– Błędne jest traktowanie nowych dyrektorskich uprawnień w kategorii dodatkowej procedury w ramach postępowania wobec nieletnich. Chodzi o to, by zamiast zawiadamiać służby o zdarzeniu, zadziałać doraźnie, w szkole. To działanie ochronne wobec nieletniego. I racjonalizacja działań sądów, by mogły skupić się na poważniejszych sprawach – mówi prof. Henryk Haak, sędzia Sądu Okręgowego w Kaliszu w stanie spoczynku, który przewodniczył komisji ekspertów pracujących nad ustawą o nieletnich

prof. Henryk Haak, sędzia Sądu Okręgowego w Kaliszu w stanie spoczynku / Materiały prasowe
Prezydent podpisał ustawę o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich, którą krytykują środowiska od prawa do lewa. Kwestionowano jej podstawowe założenia, jak np. ustanowienie minimalnej granicy wieku odpowiedzialności na poziomie 10 lat.
Zarówno poprzednia ustawa o postępowaniu w sprawach nieletnich, jak i nowy dokument są adresowane do konkretnych osób. Chodzi o nieletnich, którzy wykazują przejawy demoralizacji albo dopuścili się czynu karalnego. Według wcześniejszej regulacji nie było dolnej granicy, jeśli chodzi o postępowanie w sprawach dotyczących demoralizacji. Czyli od momentu narodzin nieletni mógł pozostawać w zainteresowaniu sądu. Już prof. Adam Strzembosz zakwestionował ten fakt, argumentując, że należy wyłączyć stosowanie ustawy w stosunku do małego dziecka m.in. dlatego, że brak jest podstaw do przyjęcia, iż może wykazywać przejawy demoralizacji. Nowa ustawa kieruje się opracowaniami, które pokazują, że od 9. roku życia dziecko ma m.in. zdolność do ujmowania motywów postępowania ze względu na potrzeby innych ludzi. Stąd 10 lat jako dolna granica wieku dla osób, w przypadku których mówi się o demoralizacji. Natomiast nie ma zmian, gdy chodzi o czyny karalne. Dotychczas określano, że chodzi o osoby między 13. a 17. rokiem życia i tak pozostało.
Minister Woś mówił DGP, że ustawa jest odpowiedzią na postępującą brutalizację czynów. Oceniał, że mieliśmy do czynienia ze zbyt łagodnym traktowaniem sprawców poważnych zbrodni, zbyt wielką wiarą w ich szybką poprawę. Czyli karać, nie resocjalizować?
W ramach czynów karalnych można dostrzec, że dochodzi do zachowań brutalnych, chuligańskich, zbrodni popełnianych przez coraz młodsze osoby. Ale nic nie zmienia się, gdy chodzi o zakres podmiotowy. Dolna granica odpowiedzialności, powtórzę, to nadal 13 lat. Być może wypowiedzi polityków odnoszą się do innych projektowanych zmian, jak np. nowelizacji kodeksu karnego, gdzie jest mowa m.in. o obniżeniu granicy wieku do 14. roku życia. W ten m.in. sposób, że nieletni, który po ukończeniu 14 lat, a przed ukończeniem 15 lat, dopuszcza się czynu zabronionego określonego w art. 148 par. 2 lub 3 [kwalifikowany typ zabójstwa], może odpowiadać na zasadach określonych w tym kodeksie, jeżeli okoliczności sprawy oraz stopień rozwoju sprawcy, jego właściwości i warunki osobiste za tym przemawiają oraz zachodzi uzasadnione przypuszczenie, że stosowanie środków wychowawczych lub poprawczych nie jest w stanie zapewnić resocjalizacji.
Pan się z tym zgadza?
Nie chcę komentować rozwiązań, które nie dotyczą bezpośrednio ustawy, nad której rozwiązaniami pracowałem. Zwracam tylko uwagę, że pomysł takiej nowelizacji istnieje. I to, o czym mówią politycy, zbyt łagodne traktowanie, dotyczy czynów stypizowanych w zmianach kodeksu karnego. Sama ustawa w sprawie nieletnich nie jest elementem zaostrzania podejścia wobec młodych ludzi. Jej art. 15 ust. 2 powiada, że sąd rodzinny orzeka o umieszczeniu w zakładzie poprawczym nieletniego, który dopuścił się określonego czynu karalnego, np. z art. 148. To, że taki oblig istnieje, nie oznacza, że nie można orzec środka wychowawczego.
Z Ministerstwa Sprawiedliwości słychać jednak zapewnienia, że odwracana jest dotychczasowa zasada, że sąd rozważa środki od najłagodniejszego, czyli np. nadzoru kuratora, do izolacji. I że wobec wszystkich, od 13. roku życia, którzy dokonują czynów karalnych, wprowadza się obligatoryjne umieszczenie w zakładzie poprawczym.
Proszę pamiętać, że chodzi tylko o sprawców czynów, o których mówi art. 15 ust. 2 nowej ustawy. Mamy tam listę konkretnych czynów zabronionych, w tym zabójstwo. Odwrócenie zasady nie oznacza także, że sąd ma związane ręce. Otóż mamy art. 15 ust. 3 ustawy, który mówi, że wobec nieletniego może zostać orzeczony środek wychowawczy, w wyjątkowych sytuacjach tam wskazanych.
Dotychczas poprawczaki były do 21. roku życia. Teraz ustawa daje możliwość przedłużenia tego czasu do 24. roku życia. Ma to, jak słyszymy, dać większą szansę na resocjalizację. Ale jak ją prowadzić w warunkach aspołecznych, poza środowiskiem takiego człowieka?
To może za chwilę dojdziemy do wniosku, że lepiej zrezygnować z długoterminowych kar pozbawienia wolności, bo nie udaje się resocjalizować sprawców najcięższych zbrodni? Według art. 15 ust. 6 nowej ustawy jest możliwość, że młodemu człowiekowi można zagrozić dłuższym pobytem w poprawczaku, ale tylko wobec określonych w tamtejszym ust. 2 osób. Czyli znów chodzi o sprawców najcięższych czynów. Do tego, jeśli przemawia za tym wysoki stopień demoralizacji, okoliczności popełnienia czynu karalnego, postawa nieletniego, zachowanie, przebieg dotychczasowego procesu resocjalizacji. Na razie mamy w kodeksie karnym granicę odpowiedzialności ustanowioną na wiek 15 lat. Ale wyobraźmy sobie, że morderstwa dokonuje 14-latek. Trafia do zakładu poprawczego. W szczególnie uzasadnionym przypadku będzie można zagrozić mu pobytem tam do 24. roku życia. To ma być dla niego motywacją do określonego zachowania. Nikt nie zakłada z góry, że spędzi tam 10 lat.
A jaka jest szansa, że w zakładzie poprawczym 10-latek spotka się 24-latkiem?
Nie ma takiej możliwości. Po pierwsze, osoba 10-letnia nie trafi do zakładu poprawczego. Granica wieku odpowiedzialności sprawców czynów karalnych, powtórzę kolejny raz, nie zmieniła się. To nadal 13 lat. Po drugie, art. 243 nowej ustawy opisuje różne rodzaje zakładów poprawczych, m.in. otwarty, półotwarty, w tym osobny dla nieletnich, którzy ukończyli 21 lat. To jest osobna, nowa placówka.
Ustawa wprowadza ogniwo pośrednie między dotychczasowym młodzieżowym ośrodkiem wychowawczym (MOW) a poprawczakiem - okręgowy ośrodek wychowawczy. Sceptycy mówią, że nie jest jasne, dla kogo jest przeznaczony.
Wszystko jest jasne. To wynika z art. 14 ustawy. Sąd rodzinny może orzec o umieszczeniu w okręgowym ośrodku wychowawczym osoby, która dopuściła się czynu karalnego (przestępstwa lub przestępstwa skarbowego). I jeśli przemawia za tym m.in. stopień demoralizacji. Regułą jest, że do nowej placówki może trafić nieletni, który dopuścił się tych przestępstw. I w szczególnym przypadku - jeśli dopuścił się wykroczenia czy wykroczenia skarbowego. Wpływ na to ma m.in. rodzaj czynu karalnego, stopień demoralizacji, okoliczności popełnienia, działanie pod wpływem substancji psychoaktywnej, popełnienie czynu karalnego na szkodę osoby bezradnej. Poza tym w szczególnie uzasadnionym przypadku sąd rodzinny może orzec umieszczenie w okręgowym ośrodku wychowawczym takiego nieletniego, który uchyla się od wykonywania środka wychowawczego w postaci umieszczenia w MOW (np. ucieka) i w chwili orzekania ukończył 13 lat - jeżeli przemawia za tym stopień demoralizacji, a inne środki wychowawcze okazały się nieskuteczne lub nie rokują resocjalizacji.
I to od oceny sądu będzie zależało, gdzie człowiek trafi?
Oczywiście. Sędzia musi mieć luz decyzyjny, a prawo nie może być kazuistyczne.
Ale czym te ośrodki będą różniły się od dotychczasowych MOW-ów poza tym, że będą miały kraty w oknach?
Choćby tym, że nie będzie z nich tylu ucieczek, co z MOW. I nie chodzi o kraty, tylko m.in. o wymagania wobec zatrudnionych tam pracowników, zakres kontroli.
Ustawa broni nieletnich czy raczej społeczeństwa przed nimi?
Do 1983 r., czyli momentu wejścia w życie poprzedniej ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich, na mocy przepisów przejściowych stosowano co do nieletnich kodeks karny z 1932 r. Ustawa z lat 80. XX w. realizowała rekomendacje, które pojawiły się podczas kongresu ONZ w Genewie w 1955 r. Zwracano uwagę, że sąd rozpoznający sprawę nieletniego nie może być sądem karnym. Nieletniemu nie można wymierzyć środków karnej odpłaty. Należy stosować środki na czas z góry nieoznaczony z możliwością ich zmiany. Chodzi o to, że do nieletniego należy podchodzić z niezwykłym wyczuciem i zrozumieniem. Tej idei hołdowaliśmy i teraz.
A mimo to potrzebne było orzeczenie ETPCz w sprawie Grabowski vs Polska, gdzie wypomniano nam wadliwą procedurę stosowania i przedłużania środków tymczasowych o charakterze izolacyjnym. Czy ta ustawa w końcu realizuje zalecenia europejskiego trybunału?
Tak. Z dotychczasowej ustawy, z art. 27, który dotyczył umieszczenia w schronisku dla nieletnich, wynikało, że w świetle par. 3 okres pobytu nieletniego tam, przed skierowaniem sprawy na rozprawę, nie może trwać dłużej niż 3 miesiące. Ale wystarczyło, że zostało wydane zarządzenie o skierowaniu sprawy na rozprawę i już nie było związania terminem. Taka osoba mogła przebywać w zakładzie 6, 9, 12 miesięcy. I właśnie to zakwestionowano w sprawie Grabowskiego. W nowej ustawie art. 47 stanowi, że sąd rodzinny może zdecydować o umieszczeniu nieletniego w schronisku na czas nie dłuższy niż 3 miesiące. Okres ten liczy się od chwili zatrzymania nieletniego. I ta data, o ile to możliwe, ma się znaleźć w postanowieniu. Potem, jeśli ze względu na szczególne okoliczności sprawy zachodzi konieczność przedłużenia pobytu, można to robić na okres oznaczony, każdorazowo nie dłuższy niż 3 miesiące. Jest regułą, że łączny pobyt do prawomocnego zakończenia postępowania rozpoznawczego nie może trwać dłużej niż rok.
