Dziś po raz kolejny Trybunał Konstytucyjny ma się pochylić nad wnioskiem premiera o zbadanie zgodności traktatu o Unii Europejskiej z polską ustawą zasadniczą.

Sprawa trafiła do TK po tym, jak w marcu tego roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że brak sądowej kontroli uchwał Krajowej Rady Sądownictwa zawierających wniosek o powołanie na urząd sędziego Sądu Najwyższego mógł naruszać unijne prawo. Pytania TSUE zadał Naczelny Sąd Administracyjny rozpatrujący odwołania od uchwał KRS. Chodziło o konkursy do SN, na skutek których do najważniejszego sądu w Polsce zostali powołani m.in. obecna I prezes SN Małgorzata Manowska czy też rzecznik prasowy SN Aleksander Stępkowski. NSA, po otrzymaniu odpowiedzi od TSUE, uchylił uchwały KRS, jednocześnie jednak zastrzegł, że nie ma kompetencji, aby oceniać prezydenckie akty powołania na urząd sędziego SN.
Wniosek premiera zmierza m.in. do zakwestionowania przez trybunał możliwości dokonywania przez sądy oceny niezawisłości sędziów na podstawie orzecznictwa TSUE. Premier skarży trzy przepisy traktatu o UE. Chodzi o te normy, które zdaniem Mateusza Morawieckiego pozwalają m.in. odstąpić od stosowania polskiej konstytucji.
Pierwsza rozprawa w tej sprawie odbyła się w połowie lipca. Wówczas przedstawiciel wnioskodawcy, a także reprezentanci pozostałych uczestników postępowania, a więc Sejmu, prezydenta czy rzecznika praw obywatelskich, przedstawili swoje stanowiska. Przeciwko rozpatrywaniu przez TK wniosku premiera był jedynie RPO. Pełniący wówczas tę funkcję Adam Bodnar domagał się, aby TK zawiesił postępowanie, i zwrócił się z pytaniem prejudycjalnym do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jak tłumaczył Adam Bodnar, pozwoliłoby to poszukać rozwiązania w duchu dialogu. Rzecznik chciał również, aby wniosek premiera został rozpatrzony przez TK w pełnym składzie. Postępowanie toczyło się bowiem w składzie pięcioosobowym. Jak przypomniał Bodnar, kiedy TK badał w przeszłości traktaty unijne, zawsze robił to właśnie w pełnym składzie. Wymaga tego ranga tego typu spraw. I choć podczas lipcowej rozprawy wniosek ten nie został nawet przyjęty do rozpatrzenia (przewodnicząca składu orzekającego Julia Przyłębska stwierdziła, że żaden z uczestników postępowania nie ma kompetencji do tego, aby składać tego typu wnioski, a o tym, w jakim składzie orzeka TK, decydują przepisy), to wczoraj na stronie internetowej TK można było przeczytać, że trybunał rozpozna sprawę jednak w pełnym składzie.
Obecny RPO Marcin Wiącek nie przedstawił nowego stanowiska w sprawie. Wysłał za to do TK pismo, w którym zwrócił się o wyłączenie od udziału w rozpatrywaniu wniosku premiera aż czterech członków składu orzekającego: Krystyny Pawłowicz, Mariusza Muszyńskiego, Justyna Piskorskiego oraz Jarosława Wyrembaka. W przypadku trzech ostatnich chodzi oczywiście o to, że są oni zaliczani do grona tzw. sędziów dublerów, czyli osób wybranych na stanowiska już obsadzone. W przypadku Krystyny Pawłowicz Wiącek ma wątpliwości co do jej bezstronności i obiektywizmu. RPO przypomniał m.in., że była posłanka PiS pozwalała sobie na publiczne wypowiedzi niepozostawiające cienia wątpliwości co do jej negatywnego stosunku względem Unii Europejskiej. Wiącek zaznaczył również, że w tej kwestii nic się nie zmieniło po tym, jak Pawłowicz znalazła się w TK.