Sąd dyscyplinarny będzie musiał jeszcze raz zbadać, czy prokurator Krzysztof Parchimowicz, prezes Stowarzyszenia Prokuratorów „Lex super omnia”, dopuścił się opieszałości w pracy. To efekt wczorajszej decyzji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego (sygn. akt II DOW 11/21).

Sprawa, nad którą pochylała się ID, ma swój początek w 2016 r. Wówczas to prokurator Parchimowicz w jednej z przydzielonych mu spraw podjął pierwszą czynność po trzech miesiącach, choć przepisy mówią, że śledczy ma miesiąc na podjęcie decyzji, czy wszczyna postępowanie, czy też odmawia jego wszczęcia. Prokurator okręgowy w Warszawie uznał więc, że szef stowarzyszenia dopuścił się opieszałości, i nałożył na niego karę upomnienia. Parchimowicz złożył od niej sprzeciw, podnosząc, że w tamtym okresie musiał prowadzić jednocześnie wiele innych postępowań, a ponadto przebywał na długotrwałym zwolnieniu lekarskim. Sprzeciw ten został uwzględniony przez sąd dyscyplinarny przy prokuratorze generalnym, który uznał, że zwłoka w podjęciu czynności przez prokuratora Parchimowicza nie była zawiniona. Od tej decyzji odwołał się zastępca rzecznika dyscyplinarnego PG. A Izba Dyscyplinarna SN przyznała mu rację i nakazała sądowi dyscyplinarnemu rozpatrzeć sprawę ponownie.
Parchimowicz jest jednym z najlepiej znanych z krytyki działań obecnej władzy prokuratorem. Często angażuje się w akcje mające na celu wsparcie innych śledczych podejmujących niewygodne dla rządzących decyzje. Także stowarzyszenie, na czele którego stoi, wielokrotnie sprzeciwiało się temu, co – za sprawą obecnych władz – dzieje się w prokuraturze. Sam Parchimowicz jest w związku z tym przekonany, że toczące się przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne to tak naprawdę próba ukarania go za jego działalność na rzecz obrony niezależności prokuratury.