Pomysł prezesa PiS na internetową transmisję liczenia głosów w lokalach wyborczych nie musi naruszać zasad ochrony danych. Poprzedni kwestionowano, bo nagrywani mieli być sami wyborcy.

W miniony weekend Jarosław Kaczyński powiedział, że „liczenie głosów w lokalach wyborczych powinno być przez cały czas filmowane, żeby każdy mógł to sobie wygooglować w internecie”. Miałoby to zapewnić przejrzystość i zapobiec ewentualnym próbom fałszowania wyników wyborów. Transmisja z liczenia głosów miałaby być dostępna dla każdego w internecie.
Część komentatorów przypomniała, że pomysł filmowania tego, co dzieje się w lokalach wyborczych, nie jest niczym nowym i był już nawet zapisany w prawie. Po krytycznych uwagach ze strony jeszcze generalnego inspektora ochrony danych osobowych oraz Państwowej Komisji Wyborczej jednak z niego zrezygnowano. Czy oznacza to, że nowa propozycja prezesa PiS również może naruszać przepisy o ochronie prywatności? Niekoniecznie. Czym innym jest bowiem filmowanie samego procesu liczenia głosów, po zamknięciu lokali wyborczych, a czym innym rejestracja zachowań wyborców.

Uchylone przepisy o transmisjach z lokali wyborczych

Przepisy o obowiązkowych transmisjach z lokali wyborczych w internecie po raz pierwszy wprowadzono do kodeksu wyborczego na początku 2018 r. Miały być remedium na wyjątkowo dużą liczbę nieważnych głosów. Stąd pojawił się w art. 52 k.w. par. 7 (mówiący o wspomnianej transmisji online) oraz par. 7a (mówiący o rejestrowaniu obrazu i dźwięku oraz udostępnianiu nagrania na stronie PKW, jeśli nie ma możliwości przeprowadzania bezpośredniej transmisji). Było to jeszcze zanim zaczęto stosować RODO. Właśnie w związku z tym aktem pojawiły się wątpliwości PKW, która poprosiła o opinię ówczesnego GIODO. Ten zaś uznał, że transmisja i filmowanie naruszałyby przepisy o ochronie danych osobowych.
„Transmisja lub rejestracja z lokalu wyborczego w dniu głosowania może bowiem prowadzić do ingerencji w prywatność osób oddających głosy, jak i naruszać tę prywatność. W trakcie transmisji (…) prezentowane będą bowiem wizerunki, nie tylko twarzy wyborców, a także zachowania osób biorących udział w głosowaniu” - zaznaczył w swej opinii GIODO. Zastrzeżeń było więcej. Zwrócono uwagę na możliwość przetwarzania szczególnych kategorii danych osobowych, takich jak dotyczących stanu zdrowia. Chodziło tu głównie o odrębne obwody wyborcze w zakładach leczniczych. Mówiąc wprost - oglądając nagranie z takiej komisji, każdy mógłby się dowiedzieć, że głosujący jest chory.
Zdaniem GIODO nagrania z lokali mogłyby wręcz prowadzić do profilowania wyborców. Wszystkie te zastrzeżenia podtrzymane następnie przez PWK stały się powodem pilnej nowelizacji kodeksu wyborczego. Paragrafy 7 i 7a zostały w całości uchylone przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r.
Teraz pomysł internetowych transmisji powrócił, ale w innym kształcie. Prezes PiS proponuje, by każda karta wyborcza była prezentowana (w domyśle do kamery) i wspólnie zliczana. Odbywało by się to więc bez udziału osób głosujących, a filmowane mogłyby być jedynie wizerunki członków komisji wyborczych. W tej sytuacji odpadają zgłaszane przez GIODO zastrzeżenia dotyczące ochrony prywatności samych wyborców.

Niezbędne zmiany ustawowe. Jakie wybory można filmować

Co ciekawe, przy wyborach parlamentarnych oraz prezydenckich zgodność z RODO nie musi być w ogóle badana.
- Za wyjątkiem wyborów samorządowych i tych do Parlamentu Europejskiego, proces wyborczy nie podlega przepisom RODO, jako że nie jest objęty prawem Unii - zwraca uwagę dr Paweł Litwiński, adwokat z kancelarii Barta Litwiński. Zgodnie z art. 2 ust. 2 lit. a RODO unijnego rozporządzenia nie stosuje się do przetwarzania danych osobowych w ramach działalności nieobjętej zakresem prawa UE. Do wyborów parlamentarnych i prezydenckich żadne przepisy unijne nie mają zaś zastosowania.
- Stąd pomysł trzeba raczej oceniać z punktu widzenia konstytucyjnych zasad ochrony prywatności z jednej strony (art. 47 i 51) oraz dostępu do informacji o działalności władz publicznych (art. 61) z drugiej. Patrząc z tej perspektywy, transmitowanie procesu liczenia głosów mieści się w zakresie wyznaczonym przez te dwie regulacje - wybory to jest najbardziej doniosły akt w demokratycznym państwie prawnym, którego jawność może tylko zwiększyć nasze zaufanie do państwa - komentuje dr Paweł Litwiński.
- Jednocześnie, w mojej ocenie, członkowie komisji wyborczych to osoby pełniące funkcję publiczną w rozumieniu art. 5 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej, a więc w przypadku konfliktu między ich prawem do prywatności a jawnością informacji trzeba opowiedzieć się za jawnością. Z tych względów uważam, że można dopuścić transmitowanie w internecie przebiegu procesu liczenia głosów - dodaje.
Również drugi nasz rozmówca, prof. Grzegorz Sibiga z Instytutu Nauk Prawnych PAN, zauważa, że w polskich przepisach dotyczących jawności informacji przyjmuje się szerokie rozumienie osób pełniących funkcje publiczne i jawności tego, co jest związane z wykonywaniem tych funkcji.
- Ujawnianie danych takich osób i ich czynności urzędowych, również poprzez obraz, zasadniczo nie stoi w sprzeczności z zasadami ochrony danych osobowych. Do tak szeroko rozumianej sfery jawności osobiście zaliczyłbym czynności członków komisji wyborczych związane z aktem wyborczym, a więc także liczeniem głosów - zwraca uwagę.

Rejestracja powinna być ograniczona

- Z pewnością wymagałoby to jednak zmian ustawowych, i to z uwzględnieniem proporcjonalnej ingerencji w prawa osób nagrywanych. Rejestracja powinna być ograniczona tylko do członków komisji wyborczych i ich czynności urzędowych. Mimo to zawsze dyskusyjne pozostanie utrwalanie i rozpowszechnianie wizerunków, tym bardziej że dla wielu członków komisji wykonywanie zadań publicznych (wyborczych) to tylko epizod w życiu. Na pewno powinny one zostać wcześniej szczegółowo poinformowane o transmisji i jej zasadach. Prawnie określony musiałby również zostać czas przechowywania nagrań - wylicza prof. Grzegorz Sibiga.
Te przepisy na ruszały prywatność / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe