Ktoś jeszcze pamięta piątkę dla zwierząt? Założę się, że jeśli tak, to jako okazję do przeliczenia szabel, jaką się stało głosowanie nad tym pakietem ustaw, a raczej jaką od początku prawdopodobnie była cała ta propozycja.
Ktoś jeszcze pamięta piątkę dla zwierząt? Założę się, że jeśli tak, to jako okazję do przeliczenia szabel, jaką się stało głosowanie nad tym pakietem ustaw, a raczej jaką od początku prawdopodobnie była cała ta propozycja.
Czegóż tam miało nie być! Od definitywnego końca z trzymaniem psów na łańcuchu po zakaz wykorzystywania dzikich zwierząt w cyrkach. Na czele z największą kością niezgody, czyli wygaszaniem hodowli na futra. No ale okazało się szybciutko, że (nieistniejące) prawa zwierząt obchodzą polityków wyłącznie wtedy, gdy mogą na nich sami zyskać. W przeciwnym razie stają się na powrót domeną „ekoterrorystów”, „zielonej hołoty” i „wrogów narodu” (wszystkie cytaty z rzeczywistości), do których się – nie ukrywam – sam zaliczam.
Cytowany na każdym kroku art. 1 ustawy o ochronie zwierząt powinien brzmieć „Zwierzę nie jest rzeczą, chyba że możemy na nim zarobić”. A piszę o tym dlatego, że właśnie pojawił się kolejny świetny przykład takiej postawy.
Projekt nowelizacji ustawy z 15 stycznia 2015 r. o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych autorstwa Ministerstwa Edukacji i Nauki w zasadzie miał być reakcją na formalne postępowanie wobec Polski w związku ze sposobem transpozycji do prawa krajowego przepisów dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2010/63/UE z 22 września 2010 r. w sprawie ochrony zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych. Nowelizacja miała podobno służyć polepszeniu bytu zwierząt doświadczalnych. Zupełnie przy okazji – skoro już i tak nowelizujemy… – dostrzeżono „potrzebę usprawnienia działania systemu reglamentacji działalności polegającej na wykorzystywaniu zwierząt do celów naukowych lub edukacyjnych, w tym procesu uzyskiwania uprawnień i zgód na przeprowadzanie doświadczeń na zwierzętach (…)”. Jak usprawnić ów system? Ukrócić jawność postępowania przed komisjami etycznymi, które takich zgód udzielają, przez wyłączenie spod prawa do informacji publicznej wniosków o wydanie zgody na doświadczenie, uchwał podejmowanych przez komisje, protokołów z ich posiedzeń oraz innych dokumentów wytworzonych w toku ich prac. Także wstecznie. Jak komentuje sprawę Sieć Obywatelska Watchdog Polska, „przedstawione powyżej rozwiązania mają doprowadzić de facto do utajnienia prac komisji etycznych, które są organami władzy publicznej, a tym samym utajnić doświadczenia na zwierzętach, w sposób naruszający Konstytucję RP”.
W obecnym stanie prawnym osoba reprezentująca w komisji organizację ochrony zwierząt może złożyć wniosek o przystąpienie organizacji społecznej do postępowania w charakterze strony. To uprawnienie w projekcie także znika, choć przez ostatnie lata przyczyniło się do uchylenia wielu wadliwych uchwał lokalnych komisji etycznych i wstrzymania realizacji projektów, które były niezgodne z prawem, a powodowałyby zbędne cierpienie tysięcy zwierząt laboratoryjnych i marnowanie publicznych pieniędzy.
Przy okazji polepszania się pogorszy. Nie po raz pierwszy. I los zwierząt, i uprawnienia ludzi, którym nie jest on obojętny. Szybki quiz na koniec: komu się poprawi?
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama