- Z punktu widzenia polskiej konstytucji, aktualny ustrój Izby Dyscyplinarnej SN faktycznie nie ma racji bytu, bo jest ona organem o charakterze sądu wyjątkowego, który poza czasem wojny nie może być powołany, a jest powołany. W świetle prawa polskiego ustrój Izby Dyscyplinarnej jest niemożliwy do zaakceptowania, ale z drugiej strony TSUE nie ma kompetencji, aby to stwierdzić, nie ma kompetencji, by ingerować w ustalenia, jak się on kształtuje.- mówi konstytucjonalista dr hab Jacek Zaleśny w rozmowie z gazetaprawna.pl.

Trybunał Konstytucyjny wydal wyrok. Co oznacza on dla nas-obywateli i dla wymiaru sprawiedliwości?

Dr hab. Jacek Zaleśny: Wyrok wpisuje się w linię orzeczniczą, którą TK zaznaczył w wyroku SK 45/09 z 2011 roku, w którym sprawozdawcą był sędzia Stanisław Biernat. Po pierwsze, TK wówczas potwierdził, że kontroli zgodności z Konstytucją polega nie tylko prawo pierwotne UE (co nie budziło zastrzeżeń doktryny), ale także prawa wtórne UE. Po drugie, wyjaśnił, co się dzieje, kiedy obowiązujący przepis prawa europejskiego jest niezgodny z konstytucją polską. Taki przepis prawa unijnego, uzasadniał sędzia Biernat, obowiązuje (bo organ krajowy nie ma kompetencji w zakresie pozbawienia mocy obowiązywania przepisu prawa UE), ale nie podlega stosowaniu w Polsce.

Można wnioskować, że to jest ten skutek, który przyjmuje dziś TK, problematyczny, jeśli chodzi o jego konsekwencje, bo też już wyrok z roku 2011 był różnie interpretowany. Na przykład prof. Genowefa Grabowska stwierdzała, że sąd konstytucyjny nie może kontrolować unijnych przepisów, bo to by oznaczało ingerencję w prawo europejskie i podważało sens prawa europejskiego.

Przywołana różnorodność opinii pokazuje problematyczność i polityczny kontekst tego zagadnienia. Po pierwsze z punktu widzenia prawa polskiego i orzecznictwa, o którym wspomniałem, tego typu wyrok mógł zapaść, bo i prawo pierwotne, i prawo wtórne podlegają kontroli zgodności z polską konstytucją. W świetle prawa polskiego ten wyrok skutkuje niemożnością stosowania niekonstytucyjnej interpretacji przepisu prawa europejskiego na terenie Polski. Natomiast jest i drugi wymiar – arcyważny – w kontekście polskiego członkostwa w UE. Wyrok ten stwarza niemożność jego wykonania, bo w ramach członkostwa w UE (tak jak każde inne państwo) zobowiązaliśmy się do wykonywania aktów prawnych UE. Mamy wiec do czynienia i z konfliktem prawnym, i politycznym. Konstytucja zezwala na kontrolę zgodności prawnej prawa europejskiego z polską konstytucją, co miało potwierdzenie w orzecznictwie polskiego Trybunału, ale z drugiej strony to, na co zezwala polska konstytucja, co orzekł dziś TK, będzie wywoływać polityczne oddziaływania organów UE. Ten wyrok oznacza bowiem, że w państwach członkowskich poszczególne przepisy UE nie podlegałyby powszechnemu stosowaniu. Z punktu widzenia organizacji, jaką jest UE, taki stan faktyczny, politycznie nie może istnieć, więc ten konflikt polityczno-prawny będzie wg mnie narastać. Tylko decyzje natury politycznej mogłyby go niwelować. Nie ma bowiem prawnego instrumentu, który zakazywałby TK kontroli konstytucyjności prawa UE jako prawa polskiego, a z drugiej strony nie ma mechanizmu, który by zobowiązał TSUE do poszanowania polskiej konstytucji.

Trudno podejrzewać, że ktoś zrobi krok wstecz. A czy mechanizmem wymuszającym cofnięcie się nie będą kary finansowe?

Jest taka możliwość, że na wniosek KE w którymś momencie TSUE stwierdzi wpierw, że państwo członkowskie nie wykonuje przepisu UE, a w dalszej kolejności będą wymierzane kary. Pamiętajmy o kwestii egzekwowalności kar, wykonalności rozstrzygnięć. Te problemy mnożą się, nie widać mechanizmu, aby w dobrej wierze napięcia ograniczać. Z jednej strony wyrok TK jest nie do zaakceptowania z punktu widzenia UE, a z drugiej strony są kontrowersyjne niektóre orzeczenia TSUE, które wykraczają poza materię prawa traktatowego i oznaczają bezprawną ingerencję TSUE w sprawy nieprzekazane w gestię organów UE, w tym - TSUE. Brakuje dobrej woli w działaniach i organów krajowych, i unijnych. Siłą rzeczy tylko mechanizm polityczny mógłby być skuteczny. Mechanizmy prawne chyba nie pomogą, bo u ich podstaw leży dobra wola ich realizacji.

Powiedział pan, że niektóre decyzje TSUE są zbyt daleko ingerujące. Które?

Na przykład kwestia oceny ustroju polskiego sądownictwa, bo na poziomie unijnych przepisów mamy do czynienia z praworządnością, ale rozumianą jako wykonywanie regulacji unijnych. TSUE nie ma kompetencji, by kontrolować czy ustrój organu władzy, w tym wypadku sądu, jest właściwy czy nie.

Ale tu znowu sprawy komplikują się, bo np. z punktu widzenia prawa polskiego, polskiej konstytucji, aktualny ustrój Izby Dyscyplinarnej SN faktycznie nie ma racji bytu, bo jest ona organem o charakterze sądu wyjątkowego, który (w świetle art. 175 ust. 2 Konstytucji) poza czasem wojny nie może być powołany, a jest powołany. W świetle prawa polskiego ustrój Izby Dyscyplinarnej SN rzeczywiście jest niemożliwy do zaakceptowania, ale z drugiej strony TSUE nie ma kompetencji, aby to stwierdzić, nie ma kompetencji, by ingerować w ustalenia, jak się on kształtuje. To jest ten problem, że organ władzy krajowej czyli Sejm narusza polską konstytucję, ale organ unijny nie ma kompetencji, aby to naruszenie stwierdzać. Kiedy orzeka, że naruszenie ma miejsce, orzeka poza traktatem, poza przepisami prawa pierwotnego.

Czy Izba Dyscyplinarna może przestać działać?

Na gruncie polskiej konstytucji nie ma takiej możliwości, by wstrzymać działalność tego organu, bo działa na podstawie obowiązującej ustawy, która cieszy się domniemaniem zgodności z konstytucją. Jako taka podlega więc stosowaniu. ID w mojej ocenie, w świetle prawa jest sądem wyjątkowym czyli takim, który nie może być powołany a jest powołany i działa. Ale z drugiej strony tylko polski Trybunał może to stwierdzić, a takiego stwierdzenia nie ma. Dopóki go nie ma, to ta ustawa obowiązuje, a jako taka podlega stosowaniu.

Rzecz istotna z punktu widzenia polskiego prawoznawstwa: obowiązywanie aktu, który rodzi konkretne konsekwencje prawne w postaci jego stosowania i nie ma możliwości na gruncie prawa polskiego, by akt obowiązujący nie podlegał stosowaniu.

A ten przypadek właśnie ma miejsce i jest anarchizujący z punktu widzenia stosunków krajowych. To problem głęboko ustrojowy, znacznie wykraczający poza napięcia polityczne na linii państwo członkowskie – UE, z zakresu ustroju państwa, stosowania prawa czyli ładu prawnego, bezpieczeństwa , obrotu prawnego. Nie ma możliwości, aby ustrój polityczny państwa funkcjonował prawidłowo, kiedy akt normatywny obowiązuje, a mimo to nie podlega stosowaniu. Co do zasady, na to pytanie teoria prawa nie daje odpowiedzi innej niż: stosować. W państwie prawnym dylematu czy stosować obowiązujący akt normatywny nie powinno być.

Pat? Pogłębiony kolejnymi wyrokami TK i TSUE, które zapadną 15 lipca?

Jeśli uczestnicy stosunków politycznych i prawnych generują problemy i nie chcą ich rozwiązać to nic dobrego z tego nie wyniknie. Jeśli by chcieli je rozwiązać to jest możliwość w postaci zmiany ustawy o SN i zmiany ustroju ID, tak by była ona klasyczną izbą Sądu Najwyższego. Wtedy spór na tym tle traci rację bytu. Nie ma problemu, aby w ramach SN dokonywać oceny dyscyplinarnej sędziów, adwokatów czy prokuratorów ,bo też tak było w przeszłości . Problem jest w tym, że ta ustawa jest wadliwie – i to w ramach polskiej konstytucji – skonstruowana. Jeśli teraz byłoby wolą Sejmu, aby tego sporu już nie było i aby polska konstytucja była przestrzegana, to ma proste narzędzie w postaci zmiany tej ustawy. Tylko zmienić konstrukt tejże Izby Dyscyplinarnej i pozbawić ją cech sądu wyjątkowego. Znacznie bardziej skomplikowana jest kwestia nadużywania kompetencji przez organy UE, bo to jest spór, w którym kluczowa jest polityczna siła państwa. Mimo że Polska nie należy do państw najczęściej naruszających przepisy prawa UE to zarazem jest w gronie państw bardziej niż inne poddawanych negatywnym oddziaływaniom organów UE. Taka była i jest polityka. W tym zakresie od tysięcy lat nic się nie zmieniło.