Resort sprawiedliwości pracuje nad kolejnymi przepisami mającymi pozwalać na izolację sprawcy przemocy domowej od ofiar. Czy rozwiążą one dzisiejsze problemy?
Resort sprawiedliwości pracuje nad kolejnymi przepisami mającymi pozwalać na izolację sprawcy przemocy domowej od ofiar. Czy rozwiążą one dzisiejsze problemy?
Rok po wejściu w życie przepisów o izolacji sprawcy przemocy domowej Ministerstwo Sprawiedliwości prowadzi prace nad nowelizacją kodeksu postępowania cywilnego, w ramach której osoby stosujące przemoc wobec najbliższych nie miałyby wstępu do miejsca pracy ofiary, a także np. szkół czy obiektów sportowych. Proponowane przez resort zmiany pozytywnie zaopiniował rzecznik praw obywatelskich, gdyż zmiana ma uzupełnić poważną lukę prawną, na którą RPO wiele razy wskazywał. Chodzi o to, że osoby, które doświadczyły przemocy, nie mogły liczyć na ochronę poza mieszkaniem i jego najbliższą okolicą.
- Z naszego punktu widzenia bardzo ważne jest dostosowanie standardu ochrony w Polsce do tego wynikającego z konwencji stambulskiej. Jej art. 52 przewiduje właśnie zakaz zbliżania się do osoby, a nie tylko mieszkania i jego bezpośredniego otoczenia. Z punktu widzenia projektowania mechanizmów ochrony osób doświadczających przemocy domowej to bardzo ważne poszerzenie zakresu tej ochrony - tłumaczy Aleksandra Szczerba z zespołu ds. równego traktowania biura RPO.
Ochrona musi być efektywna
Przepisy zostały zaprojektowane, by skutecznie ograniczyć możliwość kontaktowania się sprawcy z osobami doświadczającymi z jego strony przemocy domowej. Jak będzie w praktyce? W razie niestosowania się do zakazu jest przewidziana odpowiednia procedura. Nie są to więc przepisy pozbawione sankcji.
- Zastosowanie tych zakazów będzie zależało od konkretnej sytuacji i potrzeby jej rozwiązania. A więc zawsze wtedy, gdy istnieje bezpośrednie zagrożenie przemocą domową: gdy jest ona nieuchronna lub gdy się już zmaterializowała i prawdopodobnie się powtórzy - podkreśla Aleksandra Szczerba.
W swojej opinii RPO przypomina też o konieczności stworzenia kompleksowego i efektywnego systemu ochrony przed przemocą domową. Musi on bowiem zagwarantować, że każdy, kto jej doświadcza, otrzyma odpowiednie wsparcie, zaś sprawcy przemocy - niezależnie od jej formy (psychicznej, fizycznej, seksualnej czy ekonomicznej) - zostaną ukarani. Zdaniem rzecznika zmiany te przybliżą polskie prawo do standardów przewidzianych w konwencji stambulskiej (którą akurat władze resortu sprawiedliwości chcą wypowiedzieć).
Aprobatę RPO zyskały w szczególności postulaty zupełnego izolowania sprawcy przemocy w rodzinie, gdy stwarza on zagrożenie dla życia lub zdrowia członka rodziny w takich miejscach jak szkoły i inne placówki oświatowo-wychowawcze, artystyczne czy opiekuńcze, a także obiektach sportowych, do których uczęszcza ta osoba, a także jej miejsca pracy. Ale zakaz może też obejmować kontaktowanie się z ofiarą w jakiejkolwiek formie lub też zbliżania na określoną w metrach odległość. Zdaniem RPO instrumenty te powinny być możliwe do stosowania także w odniesieniu do byłego partnera lub małżonka niezależnie od tego, czy wciąż dzieli on mieszkanie z ofiarą czy nie. Ochrona nie powinna być też uzależniona od stopnia niebezpieczeństwa grożącego osobie doświadczającej przemocy.
Projekt zmian popiera także fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. - Jednak warto uelastycznić stosowanie przepisu na wiele sytuacji, których kazuistycznie nie można wyliczyć w proponowanej treści. - mówi Agnieszka Kwaśniewska, radca prawna związana z tą fundacją. - Jakikolwiek nałożony przez sąd nakaz lub zakaz może być jednak łamany przez sprawcę przemocy i nigdy do końca nie uwolnimy się od sytuacji, w których osoba pokrzywdzona będzie nękana nadal - dodaje.
Problemy z weryfikacją przemocy
Pojawiają się jednak głosy krytyczne wskazujące, że nowa regulacja może być nadużywana w sporach rozwodowych. Oskarżenie o przemoc domową pozwalałoby nie tylko wyrzucić domniemanego sprawcę ze wspólnego mieszkania, lecz także uniemożliwić mu kontakt z dziećmi.
- Tu rodzi się przede wszystkim pytanie o to, jak ta regulacja miałaby się do możliwości żądania zakazania kontaktów, czego można żądać również w sądzie rodzinnym, oraz czy nie byłaby nadużywana do „produkcji dowodów” na potrzeby albo właśnie postępowania o zakazanie kontaktów albo rozwodu czy separacji z orzeczeniem o winie. W tych ostatnich postępowaniach oskarżanie drugiego małżonka o przemoc jest wręcz standardem i te twierdzenia nie zawsze są prawdziwe - twierdzi dr Dominika Mróz-Krysta, radca prawny specjalizujący się w sprawach rozwodowych.
Jednocześnie prowadzone są prace nad nowelizacją prawa rodzinnego. Przewiduje ona np. obowiązkowe posiedzenie informacyjne i mediacje w przed rozpoczęciem postępowania rozwodowego. Nie dotyczy to jednak przypadków, gdy jedno z małżonków zostało skazane za stosowanie przemocy lub choćby ma postawione zarzuty.
- Wątpliwości na tle tej regulacji są uzasadnione, bo o ile ona jest intuicyjnie słuszna, o tyle pojęcie przemocy jest bardzo szerokie, obejmuje również przemoc psychiczną - tłumaczy dr Mróz-Krysta. -Śledząc wpisy na portalach psychoterapeutów, można zaobserwować tendencję do coraz szerszego rozumienia tej definicji - dodaje.
Ekspertka wskazuje przy tym, że oskarżyć małżonka o przemoc w formie psychicznej jest bardzo łatwo, trudniej zaś zweryfikować prawdziwość takiego oskarżenia.
- Uważam, że może to zrodzić niepotrzebny chaos, kogo kierować do mediacji, a kogo nie, bo w praktyce zdarzają się sytuacje, że w małżeństwie dochodziło do zachowań typowo przemocowych, a mimo to potrafili oni wypracować plan rodzicielski dotyczący opieki nad dziećmi, gdy zostali skierowani do mediacji - podkreśla mec. Mróz-Krysta - O ile sama intencja, żeby próbować wyciszać konflikt rodziców, jest słuszna, o tyle trzeba pamiętać, że prowadzenie mediacji ma sens tylko wtedy, kiedy jest dobrowolna - dodaje.
Sądy nie uwzględniają przemocy
Już teraz zakaz zbliżania może orzec prokurator lub sąd. Jak jednak wskazuje Agnieszka Kwaśniewska, sądy rodzinne są związane jedynie prawomocnymi wyrokami skazującymi w postępowaniu karnym. We wszystkich innych przypadkach mogą wziąć pod uwagę dokumenty czy opinie powstałe w trakcie postępowania, jednak ich interpretacja przez sąd może być odmienna niż organów karnych.
- Bardzo często spotykamy się z sytuacją, że w trakcie trwającego postępowania karnego, nawet jeśli już postawiono sprawcy zarzuty, występuje on o ustalenie kontaktów z dziećmi. Są one mu przyznawane, a następnie egzekwowane przez karanie osób, które nie chcą faktycznie dopuścić do kontaktów, czyli matek lub rodzin zastępczych, w których przebywają dzieci - zauważa ekspertka.
Agnieszka Kwaśniewska wskazuje, że także w przypadku bezpośredniej przemocy w stosunku do dzieci sądy różnie patrzą na sprawy kontaktów i w wielu przypadkach ograniczają je np. co do miejsca (publiczne) lub formy (online), ale nie zakazują ich całkowicie. Stosują też opcję ograniczenia władzy rodzicielskiej do ważnych spraw dzieci, zamiast w pełni pozbawiać władzy sprawców przemocy. A to bardzo komplikuje życie rodzinie, pozostawiając sprawcy możliwość dalszego znęcania się psychicznego czy ekonomicznego nad pokrzywdzonymi.
A wspomniana nowelizacja k.r.i.o. przewiduje, że kurator będzie mógł być obecny podczas spotkań z rodzicem tylko w miejscu zamieszkania dziecka.
-Uważam, że zmiana przepisów w zakresie ograniczenia możliwości uczestnictwa kuratora w kontaktach między dzieckiem a rodzicem jedynie do miejsca pobytu dziecka spowoduje, że główny cel takiego kontaktu, czyli ochrona małoletniego, zostanie znacząco ograniczony, w szczególności w przypadku przemocy domowej i odizolowania sprawcy przemocy - tłumaczy Agnieszka Kwaśniewska. I dodaje, że dobrym rozwiązaniem byłoby skorzystanie z zapisu proponowanego w 1131 par. 3 k.r.i.o. do celów ustalania stałego, bezpiecznego miejsca realizacji kontaktów z udziałem kuratora - także poza miejscem pobytu małoletniego. W tym przypadku to sąd wskazywałby miejsce, które umożliwi realizację zadań kuratorskich bez dodatkowych kosztów dla służby kuratorskiej lub innych osób, a jednocześnie zabezpieczy poszkodowanych przemocą.
- Problemem jest też to, że nie ma gradacji takich kontaktów. Nie mówimy przecież, by w wypadku przemocy domowej całkowicie odcinać ojca od dziecka, ale można te kontakty odbudowywać stopniowo - wskazuje z kolei Katarzyna Łagowska, kierowniczka programu pomocowego w fundacji Centrum Praw Kobiet. - Osoba stosująca przemoc powinna popracować nad tym, jak się zachowuje wobec dziecka i jak odbudować jego zaufanie, które utraciła. Tacy rodzice powinni pracować z psychologami, by tę relację odtworzyć. A kiedy dziecko ma traumę wynikającą z obserwacji przemocy, to kontakty realizowane na siłę tylko z tego powodu, że rodzić tego chce, to kolejny akt przemocy - dodaje.
Co z tą alienacją?
Innym problemem jest przyznawanie prawa do kontaktów z dzieckiem rodzicowi, który stosował przemoc nie wobec potomka, ale wobec drugiego rodzica. A psycholodzy dziecięcy jasno wskazują, że na dziecko wpływa także przemoc, której samo nie doświadczyło, lecz było jej świadkiem. To może prowadzić do traumy, a nawet zespołu stresu pourazowego.
- W takiej sytuacji dzieci wyrażają nieraz niechęć do takich kontaktów, a odpowiedzialność za to przerzuca się na kobiety. Niestety „prawa rodzicielskie” są cenione wyżej niż faktyczne dobro dziecka - tłumaczy Katarzyna Łagowska. - Mamy takie doświadczenia, że orzekając o kontaktach z dziećmi, zupełnie nie bierze się pod uwagę spraw o przemoc. Nawet przy prawomocnych wyrokach stwierdzających znęcanie się nad rodziną nie jest to w ogóle brane pod uwagę i sądy orzekają o konieczność utrzymywania kontaktów dziecka z ojcem - dodaje.
Biuro RPO poinformowało nas z kolei, że nie czuje się uprawnione do generalnej oceny, czy sądy uwzględniają przemoc domową w dostatecznym stopniu przy orzekaniu o kontaktach z dzieckiem i prawie do opieki. Światło na tę kwestię może jednak rzucić prowadzone przez rzecznika badanie akt w sprawach o opiekę nad dzieckiem, w trakcie którego analizowane jest również to, czy sąd brał pod uwagę ewentualne stosowanie przemocy przez rodzica/rodziców wobec drugiego partnera i wobec dziecka.
- Sądy powinny mieć przy tym na względzie, że jak zaleca GREVIO w raporcie z wykonania przez Polskę konwencji stambulskiej, przy podejmowaniu decyzji w sprawie opieki i kontaktów z dzieckiem powinny brać pod uwagę negatywny wpływ, jaki wywiera na dzieci ich eskpozycja na przemoc jednego rodzica wobec drugiego - wskazuje Aleksandra Szczerba.
GREVIO to Grupa Ekspertów Rady Europy ds. Przeciwdziałania Przemocy wobec Kobiet i Przemocy Domowej. We wspomnianym raporcie wskazała ona, że zarówno sędziowie, jak i pracownicy socjalni, rozstrzygając o opiece nad dzieckiem, nie powinni odwoływać się do pojęcia alienacji rodzicielskiej.
- Podnoszą je różne stowarzyszenia ojcowskie, ale także prawnicy rozwodowi - tłumaczy Katarzyna Łagowska. - Nie ma to jednak pokrycia w badaniach naukowych i związki psychologów są krytyczne do tej koncepcji - wskazuje Katarzyna Łagowska. - Na początku roku także WHO zdecydowało się wykreślić alienację rodzicielską z listy chorób - dodaje.
Termin ten, zdaniem GREVIO, może prowadzić do stygmatyzacji (a przez to wtórnej wiktymizacji) kobiet doświadczających przemocy i unikających kontaktów z przemocowym partnerem. Są one bowiem często uznawane za niewspółpracujące lub wręcz winne złych relacji ojca z dzieckiem.
- W pracy fundacji bardzo często spotykamy się z takimi sugestiami wobec naszych klientek - tłumaczy Agnieszka Kwaśniewska. - Sądy uznają, że ktoś może być dobrym rodzicem, mimo że krzywdził partnerkę/partnera - dodaje.
Marcin Wiącek, rzecznik praw obywatelskich, poprosił więc ministra sprawiedliwości o przetłumaczenie na polski i upowszechnienie wspomnianego raportu wśród opiniodawczych zespołów sądowych specjalistów (OZSS) jak również uwzględnienie go w ramach szkoleń sędziów i prokuratorów.
GREVIO wzywa Polskę do podjęcia wszelkich środków, w tym legislacyjnych, w celu zagwarantowania, że wszystkie właściwe podmioty (w szczególności pracownicy socjalni czy sędziowie) przy podejmowaniu decyzji w sprawie opieki i widzeń mają świadomość wpływu, jaki na dzieci wywiera ekspozycja na przemoc jednego rodzica wobec drugiego - i biorą to pod uwagę w swoich rozstrzygnięciach. Rzecznik zwrócił też uwag na stanowisko Europejskiego Stowarzyszenia Psychoterapeutów (European Association for Psychotherapy), które już w 2018 r. uznało pojęcia takie jak „alienacja rodzicielska” czy „syndrom alienacji rodzicielskiej” za niewłaściwe w praktyce psychoterapii i powodujące poważne ryzyko niedostrzeżenia przypadków przemocy domowej lub zbagatelizowania ich.
Dominika Mróz-Krysta uważa jednak, że do sprawy nie można podchodzić jednostronnie. Są bowiem sytuacje, kiedy ktoś rzeczywiście chroni dziecko przed różnymi formami przemocy, ale są też takie, gdy nierealizowanie kontaktów wynika z konfliktu po rozstaniu i nieumiejętności oddzielenia własnych pretensji do byłego partnera od interesu potomków.
- Na pewno słuszny jest postulat szczegółowego przeanalizowania sytuacji w konkretnej rodzinie. Być może w tym kontekście warto, by ustawodawca rozważył, czy odpowiedzialność za nierealizowanie kontaktów nie powinna być ustawowo oparta na zawinieniu - dodaje.
Według RPO zmiany przybliżą polskie prawo do standardów przewidzianych w konwencji stambulskiej, którą władze resortu sprawiedliwości chcą wypowiedzieć
Szymon Cydzik
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama