Sędzia orzekał w swoim macierzystym sądzie po tym, jak awansował. Jego wyroki zostały uchylone przez sąd apelacyjny. Takich przypadków w skali kraju może być znacznie więcej.

Setki, a może i tysiące spraw do powtórki. Taki może być skutek nieprawidłowej interpretacji wprowadzonego w 2017 r. przepisu mówiącego o niezmienności składu orzekającego. Zaczyna się bowiem utrwalać linia orzecznicza, zgodnie z którą zasada ta nie ma zastosowania, gdy sędzia zmienia miejsce służbowe na skutek awansu do sądu wyższego rzędu. Po tym, jak w marcu 2020 r. wypowiedział się na ten temat Sąd Najwyższy, w taki sam sposób zaczynają orzekać sądy powszechne i uchylać wyroki wydawane przez sędziów orzekających bez odpowiedniej delegacji. Przykładem może być sytuacja w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy.
Uchylone wyroki
Chodzi o orzeczenie bydgoskiego sądu z 7 lutego 2020 r. (sygn. akt VIII GC 201/15), które zapadło w sprawie gospodarczej. Zostało ono wydane przez sędziego, który 16 października 2019 r. został powołany na stanowisko sędziego Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Okoliczność ta została uwzględniona z urzędu przez gdański SA, do którego wyrok SO w Bydgoszczy został zaskarżony (sygn. akt I AGa 73/20). Jak podkreślono w opublikowanym pod koniec marca br. uzasadnieniu orzeczenia SA, po awansie doszło do zmiany zakresu kompetencji sędziego do rozpoznawania spraw sądowych. Zdaniem SA stracił on więc uprawnienie do dalszego orzekania w SO w Bydgoszczy i nie mógł wydawać w tym sądzie wyroków od dnia powołania na nowe stanowisko sędziowskie.
Nie mógł, ale to robił. Jak wynika z informacji udzielonych DGP przez Krzysztofa Dadełło, rzecznika prasowego SO w Bydgoszczy, sędzia, będąc już po awansie do SA w Gdańsku, orzekał w swojej macierzystej jednostce łącznie w trzech sprawach, z czego dwa wyroki zostały już uchylone, a akta trzeciej sprawy zostały przesłane do SA w Gdańsku wraz z apelacją i nadal tam pozostają.
Procesy do powtórki
Tymczasem, jak wynika z naszych rozmów z sędziami, tego typu przypadków w skali całego kraju może być znacznie więcej.
- W naszym okręgu jest sędzia, który awansował, a mimo to musi dokończyć postępowania znajdujące się w jego dawnym referacie. Mowa tu o prawie 300 sprawach cywilnych - słyszymy od jednego z sędziów. Jak dodaje nasz rozmówca, osoba ta nie otrzymała po awansie do sądu wyższego rzędu odpowiedniej delegacji, która uprawniałaby ją do orzekania w jej macierzystej jednostce. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta.
- Na delegację sędzia musi wyrazić zgodę. I prezesi zapewne boją się, że takiej zgody nie otrzymają - mówi nasz rozmówca. Tymczasem nie od dziś wiadomo, że w sądach brakuje rąk do pracy.
- Prezesi naciskają więc na sędziów, aby już po otrzymaniu awansu jednak dokończyli sprawy ze swoich dawnych referatów - tłumaczy sędzia. Jak dodaje, w takich sytuacjach chętnie powołują się na wprowadzoną w 2017 r. do prawa o ustroju sądów powszechnych zasadę niezmienności składu orzekającego (patrz grafika).
Problem jednak polega na tym, że coraz częściej sądy wyższej instancji dochodzą do wniosku, że art. 47b par. 4 u.s.p. nie może mieć zastosowania do sytuacji, w której do zmiany miejsca służbowego dochodzi na skutek awansu.
- Istnieje więc poważne niebezpieczeństwo, że wszystkie te sprawy, w których orzekali awansowani i nieposiadający odpowiedniej delegacji sędziowie, będą z czasem uchylane przez sądy odwoławcze. Może się więc okazać, że będziemy mieli setki, jeśli nie tysiące postępowań do powtórki - zauważa Sławomir Pałka, sędzia Sądu Rejonowego w Oławie.
Delegacja konieczna
Co do tego, że nie można, opierając się na zasadzie niezmienności składu, dokańczać spraw z dawnego referatu po otrzymaniu awansu, wątpliwości nie miał SA w Gdańsku. Jak podkreślił w uzasadnieniu przywoływanego już wyroku, wspomniany przepis znajduje zastosowanie, „gdy mimo zmiany miejsca służbowego sędzia w dalszym ciągu orzeka jako sędzia sądów danego szczebla, np. sędzia sądu rejonowego albo gdy sędzia zostaje delegowany na określony czas do innego sądu”. A skoro tak, konkluduje gdański SA, orzekanie przez sędziego sądu wyższej instancji w sądzie niższej instancji jest dopuszczalne jedynie na podstawie delegacji.
