreśla w swym wystąpieniu skierowanym do sądów.
Dla adwokat Pauliny Stańczak-Wypych okoliczności w tym piśmie są oczywistym powodem do wydania przez sąd postanowienia o zmianie pełnomocnika lub obrońcy z urzędu. Co więcej, uważa ona, że jest to oczywiste także dla samych sędziów. Dlaczego więc na siłę utrzymują niezdrową relację między klientem a adwokatem?
- Być może górę biorą względy czysto praktyczne - sąd chce obrońcę utrzymać, m.in. po to, żeby sprawę po prostu sprawnie zakończyć, zamiast tracić procesowy czas na przetasowania po stronie obrońców - domniemywa, zaznaczając jednak, że nie jest to właściwe podejście. I wskazuje na swój przykład.
- Byłam obrońcą pewnej pani, która w toku postępowania została poddana badaniu biegłego z zakresu psychiatrii. Lekarz stwierdził, że z powodu choroby psychicznej moja klientka nie mogła w czasie czynu rozpoznać jego znaczenia, w następstwie czego sąd postępowanie karne umorzył. Klientka absolutnie nie zgadzała się z tą decyzją, przy czym nie kwestionowała swojej choroby, ale to, że postępowanie zakończyło się umorzeniem, a nie uniewinnieniem. Tymczasem inaczej zakończyć się nie mogło z przyczyn formalnych. W tym stanie rzeczy wywiązała się między nami niezgoda, którą sąd zakończył, zwalniając mnie z obowiązku pełnienia funkcji obrońcy - relacjonuje adwokat Paulina Stańczak-Wypych.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama