W Izbie Karnej zakwestionowano status jednego z tzw. nowych sędziów SN. Członkom składu orzekającego, który się na to zdecydował, może grozić zawieszenie
Odsunięcie od wykonywania obowiązków trzech sędziów SN – to możliwa reakcja na wydanie przez nich orzeczenia kwestionującego prawo do sądzenia jednego z tzw. nowych sędziów SN. Poinformowała o tym w wywiadzie dla PAP Małgorzata Manowska, I prezes SN. Jak wynika z naszych nieoficjalnych ustaleń, miałoby do tego dojść przy zastosowaniu przepisu prawa o ustroju sądów powszechnych, gdyż ustawa o SN nie przewiduje podobnego działania. Zdaniem ekspertów to niedopuszczalne.
I prezes SN wezwała również władze do podjęcia działań ustawodawczych zmierzających do zakończenia konfliktu wokół wymiaru sprawiedliwości.
Jak poinformowaliśmy w czwartek, Sąd Najwyższy uchylił postanowienie wydane przez sędziego SN, którego status budzi wątpliwość. Chodzi o to, że sędzia ów został powołany na stanowisko po otrzymaniu rekomendacji od obecnej, kwestionowanej m.in. w orzecznictwie unijnych trybunałów, Krajowej Rady Sądownictwa. Chodzi o jednego z tzw. nowych sędziów SN orzekającego w Izbie Karnej – Igora Zgolińskiego. Skład orzekający doszedł bowiem do wniosku, że udział takiej osoby w orzekaniu skutkuje tym, że
sąd jest nienależycie obsadzony, co stanowi bezwzględną przyczynę.
W reakcji na to orzeczenie władze SN rozważają podjęcie kroków zmierzających do zawieszenia w czynnościach członków składu orzekającego. Powiedziała o tym w wywiadzie dla PAP Małgorzata Manowska, I prezes SN. Jak podkreśliła, byłaby to dla niej bardzo trudna decyzja.
SN, uzasadniając swoje przełomowe orzeczenie, powołał się na uchwałę trzech połączonych izb SN ze stycznia 2020 r. (sygn. akt BSA I-4110– 1/2020), w której stwierdzono, że nienależyta obsada sądu zachodzi także wtedy, gdy w składzie sądu bierze udział osoba powołana na urząd sędziego SN na wniosek obecnej KRS. Skład orzekający podkreślił, że ma świadomość, że uchwała ta została uznana później przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodną z ustawą zasadniczą (sygn. akt U 2/20). Jednak jego zdaniem wyrok TK nie może korzystać z ochrony art. 190 ust. 1 konstytucji, w którym mowa jest o tym, że orzeczenia TK mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne. Po pierwsze SN stwierdza, że trybunał nie miał kompetencji do badania styczniowej uchwały trzech połączonych izb SN, a to dlatego, że uchwała ta była aktem stosowania prawa, a nie aktem
prawa. Zdaniem sądu, wydając to orzeczenie, TK po prostu chciał zablokować wykonanie wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z listopada 2019 r., w którym poruszono kwestię braku niezależności obecnej KRS. A najcięższym zarzutem, jaki stawia SN orzeczeniu TK, jest to, że do jego wydania doszło z udziałem dwóch tzw. sędziów dublerów. Chodzi o Mariusza Muszyńskiego oraz Jarosława Wyrembaka, którzy zostali wybrani na miejsca już obsadzone, co zostało przesądzone w orzeczeniach samego TK (sygn. akt K 34/15 oraz K 35/15). Dlatego też, zdaniem SN, uznanie, że wyrok trybunału wydany w takim składzie ma moc powszechnie obowiązującą, wiązałoby się z naruszeniem art. 194 ust. 1 konstytucji, który stanowi, że TK składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na dziewięć lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą. „Sąd Najwyższy nie może akceptować takiego orzeczenia, które zapadło jako następstwo stanu naruszenia Konstytucji RP, albowiem gdyby takie orzeczenie było uznane za obowiązujące, to Sąd Najwyższy akceptowałby istnienie deliktu konstytucyjnego oraz skuteczność orzeczenia, które zmierzało do ochrony stanu wywołanego takim deliktem (można to byłoby określić jako ochrona «paserstwa konstytucyjnego»)” – czytamy w uzasadnieniu postanowienia SN.
Wydane w czwartek w Izbie Karnej SN orzeczenie może mieć ogromne znaczenie dla porządku prawnego. Bo choć oczywiście nie wiąże ono innych składów orzekających, to jednak może być znaczącą wskazówką nie tylko dla samego SN, lecz także dla sądów powszechnych. Innymi słowy –
sądy zyskały poważny argument utwierdzający je w przekonaniu, że są one władne do kwestionowania prawa do orzekania tych sędziów, którzy brali udział w procedurze konkursowej przed obecną KRS.
Jednak zdaniem dra hab. Jacka Zaleśnego, konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego, omawiane orzeczenie SN oparte jest na bardzo wątpliwej podstawie prawnej.
94 tyle osób orzeka obecnie w Sądzie Najwyższym
– SN nie wskazał podstawy normatywnej, która pozwalałaby mu stwierdzić, że wyrok TK – wbrew art. 190 konstytucji – jest niewiążący. Niezależnie bowiem od tego, jakie były intencje wydania przez trybunał tego orzeczenia, to ma ono moc powszechnego obowiązywania i jest ostateczne, czego nie można ot tak sobie zignorować – mówi konstytucjonalista. Jak dodaje, to, czy ktoś jest sędzią czy nie, może zostać stwierdzone jedynie w procedurze do tego przewidzianej. Chodzi o procedurę pozwalającą zweryfikować, czy ktoś pozostaje jako sędzia w stosunku służbowym z danym sądem, czy też nie.
– Ten tryb postępowania jest prawnie przewidziany i zarazem optymalny do zastosowania – uważa dr hab. Zaleśny.
Tego, że sądy powszechne po orzeczeniu IK SN zaczną coraz śmielej badać status sędziów powołanych na urząd na skutek rekomendacji obecnej KRS, obawiają się rządzący. Widać to chociażby po decyzjach, jakie podejmuje minister sprawiedliwości względem tych sędziów, którzy zdecydowali się wykonywać orzecznictwo unijnych trybunałów odnoszące się do praworządności. Jak pisaliśmy tydzień temu, Zbigniew Ziobro zawiesił w czynnościach Adama Synakiewicza, sędziego Sądu Okręgowego w Częstochowie, który orzekając w jednej ze spraw odwoławczych, zdecydował się na własną rękę zbadać zgodność z prawem powołania sędziego wyrokującego w I instancji. Podobny los spotkał także warszawską sędzię Martę Pilśnik. Ta z kolei naraziła się ministrowi tym, że uchyliła areszt tymczasowy dla prokuratora. Powód? Immunitet prokuratorowi uchyliła
Izba Dyscyplinarna SN, której legalność została podważona w orzecznictwie unijnych trybunałów.
Teraz słyszymy, że zawieszenie w czynnościach może grozić również trzem sędziom SN ze składu, który wydał opisywane orzeczenie.
– Trwają analizy tego, w jaki sposób najadekwatniej zareagować na czwartkowe orzeczenie, które zapadło w Izbie Karnej. Mogło w nim dojść do podważenia pozycji ustrojowej konstytucyjnego organu, jakim jest TK, i do naruszenia art 190 konstytucji stwierdzającego powszechnie obowiązujący charakter wyroków TK. Wzgląd na zachowanie powagi Sądu Najwyższego i interes wymiaru sprawiedliwości domagają się zajęcia zdecydowanego stanowiska – mówi DGP Aleksander Stępkowski, rzecznik prasowy SN.
Z kolei z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że Biuro Studiów i Analiz SN sprawdza, czy można w tym przypadku zastosować art. 130 u.s.p. Zdaniem naszych rozmówców art. 10 ustawy o Sądzie Najwyższym (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 154 ze zm.) pozwala na odwołanie się do tych zasad. Przepis ten stanowi, że w zakresie nieuregulowanym w ustawie stosuje się odpowiednio przepisy prawa o ustroju sądów powszechnych. Decyzję o zawieszeniu sędziów SN musiałaby podjąć I prezes SN. Pytanie jednak, co dalej. W kontekście napięcia na linii Bruksela–Warszawa taki krok mógłby zostać odebrany jako kolejna ingerencja w niezawisłość sędziów SN. Natomiast władze SN mają obawy, że jeśli reakcji nie będzie, to za chwilę pojawią się kolejne orzeczenia, co wyłączy z orzekania pozostałych sędziów rekomendowanych przez nową KRS.
Tymczasem dr hab. Jacek Zaleśny nie ma wątpliwości co do tego, że art. 130 par. 1 prawa o ustroju sądów powszechnych nie można stosować wobec sędziów SN.
– W ustawie o SN status sędziów SN, w tym także kwestie dotyczące ponoszenia przez nich szeroko pojętej odpowiedzialności dyscyplinarnej, zostały uregulowane w sposób całościowy, kompletny. Nie można więc w tym zakresie na podstawie np. analogii stosować przepisów zawartych w innych ustawach, tym bardziej – w celu ograniczania praw osoby – mówi konstytucjonalista. Jak podkreśla, wszelkie rozstrzygnięcia dotyczące obowiązków i ograniczania praw sędziów SN muszą mieć podstawę prawną w ustawie o SN.©℗
Wybór kandydatów na prezesa IC SN coraz bliżej
W zeszły czwartek po raz kolejny odbyło się zgromadzenie sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego zwołane w celu wyboru kandydatów na prezesa tej izby. Wzięło w nim udział 23 z 26 sędziów, przy czym 13 opuściło obrady. Jak czytamy na stronie SN, „doszło w ten sposób do zerwania kworum wymaganego przy wyborze kandydatów na prezesa Izby, gdyż na tym posiedzeniu wymagana była obecność co najmniej jednej drugiej członków zgromadzenia”. Kolejne posiedzenie zostało wyznaczone na 27 września. Zgodnie z przepisami w zaistniałych okolicznościach, aby doszło do wyboru kandydatów, będzie wystarczał udział zaledwie jednej trzeciej członków zgromadzenia. A to oznacza, że za tydzień najprawdopodobniej uda się wyłonić kandydatów głosami tzw. nowych sędziów SN.©℗
Współpraca Grzegorz Osiecki