W tym przypadku delegacji jednak nie było, co skutkowało uchyleniem wyroków z powodu sprzeczności składu orzekającego z przepisami prawa.
DGP zapytał SO w Bydgoszczy, dlaczego sędzia nie miał odpowiedniej delegacji, która pozwoliłaby mu dokończyć sprawy ze swojego dawnego referatu.
- Uprzejmie informuję, iż delegowanie sędziego sądu apelacyjnego do sądu okręgowego zgodnie z art. 77 par. 8 ustawy o ustroju sądów powszechnych nie leży w kompetencji prezesa sądu okręgowego i w zakresie delegacji ww. sędziego informacji może udzielić Sąd Apelacyjny w Gdańsku - odpowiedział sędzia Dadełło. W gdańskim sądzie z kolei dowiedzieliśmy się jedynie, że prezes SO w Bydgoszczy nie wnioskował do prezesa gdańskiego sądu o delegowanie sędziego do bydgoskiej jednostki do zakończenia prowadzonych przez niego spraw przed powołaniem na stanowisko sędziego SA w Gdańsku.
Kto więc zawinił?
- Prawda jest taka, że sąd zawsze, zanim przystąpi do merytorycznego rozpoznawania jakiejkolwiek sprawy, powinien najpierw zbadać, czy jest uprawniony do orzekania - tłumaczy Sławomir Pałka. Innymi słowy: to sam sędzia ma obowiązek sprawdzić, czy może w danym postępowaniu brać udział w składzie orzekającym.
- Z drugiej strony także prezes sądu, jako osoba zarządzająca kadrą orzekającą, powinien pilnować tego typu kwestii i w odpowiednim czasie wnioskować do odpowiednich organów, tj. albo do prezesa sądu apelacyjnego, albo do ministra sprawiedliwości, o udzielenie sędziom wymaganych prawem delegacji - tłumaczy Sławomir Pałka.
Przykład idzie z góry
O art. 47b par. 4 u.s.p. wypowiedział się już Sąd Najwyższy. W marcu 2020 r. podjął bowiem uchwałę w składzie trzech sędziów, zgodnie z którą sędzia, który został powołany do pełnienia urzędu na stanowisku wyższego szczebla, a który nie otrzymał odpowiedniej delegacji, po dniu powołania nie jest uprawniony na podstawie wspomnianego przepisu do rozpoznawania spraw w swoim wcześniejszym miejscu służbowym (sygn. akt III CZP 68/19).
Inne stanowisko w tej kwestii zajęło Ministerstwo Sprawiedliwości. Jego zdaniem zmiana miejsca służbowego w rozumieniu art. 47b par. 4 u.s.p. oznacza każdy przypadek, w wyniku którego dochodzi do zmiany miejsca służbowego, a więc i ten, który związany jest z awansem. Resort wskazywał, że intencją ustawodawcy miało być umożliwienie sędziemu, który zmienił stanowisko służbowe i przeszedł do sądu wyższego rzędu, zakończenie spraw w tej jednostce, w której dotychczas orzekał.
SN uznał jednak, że gdyby omawiana regulacja miała odnosić się także do aktu powołania sędziego do sądu wyższego rzędu, „to powinno to znaleźć wyraźne odzwierciedlenie w treści przepisu”. Poza tym, jak czytamy w uzasadnieniu uchwały, przyjęcie tezy, że na podstawie art. 47b par. 4 u.s.p. sędzia awansowany miałby być zobowiązany do orzekania w sądzie niższej instancji, w którym utraciłby już jurysdykcję, „prowadziłoby do wygenerowania instytucji swoistej, nietypowej i szczególnej quasi-delegacji, niezależnej od zgody sędziego”. Zdaniem SN byłoby to także źródłem kumulacji obowiązków orzeczniczych.
To nie pierwszy raz, kiedy uchylane są wyroki z powodu przetasowań w sądach. Wcześniej SN uchylił kilka wyroków wydanych przez członków obecnej Krajowej Rady Sądownictwa. Chodziło o Rafała Puchalskiego, Dariusza Drajewicza oraz Jarosława Dudzicza, którzy zostali delegowani przez obecnego ministra sprawiedliwości do sądów wyższego rzędu i jednocześnie zostały im powierzone stanowiska funkcyjne. SN, rozpoznając kasacje od wydanych przez tych sędziów wyroków, uznał, że składy orzekające były niezgodne z prawem. A wszystko dlatego, że sędziowie zostali delegowani na czas pełnienia funkcji prezesa lub wiceprezesa. SN stwierdził bowiem, że taki sposób określenia czasu delegacji jest niezgodny z przepisami, gdyż te mówią, że można sędziego delegować na czas nieokreślony lub czas określony, nie dłuższy niż dwa lata. ©℗
ikona lupy />
Zasada niezmienności składu orzekającego / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe