- Jeśli dziecko złoży pełne i wiarygodne zeznanie, to bardzo dobrze wpływa to na realizację celów postępowania przygotowawczego, czyli wykrycie i znalezienie sprawcy. A jeśli zeznaje w odpowiednich warunkach, to czuje się bezpieczniej - uważa Justyna Podlewska, koordynatorka działu prawnego Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

ikona lupy />
Justyna Podlewska, koordynatorka działu prawnego Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę / Materiały prasowe
W nowej kampanii społecznej Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę pod hasłem „Wysoki sądzie, zobacz mnie” pojawia się apel o stosowanie prawa, które ma na celu ochronę dzieci. Chodzi na przykład o sytuacje, w których małoletni zeznaje jako świadek. Czy w praktyce jest z tym problem?
Tak to oceniamy, zwłaszcza w ostatnich latach można odnieść wrażenie, że zapomnieliśmy o przepisach, które mają chronić dzieci. Dlatego nasza kampania nie ma na celu odkrywania czegoś nowego czy namawiania do tego, co znajduje się poza systemem prawnym. Chodzi tylko o to, by przypomnieć prawnikom o tym, że powinni stosować prawo. Byliśmy tacy dumni z tych rozwiązań obejmujących chociażby standardy, które muszą spełniać przyjazne pokoje przesłuchań, czy wprowadzenia szczególnych trybów przesłuchania małoletnich. Przecież przepisy chronią dzieci nie tylko dotknięte wykorzystywaniem seksualnym, lecz także przemocą, groźbą bezprawną czy znęcaniem. Tymczasem obserwujemy regres. Osobiście spotkałam się w tym roku z przypadkiem, w którym dziewięciolatek został przesłuchany na sali sądowej, co od dawna się już nie zdarzyło. Martwi mnie też to, że wiele pokojów przesłuchań nie jest dostosowanych do wymogów, jakie powinny spełniać zgodnie z rozporządzeniem ministra sprawiedliwości.
To znaczy?
Dzieci widzą po drodze aresztantów, osoby skute kajdankami, muszą przechodzić przez bramki przy wejściu do sądu. W toku rozpraw przepisy o szczególnym trybie przesłuchania stosuje się często tylko w stosunku do tych małoletnich, którzy nie ukończyli 15. roku życia, a innych przesłuchuje się jak dorosłych. To nie jest właściwa praktyka. Stąd prosty przekaz naszej kampanii: ochrona praw dzieci zależy od nas. Przepisy już mamy, więc pytanie, dlaczego ich nie stosujemy, pozostaje otwarte. Nie wymagamy od prawników rzeczy niemożliwych.
Czy pandemia również wpłynęła w jakiś sposób na stosowanie tych przepisów?
W pewnym stopniu tak. Podczas lockdownu część rozpraw się nie odbywała, sądy mają teraz duże zaległości, więc starają się jak najszybciej odrobić. W jednym z sądów rozprawy odbywają się przez to co pół godziny. Jeden z podopiecznych naszej fundacji musiał walczyć o wydłużenie przesłuchania o 15 min. Z drugiej strony część sędziów zamyka się trochę w budynkach sądów, przeprowadzają rozprawy zdalnie, nie chcą wyjeżdżać do przyjaznych pokojów przesłuchań. Ale tak naprawdę problem zaczął się wcześniej. Pandemia jedynie pogłębiła oddalenie się sądu od pokrzywdzonych.
Czyli to sędziowie pełnią tutaj kluczową rolę?
Sędziowie i prokuratorzy, chociaż tak naprawdę przedstawiciele wszystkich zawodów prawniczych są tutaj istotni. Prokurator ma wpływ np. na to, by przesłuchanie dziecka nie było pierwszą czynnością, którą sąd zajmie się w toku procesu, bo wiadomo, że w takiej sytuacji konieczne będzie jego powtórzenie w późniejszym czasie. Sędziowie decydują o przesłuchiwaniu w przyjaznych pokojach przesłuchań, które powinny odpowiadać wymogom prawnym. Natomiast pełnomocnicy dzieci, na przykład kuratorzy procesowi (czyli adwokaci lub radcowie prawni), powinni reagować, gdy widzą, że przesłuchanie nie spełnia wymogów. Walczyć o dobro dziecka, używać przepisów, korespondować z sądem, domagać się stosowania prawa. Potencjalnie apelujemy też np. do rodziców o to, by w razie potrzeby upominali się o takie kwestie, to nie jest żadna uprzejmość dla dzieci.
A dlaczego przesłuchiwanie dzieci w odpowiedni sposób jest tak istotne?
Po pierwsze, w sprawach dotyczących np. pobicia czy wykorzystywania seksualnego dziecko jest często głównym lub jedynym świadkiem. Dlatego jego wiarygodne, pełne i wartościowe zeznania decydują o rezultatach postępowania, o tym, czy ktoś poniesie odpowiedzialność za krzywdzenie czy nie. Jednocześnie do złożenia takich zeznań każdemu z nas potrzebne są dobre warunki, a dzieciom w szczególności. One w trakcie przesłuchania doświadczają tzw. wtórnej wiktymizacji, zresztą sam ustawodawca w uzasadnieniu potrzeby wprowadzenia przepisów zauważał, że każdy pobyt na sali sądowej jest dla dziecka traumatyczny, wpływa negatywnie na jego psychikę. Dlatego trzeba je chronić zarówno przed tym, jak i wielokrotnym powtarzaniem zeznań. Ale tak naprawdę wszystko jest ze sobą powiązane: jeśli dziecko złoży pełne i wiarygodne zeznanie, to bardzo dobrze wpływa to na realizację celów postępowania przygotowawczego, czyli wykrycie i znalezienie sprawcy. A jeśli zeznaje w odpowiednich warunkach, to z kolei czuje się bezpieczniej. Podejrzewam, że gdyby wszyscy składali wyjaśnienia w taki sposób, to byliby w stanie przypominać sobie więcej szczegółów i byłyby one zwyczajnie lepsze jakościowo.
Kampania mówi o stosowaniu istniejącego prawa, ale czy pani zdaniem są obecnie kwestie, które wymagają pilnych działań ze strony ustawodawcy?
Wydaje mi się, że dobrym pomysłem byłoby ustawowe wprowadzenie centrów pomocy dla dzieci na wzór takich, które prowadzimy jako fundacja. W takim miejscu pracują specjaliści różnych dziedzin: terapeuci, psychologowie, psychiatrzy, pediatrzy, pracownicy socjalni. Dziecko może się tam spotkać z prawnikiem, zostać przesłuchane itp. Co istotne, skrzywdzone dziecko otrzymuje całościową pomoc w jednym miejscu, w przyjaznej dla niego przestrzeni. Takie centra powinny powstawać z mocy prawa. To byłaby również szansa na zgromadzenie w jednym miejscu osób, które specjalizowałyby się w sprawach dotyczących dzieci, np. prokuratorów czy adwokatów. Jeśli nie zrobimy czegoś w kierunku specjalizacji, to nie ruszymy dalej z ochroną praw dzieci. Nie oszukujmy się: prokurator, który jednego dnia zajmuje się sprawą mafijną, a drugiego o znęcanie się, nie jest w stanie obu jednakowo dobrze prowadzić. Specjalizacja to zdecydowanie przyszłość.