W parlamencie procedowane są właśnie zmiany w ustawie o Sądzie Najwyższym. Politycy starają się wmówić społeczeństwu, że ich legislacyjna aktywność ma doprowadzić do wykonania wyroków TSUE, który nieraz krytycznie wypowiadał się o obecnym sędziowskim systemie dyscyplinarnym. Po odrzuceniu projektów opozycji zostały do rozpatrzenia projekty Prawa i Sprawiedliwości, Solidarnej Polski oraz prezydencki (ten ostatni ma być wiodący). Jak precyzyjnie ujął w mediach społecznościowych Stanisław Zabłocki, były prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego, sędzia SN w stanie spoczynku, motywem przewodnim każdego z trzech wymienionych projektów jest to, „jak nie zlikwidować Izby Dyscyplinarnej”.

Spośród wielu kwestii spornych w prezydenckiej propozycji – również „nielikwidującej ID” – chciałbym się skupić na dwóch zagadnieniach, które wydają się nawet nie tyle kontrowersyjne, ile sprzeczne z ustawą zasadniczą.
Kontrowersyjny stan spoczynku
Otóż głowa państwa proponuje, by 11-osobowe grono nowo powołanej Izby Odpowiedzialności Zawodowej wskazywał ostatecznie prezydent spośród 33 sędziów SN wyłonionych losowo, co istotne, ze wszystkich izb, a więc, jak rozumiem, również spośród aktualnych sędziów ID, którzy zdecydowaliby się pozostać w Sądzie Najwyższym. Zatem nie można wykluczyć, że nominacje mogłaby otrzymać część dotychczasowych sędziów ID, jeśli nie zdecydują się przejść w stan spoczynku. Chociażby z tego powodu do deklaracji o chęci wykonania wyroków TSUE należy podchodzić z dużą rezerwą.
Zresztą sam pomysł, iż sędziom ID przysługiwałoby prawo przejścia w stan spoczynku, z zachowaniem 100 proc. wynagrodzenia do osiągnięcia wieku emerytalnego, uważam za kontrowersyjny wobec istniejących (i potwierdzonych orzecznictwem trybunałów europejskich) wątpliwości co do statusu tychże sędziów. Już chociażby z ogłoszonego 3 lutego 2022 r. (sprawa Advance Pharma przeciwko Polsce) kolejnego wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (wcześniej było orzeczenie w sprawie Reczkowicz dotyczące bezpośrednio ID) wynika, że grzechem pierworodnym wszystkich powołań dokonanych z rekomendacji neo-KRS jest upolitycznienie procedury wyłonienia sędziowskiej części rady. W mojej ocenie w ogóle wątpliwe jest, czy osoby zasiadające w ID mają prawo do stanu spoczynku. Wszak znana z orzecznictwa niegdysiejszego Trybunału Konstytucyjnego zasada praw nabytych dotyczy wyłącznie tych praw, które zostały słusznie nabyte.
Wątpliwa prerogatywa prezydenta
Jednak najbardziej kontrowersyjne z punktu widzenia kolizji z ustawą zasadniczą jest uzurpowanie sobie przez prezydenta we własnym projekcie prawa do wskazywania sędziów nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Zgodnie z zasadą legalizmu wyrażoną w art. 7 konstytucji organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Istnieje obudowany wieloma orzeczeniami TK i Naczelnego Sądu Administracyjnego zakaz domniemania kompetencji organów publicznych i bezzasadnego rozszerzania tych już im przyznanych. Tymczasem prezydent chce w istocie wykreować sobie kolejną kompetencję w postaci wskazywania sędziów do konkretnej, ale jednak jednostki organizacyjnej SN. Przypomnijmy, że autonomia ID przejawiająca się wyalienowaniem ze struktury SN ma być zlikwidowana razem z nią. Izba Odpowiedzialności Zawodowej będzie więc jeszcze jedną izbą w SN, istniejącą na tych samych warunkach co pozostałe.
Zgodnie z art. 179, art. 144 ust. 3 pkt 17 konstytucji prerogatywa prezydencka obejmuje uprawnienie do powołania sędziego na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa na czas nieokreślony. Z tym że – co istotne – prawo prezydenta do powołania na urząd sędziego nie wymaga kontrasygnaty prezesa Rady Ministrów, bo jest to wyłączny prezydencki akt urzędowy. Należy zastrzec w tym miejscu, że akt powołania na urząd sędziego nie obejmuje wskazania miejsca służbowego w postaci wydziału sądu, do którego sędzia jest kierowany, a jedynie wskazanie sądu, w którym będzie orzekał. Prezydent powołuje więc sędziego na urząd sędziowski w danym, zdefiniowanym rzeczowo i miejscowo, sądzie rejonowym, okręgowym, apelacyjnym, najwyższym. Określenie wydziału, w którym sędzia będzie pracował, należy do prezesa i kolegium danego sądu.
Bezwzględna kontrasygnata premiera
Jeżeli Izba Odpowiedzialności Zawodowej nie będzie miała większej autonomii niż Izba Karna bądź Cywilna SN, to wskazywanie przez prezydenta sędziów, którzy mają w niej orzekać, nie ma najmniejszego umocowania w konstytucji. Co więcej, zgodnie z art. 144 ust. 2 i 3 ustawy zasadniczej kontrasygnaty prezesa Rady Ministrów wymagają przecież wszystkie prezydenckie akty urzędowe niewymienione enumeratywnie w zamkniętym katalogu tego przepisu. W art. 144 ust. 3 pkt 17 konstytucji jest wymienione właśnie prawo prezydenta do powołania na urząd sędziowski. Ten prezydencki akt urzędowy nie wymaga więc kontrasygnaty premiera. Wiodący projekt posługuje się natomiast słowem „wskazuje” do Izby Odpowiedzialności Zawodowej. A więc oczywiste jest, że owo „wskazanie” jako prezydencki akt urzędowy będzie wymagało kontrasygnaty premiera, bo nie jest powołaniem na urząd sędziego.
Warto w tym miejscu wymienić stosunkowo niedawne wyroki NSA, które przecięły dywagacje o zawężającym rozumieniu pojęcia aktu urzędowego. Otóż w wyrokach z 6 maja 2021 r. (sygn. akt II GOK 2/18, II GOK 3/18, II GOK 5/18, II GOK 6/18, II GOK 7/18) oraz w wyroku z 21 maja 2021 r. (sygn. akt II GOK 4/18) NSA przesądził, że akt urzędowy prezydenta polegający na obwieszczeniu wolnego stanowiska sędziowskiego w SN wymaga bezwzględnie kontrasygnaty premiera. Jeśli czynność z istoty swej porządkująco-organizacyjnej wymaga spełnienia warunku z art. 144 ust. 2 konstytucji, to z pewnością prezydent będzie musiał dopełnić reżimu określonego w tym przepisie, wydając akt urzędowy o wskazaniu sędziego do Izby Odpowiedzialności Zawodowej.
Znów jesteśmy zatem w punkcie wyjścia, bo wskazanie przez prezydenta sędziego do nowo powołanej Izby Odpowiedzialności Zawodowej będzie decyzją na wskroś polityczną, podjętą w drodze politycznych targów personalnych z udziałem głowy państwa i premiera. ©℗