Część tzw. starych sędziów z Izby Karnej SN, na czele z Jarosławem Matrasem, przewodniczącym Wydziału V IK SN, a także Michałem Laskowskim, prezesem IK SN, jest przekonana, że takie przechwytywanie wniosków skierowanych do IK SN jest pozbawione podstawy prawnej.

Innego zdania są I prezes SN oraz prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, do której to izby ostatecznie trafiają pisma stron o wyłączenie sędziego.
Czynność orzecznicza
Spór między kierownictwem Izby Karnej Sądu Najwyższego a I prezes SN oraz prezes IKNiSP dotyczy wniosków, w których podnosi się zarzut braku niezależności sądu lub braku niezawisłości sędziego (patrz grafika). Zgodnie z tzw. ustawą kagańcową (Dz.U. z 2020 r. poz. 190), która weszła w życie 14 lutego ub.r., zostały one przekazane do wyłącznej właściwości IKNiSP SN. Jednak dokładnie pięć miesięcy później Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał postanowienie zabezpieczające, którym zamroził stosowanie m.in. tego właśnie przepisu lutowej ustawy. I pojawiła się wątpliwość, do jakiej izby powinny być kierowane tego typu wnioski. Niektóre strony zaczęły więc adresować je do prezesa kierującego IK SN Michała Laskowskiego. Jak się jednak okazuje, wnioski takie nigdy do IK SN nie trafiły.
Do Izby Karnej nie docierają wnioski o wyłączenie sędziego. Te są bowiem przechwytywane przez punkt kancelaryjny i przekazywane do jednej z dwóch nowych izb Sądu Najwyższego
- O tym, że w jednej ze spraw toczących się w IK SN strona złożyła taki wniosek, dowiedziałem się z pisma, jakie przesłał mi, jako przewodniczącemu wydziału, zastępca przewodniczącego wydziału I Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. To było spore zaskoczenie - nie kryje zdumienia sędzia Matras. Jego zdaniem nie może być tak, że pisma procesowe stron adresowane do IK SN są przechwytywane w biurze podawczym i przekierowywane, bez żadnej podstawy prawnej, do innej izby.
- Nawet jeśli przyjąć, że wniosek o wyłączenie sędziego powinien być rozpatrywany nie przez IK a, na podstawie tzw. ustawy kagańcowej, przez IKNiSP, to decyzja o tym nie leży w kompetencjach biura podawczego. Takie wnioski mają przecież charakter procesowy, zatem o tym, czy powinny zostać przekazane innej izbie, powinien decydować wyłącznie sąd prowadzący sprawę główną - uważa przewodniczący Matras. Dlatego też zwrócił się on do prezesa Laskowskiego o podjęcie czynności zmierzających do tego, aby wnioski procesowe adresowane do IK SN, a dotyczące prowadzonych i zarejestrowanych w niej spraw, były do niej przekazywane i trafiały do akt sprawy.
W odpowiedzi prezes Laskowski wystosował pisma zarówno do Małgorzaty Manowskiej, I prezes SN, jak i do Joanny Lemańskiej, prezes IKNiSP. W obu wskazał, że przekazanie wniosku o wyłączenie sędziego należy do czynności orzeczniczych i jest zastrzeżone do kompetencji sądu. Nie jest czynnością z zakresu administracji sądowej, którą mógłby wykonać organ sądu. Powołał się przy tym na treść art. 26 par. 2 ustawy o SN (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1904; patrz grafika). W wystąpieniu do prezes Manowskiej podkreślił ponadto, że rozpoznanie takiego wniosku pozostaje w kompetencji SN orzekającego w tej izbie, w której sprawa jest rozpoznawana. A to dlatego, że jest to kwestia wpadkowa, incydentalna, która powinna zostać rozpoznana w ramach sprawy głównej. Z kolei w piśmie do prezes Lemańskiej zwrócił się o przekazanie do IK SN wszystkich wniosków o wyłączenie sędziego opartych na art. 26 par. 2 ustawy o SN, które zostały przekazane przez I prezes SN, jego zdaniem z pominięciem trybu ustawowego, do IKNiSP.
Żonglerka przepisami
Wystąpienie prezesa IK SN nie odniosło skutku. Z posiadanych przez nas informacji wynika, że zarówno I prezes SN, jak i prezes IKNiSP stanęły na stanowisku, że nie doszło do żadnych nieprawidłowości przy przekazywaniu wniosków. Wskazały przy tym m.in. na obowiązującą w SN instrukcję kancelaryjną oraz na art. 26 par. 2 ustawy o SN. Ich zdaniem fragment tego przepisu mówiący o tym, że to sąd rozpoznający sprawę przekazuje wniosek prezesowi IKNiSP, ma zastosowanie tylko w takiej sytuacji, kiedy ów wniosek znalazł się już w dyspozycji sądu rozpoznającego sprawę, której wniosek dotyczy. Przepisy natomiast nie przesądzają, w jaki sposób przekazanie wniosku do IKNiSP miałoby nastąpić, gdy nie znajduje się on w posiadaniu sądu rozpoznającego sprawę główną.
Takie samo stanowisko co do interpretacji art. 26 par. 2 przedstawił pytany przez DGP Aleksander Stępkowski, rzecznik prasowy SN. Dodał również, że w świetle obowiązujących w SN zasad obiegu dokumentów przekazanie wniosku o wyłączenie sędziego w trybie art. 26 par. 2 ustawy o SN jako pisma inicjującego postępowanie powinno nastąpić bezpośrednio do izby właściwej do jego rozpoznania, tj. do IKNiSP SN. Jego zdaniem bowiem lipcowe postanowienie TSUE nie pozbawia IKNiSP właściwości przewidzianej w tym przepisie.
- Nie przekonuje mnie to tłumaczenie - nie ukrywa Jarosław Matras. I dodaje, że takie zarządzanie wnioskami prowadzi do chaosu.
- Składy orzekające w IK SN mogą nawet nie wiedzieć, że w sprawie, którą prowadzą, został złożony wniosek o wyłączenie któregoś z członków składu orzekającego. W efekcie może zostać wydane orzeczenie, zanim taki wniosek zostanie rozpoznany - zauważa sędzia Matras.
Inaczej sytuację przedstawia rzecznik prasowy SN. Jak podkreśla, w przypadku wpłynięcia do IKNiSP wniosku, o którym mowa w art. 26 par. 2 ustawy o SN, prezes tej izby zawsze występuje o akta sprawy. Tak więc - tłumaczy Stępkowski - izba, w której toczy się sprawa (w opisywanym przypadku chodzi o IK SN - red.), jest w pełni poinformowana o wpłynięciu wniosku.
- Sytuacje takie miały już miejsce i nigdy nie były przyczyną żadnego chaosu. Podkreślić również należy, że złożenie tego typu wniosków nie wstrzymuje biegu rozpoznania sprawy - wskazuje Aleksander Stępkowski i dodaje, że wymiana pism między prezesem Laskowskim a I prezes SN i prezes IKNiSP dotyczyła jednej sprawy.
Tymczasem na chaos w zarządzaniu sprawami w SN zwraca uwagę również dr Paweł Czarnecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Opisywany spór nie jest bowiem pierwszym sporem dotyczącym tego, która izba SN powinna rozpatrywać dane sprawy. Jak pisaliśmy w listopadzie 2020 r., podobny konflikt powstał po tym, jak I prezes SN zwróciła się do Izby Karnej oraz Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN o przekazanie akt spraw będących w toku, a należących do właściwości Izby Dyscyplinarnej SN.
- Strony, zgodnie z konstytucją, mają prawo do sprawnego rozpoznania ich sprawy przez właściwy, niezależny i bezstronny sąd. I to ich prawo nie powinno być naruszane z powodu przepychanek między organami sądowymi - uważa ekspert. Jak dodaje, ten, kto do tego dopuszcza, może narażać się nie tylko na odpowiedzialność dyscyplinarną, ale także karną. Chodzi o tzw. przestępstwo urzędnicze z art. 231 kodeksu karnego.
- W normalnej sytuacji organ odpowiedzialny za zarządzanie daną jednostką, widząc, że jego decyzje wprowadzają chaos, a negatywne tego konsekwencje dotykają stron postępowań, powinien je po prostu jak najszybciej zmienić. Mam jednak świadomość, że ta żonglerka przepisami jest praktykowana właśnie po to, aby wnioski o wyłączenie sędziów, których status może budzić uzasadnione wątpliwości, pozostawały nierozpoznane - uważa dr Czarnecki.
Jego zdaniem gdyby opisywany pat się przedłużał, prezes IK SN powinien zdecydować się na kolejny krok. I w tych sprawach zawisłych w IK SN, co do których wie, że wpłynęły wnioski o wyłączenie sędziego, wyznaczyć - z pominięciem tzw. ustawy kagańcowej oraz zarządzeń kierownictwa SN, powołując się przy tym bezpośrednio na konstytucyjne prawo do sądu - składy, które sprawnie te wnioski rozpoznają.
- W obecnej sytuacji byłoby to mniejsze zło, które pozwoliłoby stronom otrzymać rozstrzygnięcie swojej sprawy - uważa ekspert.
Co mówi przepis / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe