Amerykański sąd nie może nakazać polskiej firmie, by ta ujawniła informacje o swoich klientach. Po rozstrzygnięciu tamtejszego Sądu Najwyższego zasada ta stała się obowiązującą regułą
Amerykański sąd nie może nakazać polskiej firmie, by ta ujawniła informacje o swoich klientach. Po rozstrzygnięciu tamtejszego Sądu Najwyższego zasada ta stała się obowiązującą regułą
Amerykański Sąd Najwyższy uznał, że nie wolno nakazać polskiemu serwisowi internetowemu ujawnienia danych użytkowników. W co najmniej dziewięciu stanach jest to już obowiązująca reguła, ale i inne sądy zaczęły ją stosować. W praktyce oznacza to, że polskie, a także europejskie firmy nie mogą być zobowiązywane do przekazywania informacji o swych klientach na potrzeby toczących się w USA postępowań. – Choć sprawa dotyczyła praw autorskich, można ją rozciągnąć na inne procesy cywilne – mówi Jakub Mędrala, adwokat z kancelarii The Medrala Law w Las Vegas, który doprowadził do tego rozstrzygnięcia.
Sądy amerykańskie kolejnych instancji uznały, że na potrzeby toczącego się w USA postępowania nie mogą zobowiązać polskiej firmy prowadzącej portal internetowy do ujawnienia danych osobowych użytkowników. Zgodnie z naszymi regulacjami mogłoby to bowiem narazić administratora nawet na odpowiedzialność karną (przepisy przewidują karę więzienia za bezpodstawne przetwarzanie danych - patrz infografika). Rozstrzygnięcie jest precedensowe i już sprawia, że kolejne sądy odrzucają podobne wnioski w innych sprawach.
- Sądy amerykańskie niespecjalnie przejmują się prawem innych państw. W tej sprawie udało się je jednak przekonać, że ujawnienie danych osobowych grozi mojemu klientowi dużymi karami. Dlatego też sądy stwierdziły, że nakazanie mu ujawnienia tych danych powodowałoby nadmierny ciężar, nieproporcjonalny do wymogów sprawy. Choć sprawa dotyczyła praw autorskich, ze względu na charakter orzeczenia można ją rozciągnąć na inne, a już na pewno na wszystkie sprawy cywilne - mówi Jakub Mędrala, adwokat z kancelarii The Medrala Law w Las Vegas, który reprezentował polską spółkę.
Spór o prawa autorskie
Sprawa, w której zapadły wspomniane rozstrzygnięcia, dotyczy portalu internetowego z treściami pornograficznymi ePorner. Należy on do polskiej spółki cywilnej. W 2015 r. pozew przeciwko niej złożyła amerykańska firma AMA Multimedia. Zarzuciła naruszenie praw autorskich przez publikację filmów w serwisie oraz wykorzystanie znaku towarowego, a także nieuczciwą konkurencję.
Reprezentujący polską spółkę Jakub Mędrala złożył wniosek o oddalenie powództwa ze względu na brak jurysdykcji sądów amerykańskich nad podmiotami, które nie mają z USA żadnego kontaktu poza działającą tutaj stroną internetową. AMA Multimedia sprzeciwiła się, twierdząc, że strona ePorner nie tylko została zarejestrowana w Arizonie, ale także jest adresowana w znaczącej części do amerykańskiego odbiorcy. Aby to udowodnić, wystąpiła z wnioskiem o udostępnienie danych osobowych użytkowników. Gdyby okazało się, że znaczna ich część to Amerykanie, łatwiej byłoby przekonać sąd, że sprawa podlega pod tamtejszą jurysdykcję.
Jakub Mędrala sprzeciwił się temu wnioskowi. Ponieważ RODO jeszcze wówczas nie obowiązywało, powołał się na ówczesną ustawę o ochronie danych osobowych (25 maja 2018 r. została ona zastąpiona przez nową ustawę o tej samej nazwie i jednocześnie w Polsce zaczęto stosować wprost RODO). Zarówno poprzednia, jak i obecna ustawa przewidują jednak kary za bezpodstawne przetwarzanie (a więc również udostępnienie) danych. A nie ma podstawy prawnej, która pozwalałaby je przekazać na potrzeby toczącego się w USA postępowania.
Sąd okręgowy w Arizonie przyznał rację adwokatowi polskiego pochodzenia, odmawiając nakazania udostępnienia danych i uznając, że sprawa nie podlega pod amerykańską jurysdykcję. W sierpniu 2020 r. Sąd Apelacyjny dla Dziewiątego Okręgu oddalił apelację w tej sprawie. AMA Multimedia próbowała jeszcze podważyć to rozstrzygnięcie przed Sądem Najwyższym, ale również bezskutecznie.
- Sąd Najwyższy nie uzasadnił swej decyzji, tylko po prostu odrzucił kasację mojego przeciwnika procesowego. To zaś oznacza, że wcześniejsze rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego dla Dziewiątego Okręgu stało się obowiązującym prawem. Innymi słowy wszystkie sądy z tego okręgu muszą je stosować. Zresztą już stosują. Z moich informacji wynika, że w ok. 50 sprawach sądy te już wydały swe rozstrzygnięcia na podstawie orzeczenia Sądu Apelacyjnego, a w ok. 150 je cytowały. Również sądy z innych okręgów USA cytują tę sprawę przy uzasadnieniach decyzji - relacjonuje Jakub Mędrala.
Dziewiąty Okręg obejmuje takie stany, jak: Alaska, Arizona, Kalifornia, Idaho, Nevada, Montana, Oregon, Waszyngton, Hawaje. Opisany precedens stał się w nich prawem. Jak wskazuje adwokat, także inne stany już się na niego powołują.
Przełom dla całej UE
W praktyce można się więc spodziewać, że decyzja amerykańskiego Sądu Najwyższego zablokuje możliwość nakazywania polskim firmom przekazywania danych do USA. Zresztą nie tylko polskim.
- Moim zdaniem to rozstrzygnięcie można i trzeba rozciągać na inne kraje europejskie. Nie tylko te, które w prawie krajowym przewidują odpowiedzialność karną za transfery danych sprzecznie z prawem (np. Niemcy czy Włochy), ale również te, które takiej odpowiedzialności nie przewidują. Po prostu reżim kar finansowych wynikający z RODO jest na tyle zbliżony do odpowiedzialności karnej, że to orzeczenie dotyczy wszystkich krajów stosujących RODO - przekonuje dr Paweł Litwiński, adwokat z kancelarii Barta Litwiński, który doradzał pozwanemu jako ekspert z zakresu europejskiego prawa ochrony danych.
Amerykańska firma, żeby uzyskać takie dane, musiałaby więc pozwać europejskiego administratora przed sąd kraju, w którym ma on siedzibę. Dotyczy to jednak tylko postępowań cywilnych - w sprawach karnych RODO nie znajduje zastosowania i wymiana danych odbywa się na podstawie umów międzynarodowych.
Opisywane wyroki zapadły na podstawie stanu prawnego sprzed wejścia w życie RODO. Zdaniem ekspertów nie ma to jednak znaczenia i można je w pełni odnieść do obowiązujących dziś przepisów.
- Chciałbym podkreślić sens tego wyroku: władza sądownicza w USA sama się pozbawiła pewnych uprawnień z uwagi na RODO i to, że system prawny USA nie jest zgodny z systemem prawnym Unii Europejskiej w zakresie ochrony danych osobowych. To najlepszy dowód na to, że transfery danych osobowych do USA stoją obecnie pod znakiem zapytania. W sektorze prywatnym ciągle możemy próbować je legalizować, podejmując dodatkowe zabezpieczenia danych, takie jak szyfrowanie, ale w sektorze publicznym takiej możliwości nie ma. Stąd taka, a nie inna decyzja sądu - zaznacza dr Paweł Litwiński.
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama