Izba Dyscyplinarna w obecnym kształcie wkrótce ma przestać istnieć. Proponuje to prezes PiS Jarosław Kaczyński i I prezes Sądu Najwyższego.
Izba Dyscyplinarna w obecnym kształcie wkrótce ma przestać istnieć. Proponuje to prezes PiS Jarosław Kaczyński i I prezes Sądu Najwyższego.
– Rozmawiałam z prezydentem i premierem, jak również z panią marszałek Sejmu o możliwych kierunkach zmian dotyczących Izby Dyscyplinarnej oraz KRS. Wybranie kierunku zmian i przygotowanie ich to kompetencja organów władzy ustawodawczej i wykonawczej – mówi DGP I prezes SN Małgorzata Manowska. Z kolei w rozmowie z PAP prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że „losy izby w obecnej formule są już przesądzone”. – We wrześniu pojawią się pierwsze propozycje dotyczące tej sprawy – dodał.
W rozmowie z DGP I prezes SN proponuje gruntowne zmiany w wymiarze sprawiedliwości, m.in. nowy sposób wyboru członków KRS, której kadencja kończy się w przyszłym roku. Działoby się to w dwóch etapach – najpierw w wyborach powszechnych w środowisku sędziowskim, a później ostatecznego wskazania dokonywałby parlament. Z kolei Izba Dyscyplinarna zostałaby rozwiązana, a kandydatów do nowej losowano by spośród wszystkich sędziów SN, ostatecznego wyboru zaś dokonywałby prezydent.
W kancelariach prezydenta i premiera trwają prace nad możliwymi rozwiązaniami ustawowymi, które oddalałyby widmo kar finansowych ze strony TSUE. – Takie kompromisowe propozycje pani prezes są warte rozważenia. Poruszamy się między nienaruszalnym polskim ładem konstytucyjnym, w tym prerogatywą prezydenta do powoływania sędziów, a orzeczeniami TSUE czy ETPC – mówi nam prezydencka minister Małgorzata Paprocka.
Małgorzata Manowska w czwartek zastopowała wpływ spraw do Izby Dyscyplinarnej. Te do 15 listopada mają trafiać do niej. – W odpowiedzi dla Brukseli odnotujemy ten istotny fakt – mówi nam osoba z rządu.
W opinii dla DGP I prezes SN proponuje zasadnicze zmiany dotyczące KRS oraz Izby Dyscyplinarnej. Ma to pozwolić uniknąć wysokich kar finansowych, które może na nas nałożyć Komisja Europejska po ostatnim orzeczeniu TSUE, oraz zmobilizować klasę polityczną do przeprowadzenia głębszej reformy. Pytanie, na ile propozycja szefowej SN ma szansę się przebić do politycznych decydentów. Bo jak w zeszłym tygodniu usłyszeliśmy od prominentnego polityka PiS, obecnie nad reformą sądownictwa pracuje kilka ośrodków decyzyjnych: kancelaria premiera, Pałac Prezydencki, gowinowcy i ziobryści. – Z tym że pałac, Gowin i KPRM to właściwie jedno i to samo. Bo oni chcą kwestię TSUE rozwodnić bardziej lub mniej, by uniknąć kar ze strony Komisji Europejskiej, a po drugiej stronie jest Solidarna Polska chcąca iść na twardo i zrobić radykalną reformę sądownictwa w Polsce – tłumaczy polityk Zjednoczonej Prawicy.
W wywiadzie dla PAP Jarosław Kaczyński przypomniał, że likwidację Izby Dyscyplinarnej przewidywała reforma przygotowywana jeszcze przed wyrokiem TSUE przez byłą wiceminister sprawiedliwości Annę Dalkowską (odeszła z resortu w kwietniu) i – jak mówił – „już kilka miesięcy temu była omawiana i pozytywnie zaopiniowana przez komitet ds. bezpieczeństwa”. – Sądzę, że trzeba tę reformę podjąć, bo ona i tak była planowana, najwyżej będzie to kwestia jej przyspieszenia – mówił wicepremier.
Na pewno pomysły Małgorzaty Manowskiej są brane pod uwagę w Pałacu Prezydenckim. – W Kancelarii Prezydenta trwają analizy możliwych rozwiązań. Później pan prezydent podejmie decyzję o zakresie zmian. W tym kontekście należy pamiętać o zbliżającym się końcu kadencji KRS – mówi Małgorzata Paprocka, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta.
Propozycje I prezes SN są przyjmowane w środowisku sędziowskim raczej chłodno. – Sędziów do KRS powinni wybierać sędziowie i koniec kropka. O tym, że nie jest dobrym pomysłem, aby w tym wyborze maczali palce politycy, najlepiej świadczy to, w jaki sposób działa obecna, wybrana właśnie przez polityków rada – stwierdza Beata Morawiec, prezes Stowarzyszenia Sędziów „Themis”.
Podobnego zdania jest Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. – Nie damy się wciągnąć w te polityczne gierki. Nasze stanowisko jest jasne od samego początku: konstytucja gwarantuje wybór sędziów do KRS przez sędziów, a nie jedynie udział sędziów w tej procedurze – mówi Markiewicz.
Na pewno część kłopotu z orzeczeniem TSUE Manowska zdjęła już z głowy rządowi, wydając w czwartek zarządzenie wstrzymujące wpływ nowych spraw do Izby Dyscyplinarnej. Jej działanie oznacza jednak wejście w kompetencje prezesa Izby Dyscyplinarnej, mimo to raczej nie należy spodziewać się, by nie zostało wykonane. – W części administracyjnej zarządzenia będą wykonywane, a w tej części, która należy do składów orzekających, będą decydować składy orzekające. To nie jest nic nowego. Już p.o. prezes Kamil Zaradkiewicz swoim zarządzeniem wprowadził przed rokiem, że wszystkie nowe sprawy trafiają do sekretariatu I prezesa – mówi Piotr Falkowski, rzecznik Izby Dyscyplinarnej.
Jedno z kluczowych pytań brzmi, czy ubiegłotygodniowe zarządzenie I prezes SN Małgorzaty Manowskiej było jej własną inicjatywą, czy skoordynowane z premierem Mateuszem Morawieckim.
Oficjalnie nie. – I prezes Sądu Najwyższego oraz sędziowie Sądu Najwyższego podejmują decyzje samodzielnie. Na tym etapie nie komentujemy decyzji w tym zakresie – odpowiedziało nam Centrum Informacyjne Rządu.
Nieoficjalnie sprawa jest bardziej złożona. – Obstawiam, że prof. Manowska była naciskana przez środowisko premiera – mówi polityk Solidarnej Polski.
Z kolei nasi rozmówcy z otoczenia szefa rządu komentują sprawę dyplomatycznie. – Mogę powiedzieć tyle, że działanie prezes Manowskiej jest zgodne z tym, czego oczekujemy – twierdzi rozmówca DGP. – Prezes Manowska, szukając rozwiązania w propaństwowym duchu, zrobiła ważną rzecz w kontekście środków tymczasowych – komentuje inny rozmówca z KPRM. – Biorąc pod uwagę bardzo krótki czas działania tych rozporządzeń, wyraźnie oczekuje systemowych zmian, zapewne szerszych, niż jest wskazane w orzeczeniu TSUE – podkreśla.
Ale te pozytywne oceny nie są powszechne w obozie władzy. „Błąd”, „uległość”, „kapitulacja” – to najczęstsza ocena ostatnich działań I prezes SN wśród działaczy Solidarnej Polski, koalicjanta PiS. Lider ugrupowania, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w wydanym oświadczeniu ocenił działania Małgorzaty Manowskiej jako „sprzeczne z polskim prawem, rangi tak ustawowej, jak konstytucyjnej”.
– Zarządzenia wydane przez I prezes SN wyraźnie wskazują podstawę prawną ich wydania i przytaczają ich konstytucyjne motywy. Tymczasem minister sprawiedliwości formułuje swoje zarzuty, nie wskazując żadnych unormowań prawnych, które miałyby zostać rzekomo naruszone. Celem zarządzeń miało być wyciszenie konfliktu, a nie jego eskalowanie. Dlatego polityczne oświadczenie MS pozostanie bez komentarza – odpowiada rzecznik SN, sędzia Aleksander Stępkowski.
Sytuacja wokół Izby Dyscyplinarnej SN może być przyczyną ponownego wzrostu napięcia między obozami Zbigniewa Ziobry i Mateusza Morawieckiego. Ci pierwsi twierdzą, że reforma zatrzymała się wpół drogi, a ci drudzy sugerują, że ziobryści nabałaganili w polskim sądownictwie i teraz trzeba po nich sprzątać. – Na pewno nie pozwolimy tego zrzucić na siebie. Nasz elektorat oczekiwał i oczekuje twardych zmian, dostał coś odwrotnego. Bo najpierw prezydent zawetował, a potem Morawiecki wziął się za negocjacje – przekonuje jeden z ziobrystów. – Na pewno nie poprzemy jakichkolwiek ustaw pudrujących sytuację. Reforma sądownictwa przez weta Andrzeja Dudy, negocjacje, a w zasadzie kapitulację Mateusza Morawieckiego nie może być przeprowadzona. Środowisko sędziowskie jest skrajnie upolitycznione, pokazało swoją twarz, a w zamian za opuszczenie politycznych masek dostają premie. Tylko zdecydowana ofensywa i działania mogą zmienić sytuację, ale jeśli w kluczowych momentach miękniemy, to czarno to widzę – komentuje polityk Solidarnej Polski.
Opozycja różnie ocenia inicjatywę Małgorzaty Manowskiej. Sceptyczny jest Krzysztof Kwiatkowski, senator niezależny, którzy przygotował senacki projekt ustawy likwidujący Izbę Dyscyplinarną w obecnym kształcie. – Wyrok TSUE wyraźnie wskazuje, że procedura wyboru sędziów nie powinna być oparta na wyborach politycznych, mogących naruszać niezawisłość sędziowską. Procedura musi dawać pewność, że sędziowie nie będą narażeni na naciski polityczne ze strony tych, którzy ich wybierają. Obawiam się, że propozycja nie usuwa tej kluczowej wątpliwości, którą przedstawił TSUE. A jeśli tak, to nie rozwiąże problemu i dalej będziemy mieli pat – komentuje.
Nieco mniej krytyczny jest senator Kazimierz Michał Ujazdowski z klubu Koalicja Polska-PSL. – Nie wiem, czy to rozwiąże kryzys, bo taką pewność byśmy mieli, gdyby było to definitywne zamrożenie izby, a nie tylko częściowe. Natomiast traktujemy to jako krok w dobrą stronę, czyli w stronę respektowania wyroku TSUE. Niemniej jednak konieczne będą dalsze naprawcze działania legislacyjne dotyczące SN czy KRS, by ich funkcjonowanie było zgodne z polską konstytucją – mówi senator. Jak dodaje, we wtorek wspólnie z prezesem ludowców Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem zorganizuje w Sejmie okrągły stół „w sprawie wyjścia z kryzysu po wyroku TSUE”.
Na sędziach SN, z którymi rozmawialiśmy, decyzje prof. Manowskiej nie robią większego wrażenia. – To nie są decyzje I prezesa SN, ale decyzje polityka – ocenia jeden z nich. Jak dodaje, świadczyć o tym ma to, że prof. Manowska długo zwlekała z podjęciem jakichkolwiek kroków zmierzających do ustabilizowania sytuacji w sądzie. Jak mówi sędzia, wygląda na to, że I prezes SN zdecydowała się zrealizować jedynie wyrok TSUE, a „zapomniała” o treści zabezpieczenia, jakie dzień przed wyrokiem w sprawie ID SN wydał Luksemburg. – Tylko w ten sposób można tłumaczyć to, że pani Manowska w swoich zarządzeniach nie zająknęła się nawet o Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN – zauważa sędzia. Przypomnijmy, że TSUE wydał postanowienie zabezpieczające zawieszające przepisy tzw. ustawy kagańcowej. Chodzi m.in. o przepisy, zgodnie z którymi wnioski o wyłączenie sędziego, w których jest kwestionowana niezależność sądu lub niezawisłość sędziego, należą do wyłącznej kompetencji IKNiSP SN.
Negatywnie zarządzenia I prezes SN ocenia również dr hab. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. – W tych zarządzeniach jest pewna niekonsekwencja. One opierają się na formule, zgodnie z którą ID SN nie powinna istnieć, ale istnieje. I że byłoby dobrze, żeby ta izba samoograniczyła się w swojej działalności. Tymczasem z prawa europejskiego wynika co innego, a mianowicie, że ID po prostu nie ma – mówi ekspert. Jak zauważa I prezes w preambule do swoich zarządzeń, odwołuje się do orzecznictwa TK, do obowiązującej mocy wyroków TK, a jednocześnie sygnalizuje potrzebę poszanowania wiążącego RP prawa międzynarodowego. – Albo uważamy, że wiążący jest wyrok TK i w takim razie nie ma problemu, bo ID istnieje dalej i zapewne istnieć będzie, albo uważamy, że respektujemy wiążące nas prawo międzynarodowe i wówczas nie ma ID SN. To swego rodzaju schizofrenia prawna, która towarzyszy ostatnimi czasy nie tylko I prezes – kwituje dr hab. Ryszard Piotrowski.
Jarosław Kaczyński uważa, że likwidację Izby Dyscyplinarnej przewidywała reforma przygotowywana jeszcze przed wyrokiem TSUE
„Nie poprzemy zmian podatkowych, zmian w finansowaniu samorządów i zmian w prawie medialnym bez uwzględnienia naszych postulatów. Od tego uzależniamy nasze pozostanie w Zjednoczonej Prawicy” – wynika z weekendowego oświadczenia zarządu Porozumienia, koalicjanta PiS.
W sprawie projektu ustawy podatkowej wdrażającej zmiany z Polskiego Ładu PiS liczy na kompromis. – Zakładamy optymistycznie, że się dogadamy. MF mówi o jakiejś możliwości korekt, ale ona jest niewielka. Trzeba pamiętać, że jeśli chodzi o Polski Ład, to wszystkie rzeczy, które Gowin chciał, zostały tam wprowadzone – komentuje polityk PiS. Ale Porozumienie i tak zapowiada zgłoszenie własnych poprawek, takich jak ryczałtowa składka czy kwota wolna dla liniowców.
Z kolei losy ustawy medialnej zależą także od opozycji. – Oceniam, że lex TVN przejdzie przez Sejm, potem będzie weto Senatu, które trzeba będzie odrzucić bezwzględną większością i to będzie moment na zatrzymanie tego projektu – mówi jeden z gowinowców.
Problemem może być przekonanie PiS do zwiększenia udziałów procentowych samorządów we wpływach z PIT (z 50 proc. do 60 proc.) oraz CIT (z 23 proc. do 31 proc.). – Oni z taką łatwością przyjmują argumentację drugiej strony i ją internalizują, że to się w głowie nie mieści. Trzaskowski mówi o jakiejś hekatombie, która czeka samorządy, a przecież to nieprawda, bo samorządy skorzystają na subwencji inwestycyjnej i efektach Polskiego Ładu. Gdy przyspieszy wzrost gospodarczy, samorządy więcej zyskają z podatków – ocenia nasz rozmówca z PiS.
W partii rządzącej dominuje przekonanie, że gowinowcy robią kolejny krok w kierunku wyjścia z koalicji, a otwartą kwestią pozostaje już tylko to, kiedy ten rozwód nastąpi. – Jak Gowin wychodził z PO, to był to długofalowy spektakl. Teraz należy się spodziewać, że będzie organizował podobny serial, chyba że jednak się okaże, że część posłów Porozumienia zrozumie dwie rzeczy – że idąc za Gowinem, przechodzą do obozu Tuska oraz że dla wielu z nich byłby to koniec kariery politycznej – komentuje osoba z rządu. ©℗
Tomasz Żółciak
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama