Sędzia Jacek Tyszka odmówił orzekania z sędziami powołanymi przez nową KRS. Przemysław Radzik uznał to oświadczenie za zrzeczenie się z urzędu.
Sędzia Sądu Okręgowego Jacek Tyszka 28 lipca br. poinformował prezesa swojego sądu, będącego jednocześnie rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów, że od 1 września nie będzie orzekał w składach z osobami powołanymi na urząd sędziego z udziałem obecnej Krajowej Rady Sądownictwa. Argumentował, że osoby takie „nie mają statusu sędziego w rozumieniu art. 179 Konstytucji RP (…). W związku z tym, że wymiar sprawiedliwości sprawują sędziowie żaden sędzia nie powinien uczestniczyć w składach orzeczniczych z osobami, które nie są sędziami”.
Na reakcję ze trony władz SO w Warszawie nie trzeba było długo czekać. 2 sierpnia wiceprezes SO Przemysław Radzik (będący jednocześnie zastępcą rzecznika dyscyplinarnego sędziów) poinformował sędziego Tyszkę, że jego oświadczenie stanowiło w istocie zrzeczenie się przez niego z urzędu. Jednocześnie wskazał, że stosunek służbowy rozwiązuje się w takiej sytuacji z mocy prawa, a samo zrzeczenie jest skuteczne od dnia złożenia na ręce Ministra Sprawiedliwości oświadczenia.
Z taką interpretacją nie zgadza się sam zainteresowany. Jacek Tyszka przyszedł dzisiaj do sądu, by złożyć pismo, w którym zadeklarował, że nie zrzeka się urzędu sędziego.
- Moje oświadczenie było wyrazem sprzeciwu wobec tego, co się dzieje z polskim wymiarem sprawiedliwości. Ja się z tym nie zgadzam. Z pewnością jestem i chcę być sędzią, nie chcę rezygnować z urzędu. Chcę pracować, ale nie chcę pracować niezgodnie z prawem – podkreślił.
Przed budynkiem sądu odbyła się też pikieta wsparcia dla sędziego.
Urszula Żółtak, wiceprezes oddziału warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” wskazała, że to co spotkało sędziego Jacka Tyszkę to zwykła szykana. Ponadto nie można mówić o jakiejkolwiek interpretacji tego pisma i w żadnym razie nie może być uznane za zrzeczenie się przez sędziego z urzędu. Formę tę określają przepisy ustawy. Powinno być adresowane do Ministra Sprawiedliwości drogą służbową, jak również mieć charakter bezwzględny i kategoryczny. W piśmie tym natomiast nie ma jakichkolwiek zwrotów, które mogłyby być interpretowane jako zrzeczenie się z urzędu.
Z kolei Jarosław Onyszczuk ze stowarzyszenia prokuratorów „Lex Super Omnia” powiedział, że mamy do czynienia z sytuacją wręcz absurdalną, gdzie złożone przez sędziego oświadczenie ma skutkować bezprawnym usunięciem go z zawodu.
- Ubolewamy jako obywatele, sędziowie, członkowie „Iustii”, że znaleźli się tacy koledzy i koleżanki sędziowie, którzy poszli na skróty w swojej karierze sędziowskiej i uznali, że im się należy. Otóż żadnemu sędziemu się nie należy awans w sposób nielegalny. Bo nam obywatelom należy się prawo do legalnie powołanego sądu, a nie do sądu gdzie ktoś poszedł jak karierowicz na skróty – tłumaczył Piotr Gąciarek ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Dodał, że to co zrobił wiceprezes Przemysław Radzik jest świadomym przekroczeniem uprawnień. - On dokładnie wiedział co robi, nadużył swojej pozycji. I będzie on za to odpowiadał - powiedział Gąciarek.