Ale gdzie w tej ustawie uważność na młodego człowieka? Wśród zarzutów słyszymy, że dokument legalizuje naganne praktyki, m.in.: zakuwanie w kajdanki, zakładanie kaftanów bezpieczeństwa. Zastrzeżenia RPO budzi właśnie dopuszczalność prewencyjnego użycia kajdanek, np. w sytuacji, gdy 13-latek będzie przewożony do lekarza. Ten środek będzie poza kontrolą sądu, co rodzi ryzyko nadużyć.
Takiego ryzyka nie ma! Gdy mowa o środkach przymusu akcentuje się mocno to, co wynika z art. 122 ust. 4, że wobec nieletniego podczas konwojowania można ich użyć prewencyjnie. Przepis obwarowuje kwestie, kiedy np. istnieje uzasadnione prawdopodobieństwo podjęcia przez młodego człowieka próby ucieczki, agresji czy autoagresji. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że ktoś chce zrobić sobie krzywdę albo zaatakować rówieśnika? Te kajdanki mają go chronić.
Nie ma pan obawy, że skoro prawo daje taką możliwość, to stanie się ona regułą?
Nie można z góry założyć, że będzie dochodziło do wypaczeń. Mamy też art. 122 ust. 6, który powiada, że na użycie środka przymusu przysługuje nieletniemu zażalenie do sądu. Można w nim domagać się zbadania zasadności, legalności. Co więcej, przepis stanowi, że zaraz po użyciu tych środków nieletniego trzeba pouczyć o przysługujących mu prawach.
Ustawa mówi także o powołaniu komisji ds. środka leczniczego, która wskaże sądowi rodzinnemu odpowiednią dla nieletniego placówkę w razie problemów ze zdrowiem psychicznym. Czy takie decyzje nie będą tylko na papierze, skoro psychiatria dziecięca nadal jest w kryzysie?
I znów patrzymy przez pryzmat patologii w praktyce. A trzeba się od tego oderwać. Patrzmy z perspektywy prawidłowych uregulowań. Czy to, że psychiatria jest w kryzysie oznacza, że nie można stworzyć zapisu gwarantującego możliwość skierowania na leczenie?
Papier wszystko przyjmie. Tylko czy prawo nie powinno uwzględniać realiów?
Jestem za tym, że należy tworzyć jak najlepsze przepisy, a następnie podejmować działania, by dać możliwość prawidłowego ich funkcjonowania, czyli np. zwiększenie liczby łóżek w lecznicach.
I nie jest to utopijne myślenie?
To myślenie, że nie można skreślać prawa z uwagi na realia, tylko zmieniać realia przepisami prawa.
Krytyce zostały poddane też te rozwiązania ustawy, które dają dyrektorom szkół nowe możliwości karania uczniów.
Ależ tu nie ma mowy o karaniu! Błędne jest traktowanie nowych dyrektorskich uprawnień w kategorii dodatkowej procedury w ramach postępowania wobec nieletnich. Idea jest inna. Artykuł 4 ust. 4 mówi, że gdy nieletni wykazuje przejawy demoralizacji lub dopuścił się czynu karalnego na terenie szkoły, dyrektor placówki może, za zgodą rodziców lub opiekuna, a także samego nieletniego, zastosować środek oddziaływania wychowawczego.
Czyli?
Jeden uczeń popchnął drugiego. Zamiast zawiadamiać służby można zadziałać doraźnie i na miejscu. Oczywiście tego rozwiązania nie stosuje się, gdy czyn wyczerpuje znamiona przestępstwa ściganego z urzędu, także skarbowego. Chodzi o te ścigane na wniosek, czy z oskarżenia prywatnego. Czy w przypadku pomazania ławki trzeba uruchomić całą sądową machinę? Czy nie wystarczy, gdy za zgodą wspomnianych osób dojdzie do naprawienia szkody? To jest właśnie działanie ochronne wobec nieletniego. I racjonalizacja działań sądów, by mogły skupić się na poważniejszych sprawach.
Rozmawiała Paulina Nowosielska