- Osoby LGBT+ kolejny raz dowiadują się od swojego państwa, że w jego oczach są obywatelami i obywatelkami drugiej kategorii. Państwo ponownie w niezwykle upokarzający sposób przypomina, że rodziny tworzone przez osoby LGBT+ są niepożądane, niemile widziane - mówi w rozmowie z DGP Karolina Gierdal, adwokatka w Kancelarii Praw Człowieka Bzdyń & Gierdal, w praktyce zawodowej skupia się na pomocy osobom dyskryminowanym. W latach 2018-2021 koordynatorka Grupy Prawnej Kampania Przeciw Homofobii, obecnie prawniczka Stowarzyszenia Lambda Warszawa.

Karolina Gierdal, adwokatka w Kancelarii Praw Człowieka Bzdyń & Gierdal, w praktyce zawodowej skupia się na pomocy osobom dyskryminowanym. W latach 2018-2021 koordynatorka Grupy Prawnej Kampania Przeciw Homofobii, obecnie prawniczka Stowarzyszenia Lambda Warszawa. / Materiały prasowe
Resort sprawiedliwości pracuje nad kolejną nowelizacją kodeksu rodzinnego i opiekuńczego oraz innych ustaw. Proponuje rozwiązania, które z jednej strony teoretycznie mają pomóc osobom LGBT+, a z drugiej ugruntowują niekorzystną dla nich praktykę związaną z transkrypcjami zagranicznych aktów stanu cywilnego. Dlaczego resort akurat teraz wychodzi z tą inicjatywą ustawodawczą?
Projektowane przepisy są wyrazem rozpaczliwej próby ucieczki rządu przed zmieniającą się rzeczywistością. Coraz więcej krajów UE oraz samej Europy wprowadza równość małżeńską oraz rodzicielstwo par tej samej płci. Coraz więcej osób LGBT+ mających obywatelstwo polskie decyduje się na ślub za granicą oraz na dziecko. Polska nie chce jednak przyjąć do wiadomości, że tak się dzieje, i postanawia walczyć do ostatka sił o utrzymanie tzw. tradycyjnego małżeństwa i koncepcji rodzicielstwa.
Jak nowe przepisy wpłyną na sytuację osób LGBT+?
Mamy tu dwa aspekty: kwestie dotyczące małżeństw i związków partnerskich zawieranych przez osoby tej samej płci metrykalnej poza granicami Polski oraz sytuację prawną dzieci urodzonych za granicą, które mają w akcie urodzenia wpisanych rodziców tej samej płci metrykalnej.
W przypadku tych pierwszych proponowane przepisy potwierdzają aktualną praktykę urzędów stanu cywilnego. Nikomu nie udało się skutecznie dokonać transkrypcji aktów małżeństwa par jednopłciowych. Do tej pory jako przyczynę odmowy wskazywano klauzulę porządku publicznego - ujawnienie takich małżeństw miałoby stać w sprzeczności z podstawowymi zasadami porządku prawnego RP. Obecnie urzędnicy zyskają nową podstawę, wskazaną wprost i bezpośrednio w ustawie. Nie zmienia to absolutnie tego, że sprawy o odmowę transkrypcji aktów małżeństwa zostały polskiemu rządowi zakomunikowane przez Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Biorąc pod uwagę korzystne dla par jednopłciowych rozstrzygnięcie w sprawie Orlandi i inni przeciwko Włochom, gdzie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził naruszenie art. 8 konwencji, upatrując go w braku jakiejkolwiek regulacji prawnej pozwalającej osobom tej samej płci zawierać chociażby związki partnerskie, Polska musi liczyć się z podobnym wyrokiem. Wtedy nawet brzmienie znowelizowanych przepisów nie będzie mogło stać na przeszkodzie uregulowaniu sytuacji prawnej związków par jednej płci metrykalnej.
A co z wydawaniem zaświadczeń, gdy transkrypcja zagranicznego aktu urodzenia dziecka w polskich rejestrach nie jest możliwa, bo rodzice są tej samej płci? Faktycznie będzie jakimś ułatwieniem?
W przypadku dzieci z dwójką rodziców tej samej płci mamy do czynienia z działaniami, które pozornie ułatwią parom jednopłciowym z dzieckiem przemieszczanie się po Polsce. Widać, że polski ustawodawca przestraszył się niedawnego wyroku TSUE w bułgarskiej sprawie o transkrypcję aktu urodzenia i wiedząc, że przed trybunałem zawisły również polskie sprawy, postanowił zadziałać prewencyjnie. Polscy urzędnicy otrzymają jasną odpowiedź na pytanie, jak mają postępować, gdy spotkają się ze sprawą dziecka będącego bezsprzecznie obywatelem polskim, lecz mającego dwie matki. We wspomnianym wyroku TSUE wskazywał na konieczność wydania przez władze krajowe dokumentu, który pozwoli dziecku na korzystanie ze swobody przepływu osób z każdą z matek. Jako osoby zajmujące się prawami człowieka osób LGBT+ interpretowałyśmy ten wyrok jako nakaz wydawania dziecku - na podstawie zagranicznego aktu urodzenia, bez konieczności transkrypcji - dowodu osobistego wskazującego jako rodziców obie matki. Do tej pory praktyka urzędów sprowadzała się do umieszczenia matki biologicznej w dowodzie i pozostawienia pustego miejsca na imię ojca.
Polski ustawodawca wykazał się tu jednak inwencją twórczą. Dowód osobisty, który będzie otrzymywać obywatel polski mający rodziców tej samej płci, nie będzie zawierał imion jego rodziców. Aby korzystać z unijnego prawa do swobodnego przemieszczania się i pobytu na terytorium państw UE, będzie natomiast można ubiegać się o wydanie zaświadczenia potwierdzającego to uprawnienie. To w tym dokumencie pojawią się dane rodziców. Zgodnie z intencją ustawodawcy taki dokument - w połączeniu z zagranicznym aktem urodzenia oraz polskim dowodem osobistym - ma wypełniać warunki nałożone na państwa członkowskie w wyroku TSUE w sprawie bułgarskiej.
W obu tych przypadkach osoby LGBT+ kolejny raz dowiadują się od swojego państwa, że w jego oczach są obywatelami i obywatelkami drugiej kategorii. Państwo ponownie w niezwykle upokarzający sposób przypomina, że rodziny tworzone przez osoby LGBT+ są niepożądane, niemile widziane. Dzieci mające dwie mamy lub dwóch ojców będą otrzymywać dowody osobiste bez imion rodziców, jako jedyne w Polsce. Tworzy się więc obecnie osobne kategorie obywateli i obywatelek - tych, których status rodzinny jest przez Polskę uznawany, i tych, których nie uznajemy do tego stopnia, że aż wymazujemy ich z dokumentów tożsamości. Czas, by polski ustawodawca zmierzył się ze zmieniającą się rzeczywistością i zrozumiał, że tęczowe rodziny nie są gorsze od tych tradycyjnych.
Rozmawiała Inga Stawicka